Sport

Kompletna cisza

Bolesna porażka w Szczecinie tylko pogorszyła nastroje wśród piłkarzy i kibiców Cracovii.

Kapitan Cracovii Otar Kakabadze był autorem jednego z dwóch goli samobójczych. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

CRACOVIA

Kryzys krakowskiej drużyny pogłębia się. Po serii remisów – przerwanej szczęśliwym zwycięstwem w Zabrzu – przyszły porażki. W ostatnich 11 meczach podopieczni Dawida Kroczka wygrali tylko raz.

Trudny moment

Scenariusza, według którego toczyło się spotkanie w Szczecinie, nikt by nie przewidział. Patrząc na historię piłki, to kilka lat temu widzieliśmy zwycięstwo 5:2 drużyny, która szybko straciła dwa gole. 19 sierpnia 2018 roku dokonała tego na terenie Lecha Poznań Wisła Kraków. – Trudno po takim meczu powiedzieć coś pozytywnego – nie krył Dawid Kroczek, trener Cracovii. W pierwszych 15 minutach strzeliliśmy dwie bramki i mieliśmy mecz pod pełną kontrolą. Potem oddaliśmy inicjatywę, graliśmy na przetrwanie i nie tworzyliśmy sytuacji. Proste błędy indywidualne, dwa samobóje, rzut karny, dwa gole po stałych fragmentach – wielu z nas nie widziało takiego spotkania i takich bramek w jednym meczu. To trudny moment, tym bardziej że jeśli tak rozpoczynasz mecz, to w dużej mierze powinieneś go kontrolować, a nie doprowadzić do sytuacji, którą się zakończył. Wszyscy jesteśmy wściekli na to, co się wydarzyło i musimy jak najlepiej podziałać, by to się nie powtórzyło.

Zapewnił, że po kwadransie nie kazał piłkarzom bronić wyniku. Uważa, że z rytmu wybiła ich przerwa. W pierwszej połowie sędzia dwukrotnie zatrzymywał grę ze względu na zachowanie kibiców. Po ostatnim gwizdku piłkarze z Krakowa zeszli do szatni i zapanowała w niej kompletna cisza. – Czeka nas teraz przerwa reprezentacyjna, sporo naszych zawodników wyjeżdża. Nie jesteśmy w stanie zamknąć tego spotkania całościowo i podsumować. Jak cała drużyna będzie do dyspozycji, przedyskutujemy wszystko, co miało miejsce – zapowiedział opiekun „Pasów”.

Pogubili się

Zdaniem wielu, niewielka strata Cracovii do podium po pierwszej części sezonu była wynikiem na wyrost. To zespół na miejsca 8-10 i powoli widać to w tabeli. Jedna wygrana w 11 ostatnich meczach mówi wiele. Jesienią zawodnicy narobili kibicom apetytu na grę o medale, a od dłuższego czasu odzierają ich ze złudzeń. Na najdalszy wyjazd w sezonie pojechało wielu fanów i przeżyli upokorzenie. – Biorę za zaistniałą sytuację odpowiedzialność i po ludzku jest mi przed Kibicami wstyd, także tymi, którzy tak licznie nas wspierali w Szczecinie. Jednak to nie czas, aby się wykazywać na twitterze. Gwarantuję, że sprawy nie lekceważymy, a różne decyzje są podejmowane na bieżąco – odpisał na portalu X jednemu z fanów prezes Mateusz Dróżdż.

Po takim wyniku trudno wskazywać pozytywy, ale spróbujmy. Na pewno jest nim przełamanie Benjamina Kallmana, który zaliczył dublet po czterech meczach bez trafienia. Fin nie był jednak bezbłędny, bo piąty gol dla „Portowców” idzie na jego konto. – Zaczęliśmy naprawdę dobrze, czułem, że mamy mecz pod kontrolą, ale jeszcze w pierwszej połowie zaczęliśmy tracić dynamikę gry i na końcu nie byliśmy wystarczający dobrzy. Drugą połowę zaczęliśmy w porządku, ale po czerwonej kartce mecz był ciężki i w końcówce się pogubiliśmy. Nie jesteśmy w złej sytuacji. Wynik wygląda źle, ale gdybyśmy grali trochę mądrzej i może mieli nieco więcej szczęścia w niektórych sytuacjach, to inaczej by to wyglądało – mówił najlepszy strzelec pięciokrotnego mistrza kraju.

Michał Knura