Koniec czekania
Po 15 latach JSW Jastrzębski Węgiel zdobył Puchar Polski. To drugi triumf w tych rozgrywkach w historii klubu.
Radość jastrzębian była ogromna, bo zakończyli passę porażek w finale Pucharu Polski. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Jastrzębianie marzyli o tym sukcesie, bo przegrali pięć poprzednich edycji. Cztery razy za mocna okazywała się ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, raz, w ubiegłym roku, Aluron CMC Warta Zawiercie. Droga do wzniesienia trofeum była długa i bardzo wyboista…
Powtórka z historii
Do turnieju finałowego, który odbywał się w krakowskiej Tauron Arenie, tak jak przed rokiem, oprócz JSW Jastrzębskiego Węgla awansowały: obrońca trofeum Aluron CMC Warta, Bogdanka LUK Lublin oraz PGE Projekt Warszawa. I tak jak wtedy w półfinałach mistrzowie Polski z Jastrzębia Zdroju mierzyli się z Bogdanką LUK, a „Jurajscy rycerze” z ekipą ze stolicy. Co ciekawe za kilka dni drużyny te znów staną naprzeciw siebie, ale tym razem w półfinale rozgrywek ligowych. Krakowski turniej był więc próbą generalną przed grą o medale mistrzostw kraju.
Momenty były
Lublinianie bardzo liczyli na zatrzymanie potentata z Górnego Śląska. Jastrzębianie nie pozostawili jednak złudzeń rywalom. Wprawdzie wszystkie sety kończyły się 25:23, ale wynik kontrolowali mistrzowie Polski. Po prostu Marcelo Mendez, trener JSW Jastrzębskiego Węgla, dysponował bardziej wyrównanym składem. Do tego Tomasz Fornal czy Łukasz Kaczmarek nie zawsze byli skuteczni, ale w kluczowych momentach nie zawodzili. Dlatego nawet gdy jastrzębianie mieli słabsze momenty, np. w pierwszym secie wygrywali już 22:16 i dali się dojść na 23:22, z opresji wychodzili obronną ręką.
Bogdanka LUK gdy choć jeden z podstawowych graczy ma słabszy dzień, to mocno się odbija na postawie drużyny. Przeciwko mistrzom Polski zawodzili i Wilfredo Leon, i Mikołaj Sawicki. Jedynie Kewin Sasak potrafił utrzymać równy poziom przez całe spotkanie.
- Patrząc na wynik widać, że każdy z setów był zacięty. Nawet jak mieliśmy prowadzenie w pierwszych dwóch setach, to w końcówce Lublin nas doganiał i stawiał wszystko na jedną szalę. Z kolei w trzeciej partii to my musieliśmy gonić wynik i odrobić straty. Najtrudniejszy był pierwszy set, bo w takich meczach, w których jak się przegra to się odpada, jest trochę więcej emocji i spięcia – tłumaczył Jakub Popiwczak, libero JSW Jastrzębskiego Węgla.
Pokaz siły
W drugim półfinale emocji praktycznie nie było wcale. Zawiercianie całkowicie zdominowali zespół z Warszawy. Od pierwszej akcji byli zdeterminowani i zabójczo skuteczni. Błyskawicznie pokazali do kogo będzie należała inicjatywa. Już w pierwszych akcjach udało im się zablokować Artura Szalpuka i Bartłomieja Bołądzia, kompletnie zniechęcając ich do walki. Piotr Graban, trener PGE Projektu, błyskawicznie zareagował i obu odesłał do kwadratu dla rezerwowych. A to bardzo ważni zawodnicy w jego talii, bo na nich opiera się siła ataku na skrzydłach.
