Sport

Kolarem na ŁKS?

To debiut, o jakim można marzyć! – cieszył się po meczu ze Stalą Mielec nowy napastnik Ruchu, który szybko może wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce.

Marko Kolar to siódmy Chorwat w barwach Ruchu. Fot. Marta Badowska/Press Focus

RUCH CHORZÓW

Kto wie, czy 61 minuta spotkania w Mielcu nie była pewnego rodzaju momentem zwrotnym dla chorzowskiej ekipy. Właśnie wtedy bowiem z boiska zszedł Tomasz Bała, a zastąpił go debiutujący w drużynie Marko Kolar. Po 26 minutach Chorwat cieszył się z pierwszego trafienia w nowych barwach, przy którym asystowało mu jedno z największych pozytywnych zaskoczeń w szeregach Niebieskich (jeśli nie w ogóle w 1. lidze), czyli Nikodem Leśniak-Paduch.

Pochwała od trenera

– To debiut, o jakim można marzyć. Dla każdego zawodnika strzelenie gola w pierwszym meczu w nowym klubie to najlepsze, co może się wydarzyć i co buduje pewność siebie. Było trochę gratulacji, cieszę się. Szkoda, że nie wygraliśmy tego meczu, ale wyciągnąć z 0:2 na 2:2, to też jest coś – mówił klubowym mediom po ostatnim gwizdku Kolar, na którego pochwałę zdecydował się też oficjalnie... trener Waldemar Fornalik. A nie jest to taki częsty obrazek! Być może na korzyść Chorwata działa doświadczenie, bo jest on jednym z 12 zawodników w kadrze Ruchu, który skończył już 30 lat. 20 września do tego grona dołączy też Dominik Preisler. Raczej „stara” kadra jest w Chorzowie faktem niepodważalnym i taki styl budowy zespołu budzi pewne wątpliwości, ale może akurat w Mielcu pomogło to w wywalczeniu remisu. – Nawet gdy przegrywaliśmy różnicą dwóch bramek, miałem w sobie wiarę, że można to odwrócić. Wiedzieliśmy, że jest na to szansa, tylko trzeba strzelić tego pierwszego gola – przyznał Kolar.

Walczy o skład

O co zaś chodzi z momentem zwrotnym? Gdy przy Cichej nie było jeszcze Kolara, a kontuzję leczył Daniel Szczepan, niemalże niepodważalne miejsce w wyjściowej jedenastce miał wspomniany Bała (no chyba że akurat na szpicę był przesunięty Patryk Szwedzik, nominalny skrzydłowy). Sprowadzony ze Stali Rzeszów rosły snajper zagrał w każdym z 8 meczów, z czego w 6 od początku, ale stać go było tylko na dwie asysty w spotkaniu ze swoim byłym klubem. Były mecze, kiedy Bała nie otrzymywał żadnych podań, np. w Niepołomicach, ale w większości meczów miał swoje sytuacje, lecz żadnej jeszcze nie wykorzystał. Tak samo było w Mielcu. Kolar natomiast wszedł i zrobił swoje. Czy to przyspawa Bałę do ławki rezerwowych? – Walczę o miejsce w składzie. Mamy teraz przerwę na kadrę, przygotowujemy się do meczu z ŁKS-em. Czekam na niego, by móc zaprezentować się przed naszymi kibicami – zapowiedział bojowo Kolar.

Było ich siedmiu

Co ciekawe, nowy napastnik Ruchu jest siódmym piłkarzem rodem z Chorwacji, który zakłada trykot z Erką na piersi. Jednym z pierwszych obcokrajowców w klubie był Toni Jurjev, bramkarz, który zagrał w nim tylko jeden mecz, w sierpniu 2002 z Wisłą Kraków i... wpuścił 5 goli, m.in. hat tricka od Macieja Żurawskiego. Kolejnym był stoper Toni Golem (12 meczów w sezonie 2007/08), który obecnie znowu jest w Polsce, tyle że w roli asystenta trenera w Śląsku Wrocław. Natomiast trenerem bramkarzy w Zagłębiu Sosnowiec jest Matko Perdijić, który w latach 2007-13 zagrał dla Ruchu 53 razy, zachowując 21 czystych kont. Kiedy Niebiescy spadali z 1. ligi w 2018 roku, na skrzydle hasał Vilim Posinković, którego nie pamięta się z 19 spotkań, 2 goli i 5 asyst, ale kompromitujących zdjęć po porażce z GKS-em Tychy (m.in. z alkoholem), wskutek czego jego kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron („Jestem rozczarowany, ale wiedziałem, że tak się stanie. Czuję się strasznie, popełniłem błąd, ale nie mogę już tego zmienić”.). Kolejni Chorwaci to już świeższa sprawa – Dante Stipica bronił w ostatnim sezonie ekstraklasowym w rundzie wiosennej (14 występów, 5 czystych kont), Andrej Lukić cały czas jest w zespole, obecnie jako rezerwowy, a najnowszy rozdział chorwackiej historii zaczął pisać Kolar.

Piotr Tubacki

39 DEBIUTANTÓW strzeliło gola w swoim pierwszym meczu dla Ruchu Chorzów. Ostatnim z nich został Marko Kolar. Wcześniej sztuka ta udała się Patrykowi Szwedzikowi w 1. kolejce bieżącego sezonu, kiedy w występie nr 1 trafił do siatki Puszczy Niepołomice.