Sport

Koło fortuny

KOMENTARZ „SPORTU” - Bogdan Nather

Podobno szczęściarzowi to i byk się ocieli. Takimi farciarzami byli na pewno w tej kolejce kroczący wcześniej od zwycięstwa do zwycięstwa piłkarze Arki Gdynia. Teraz niewiele brakowało, by podopieczni trenera Dawida Szwargi, którzy wygrali pięć poprzednich meczów, na własne życzenie zostali z pustymi rękami w Głogowie. Od porażki uchronił ich „nos” szkoleniowca i spryt Michała Rzuchowskiego, który po 16 sekundach pobytu na boisku wpisał się na listę strzelców, ratując swojej drużynie jeden punkt. To trochę tak, jak z facetem, który sprzedał duszę diabłu, ale przynajmniej udało mu się wytargować dobrą cenę. Porażka faworyzowanej drużyny z Trójmiasta nie byłaby oczywiście dla niej końcem świata, ale byłby to czytelny sygnał dla grupy pościgowej, której przewodzi Wisła Płock, że jeszcze nie wszystko stracone.

Szansę na utrzymanie na zapleczu ekstraklasy zwietrzyła Pogoń Siedlce, do której los się uśmiechnął w potyczce ze Zniczem Pruszków. Karol Podliński zwycięskiego gola strzelił w 94 minucie, gdy niemal wszyscy byli pogodzeni z remisem. Ci, którzy wcześniej pochowali żywcem drużynę trenera Adama Noconia, mają się teraz z pyszna, bo w końcu chyba zrozumieli, że życie bywa przewrotne i pełne niespodzianek. Tym bardziej, że Kotwica Kołobrzeg robi wszystko, by położyć głowę pod gilotynę.