„Jurajscy rycerze” prowadzili 16:6. Grali na luzie i kontrolowali wynik. Seta zakończył atakiem ze skrzydła Aaron Russell. W dwóch kolejnych setach warszawianie już się bardziej postawili. Kibice dzięki temu mogli zobaczyć kilka długich wymian, kunsztownych zagrań i efektownych obron. Cały czas jednak inicjatywa była po stronie zawiercian. To oni dyktowali tempo. A gdy mocniej nacisnęli w polu serwisowym „odskakiwali”. Warszawianie w drugim secie na pierwszy zryw rywali (13:17) zdołali jeszcze odpowiedzieć (19:19). W końcówce w głównej roli wystąpił jednak Karol Butryn. Jego dwa asy serwisowe dały Aluronowi CMC Warcie prowadzenie 23:19. Przewaga okazała się wystarczająca. Sytuacja powtórzyła się w trzeciej odsłonie. Warszawianie znów przegrywali 13:17 i znów ruszyli do odrabiania strat. Rywale pozwolili im jednak tylko na dojście do wyniku 17:18. A następnie Bartosz Kwolek, Aaron Russel i spółka podkręcili tempo, pozbawiając przeciwników złudzeń.
Nerwy, chaos i radość
W finale doszło do powtórki z ubiegłego roku. „Jurajscy rycerze”, jak w półfinale, od razu ruszyli na rywali. Grali wybornie. Przyjęcie, zagrywka, atak, obrona, blok – każdy element funkcjonował jak należy. Po drugiej stronie siatki było natomiast bardzo nerwowo. Nieudane akcje powodowały frustrację. W pewnym momencie doszło do spięcia między Norbertem Huberem a Kaczmarkiem. Obaj nie szczędzili sobie mocnych słów, co nie najlepiej wpłynęło na atmosferę w ekipie.
Wydawało się, że mistrzowie Polski zmierzają ku katastrofie. Pierwszego seta wysoko przegrali, w drugim początkowo też nie potrafili zatrzymać rywali. Do czasu. Jastrzębianie są bowiem mistrzami w wychodzeniu z kłopotów. W pewnym momencie zaczęli „brudną grę”. Podważali praktycznie każdą decyzję arbitrów, co chwila żądali sprawdzenia akcji na wideo. Sędziowie nie zawsze sobie odpowiednio radzili. Sprawdzanie akcji często trwało kilka minut. Kilka ich werdyktów wzbudziło wzburzenie to w jednej ekipie, to w drugiej. Gra zrobiła się szarpana i chaotyczna. Pod siatką iskrzyło, ale jastrzębianie cel osiągnęli, bo wybili z uderzenia zawiercian. Sami też zaczęli grać coraz lepiej. Poprawili zagrywkę, w ataku rozwinęli się Timothee Carle, Tomasz Fornal i Anton Brehme. Coraz częściej zatrzymywali pierwszą akcję Aluronu CMC Warty. Szala zwycięstwa zaczęła przechylać się na ich stronę. Każdy punkt musieli jednak wyszarpać, wspiąć się na najwyższy poziom, bo „Jurajscy rycerze” też nie odpuszczali. Grali do końca. Nie zniechęciła ich przegrana w dwóch kolejnych setach, ani wynik 18:22 w czwartym. Wtedy zdobyli trzy kolejne punkty i zrobiło się widowisko. Przy stanie 23:22 zablokowany został Fornal. I zaczęła się gra na wideo weryfikację. Najpierw arbitrzy przyznali punkt JSW Jastrzębskiemu Węglu, ale po kolejnej weryfikacji na życzenie Michała Winiarskiego, trenera Aluronu CMC Warty punkt ostatecznie otrzymali zawiercianie. Okazało się, że Fornal przy bloku dotknął siatki. Zamieszanie trwało kilka minut. Na tablicy wyświetlił się wynik 23:23. Aluron CMC Warta mógł doprowadzić do tie-breaka, bo miał piłkę w górze. Aaron Russell nie trafił jednak w pole gry. Jastrzębianie mecz zamknęli za piątym meczbolem i zaczęło się świętowanie.
(mic)
WYNIKI
Półfinały
◼ JSW Jastrzębski Węgiel – Bogdanka LUK Lublin 3:0 (25:23, 25:23, 25:23)
JASTRZĘBIE: Toniutti, Fornal (12), Huber (6), Kaczmarek (12), Carle (15), Brehmer (9), Popiwczak (libero) oraz Żakieta, Finoli. Trener Marcelo MENDEZ.
LUBLIN: Komenda (1), Leon (11), Nowakowski (6), Sasak (17), Sawicki (6), McCarthy (4), Hoss (libero) oraz Malinowski, Grozdanow, Czyrek, Tuinstra (1). Trener Massimo BOTTI.
Sędziowali: Mariusz Gadzina (Strzyżów) i Maciej Twardowski (Radom). Widzów 12387.
Przebieg meczu
I: 10:9, 15:13, 20:15, 25:23.
II: 10:9, 15:13, 20:17, 25:23.
III: 8:10, 13:15, 20:19, 25:23.
Bohater – Benjamin TONIUTTI.
◼ PGE Projekt Warszawa – Aluron CMC Warta Zawiercie 0:3 (18:25, 21:25, 19:25)
WARSZAWA: Firlej (1), Szalpuk (1), Semeniuk (3), Bołądź (5), Tillie (11), Kochanowski (5), Wojtaszek (libero) oraz Brand (4), Wrona, Weber (110, Borkowski, Kozłowski. Trener Piotr GRABAN.
ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (2), Kwolek (12), Bieniek (5), Butryn (17), Russell (13), Gładyr (6), Perry (libero) oraz Gregorowicz (libero). Trener Michał WINIARSKI.
Sędziowali: Agnieszka Michlic (Bydgoszcz) i Piotr Skowroński (Gdańsk). Widzów 12305.
Przebieg meczu
I: 3:10, 6:15, 11:20, 18:25.
II: 9:10, 13:15, 19:20, 21:25.
III: 10:8, 13:15, 18:20, 19:25.
Bohater – Karol BUTRYN.
Finał
◼ JSW Jastrzębski Węgiel – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:1 (18:25, 25:22, 25:22 30:28)
JASTRZĘBIE: Toniutti (1), Fornal (15), Huber (6), Kaczmarek (8), Carle (22), Brehme (12), Popiwczak (libero) oraz Żakieta, Finoli. Trener Marcelo MENDEZ.
ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (2), Kwolek (18), Bieniek (4), Butryn (19), Russell (10), Gładyr (11), Perry (libero) oraz Zniszczoł. Trener Michał WINIARSKI.
Sędziowali: Paweł Burkiewicz i Maciej Kolendowski (obaj Kraków). Widzów 14157.
Przebieg meczu
I: 6:10, 10:15, 14:20, 18:25.
II: 7:10, 15:14, 20:18, 25:22.
III: 9:10, 14:15, 20:19, 25:22.
IV: 10:6, 15:12, 20:16, 25:24, 30:28.
Bohater – Tomasz FORNAL.
POWIEDZIELI
Łukasz KACZMAREK: - Mimo złego startu pokazaliśmy, że jesteśmy kolektywem, że potrafimy wrócić i potrafimy grać świetną siatkówkę. Co do scysji z Norbertem, to po prostu są emocje. Na końcu razem świętowaliśmy sukces. Przez wiele lat razem rozegraliśmy mnóstwo meczów czy to w klubie, czy reprezentacji. Znamy się świetnie. Najważniejsze jest zwycięstwo. Dla mnie to już piąty Puchar Polski i jestem niesamowicie szczęśliwy.
Mateusz BIENIEK: - Zaczęliśmy fajnie, ale w drugim i trzecim secie – mam takie wrażenie – mieliśmy mnóstwo sytuacji, których nie wykorzystaliśmy. Wpadło też nam dużo prostych piłek. Z pozytywów to czwarty set. Nie szło nam w nim od początku, rywale byli nakręceni, ale doprowadziliśmy do emocjonującej końcówki. Mieliśmy w niej szansę na wygraną, ale nie wykorzystaliśmy jej. Nie mówię, że przegraliśmy przez sędziów, ale zrobili kilka takich gaf, że naprawdę… Na takim poziomie nie można wymyślać, że dostałem po bloku, ja mówię, że nie, a na końcu słyszę, że nie można tego sprawdzić. Życzyłbym sobie, aby decydował sport, a nie sytuacje poboczne. Potem się wszyscy denerwują.