Kielecka rewelacja
Trwa świetna passa Korony. W sześciu wiosennych meczach zdobyła już 14 punktów!
Mariusz Fornalczyk ciągnie ofensywną grę rewelacyjnej Korony. Fot. Piotr Polak/PAP
Nie do zatrzymania!
Już zimowe sparingi w Turcji pokazały, że pod okiem Jacka Zielińskiego „Złocisto-krwiści” nabierają rozpędu. Remis z Dinamo Zagrzeb, które o włos przegrało walkę o 1/16 finału Ligi Mistrzów, czy pogrom słynnego bułgarskiego CSKA Sofia 7:0 mogły zwiastować dobrą drugą część rozgrywek, ale... sparingi to jedno, a rzeczywistość ligowa to inna sprawa. Tymczasem na ekipę ze Świętokrzyskiego nie ma mocnych! Pokazał to także piątkowy mecz, bardzo ważny, z Puszczą Niepołomice. Jedenastka z Małopolski walczy o byt, a w Kielcach, po dobrze wykonanym karnym w wykonaniu Artura Craciuna, prowadziła. Jeszcze przed przerwą wyrównał jednak niesamowity Mariusz Fornalczyk, kto wie, czy nie najlepszy ligowy piłkarz wiosną 2025. Młodzieżowy reprezentant Polski strzela, asystuje, wypracowuje sytuacje bramkowe... Jest w świetnej dyspozycji!
- Wyszliśmy z kontrą trzech na jednego. Widziałem, że obrońca Puszczy cały czas cofa się, więc zdecydowałem się na strzał i piłka wpadła do siatki – opisywał swoje trafienie wychowanek Polonii Bytom. - Źle weszliśmy w mecz, straciliśmy gola po rzucie karnym za przypadkowe zagranie ręką, ale w dobrym momencie wyrównaliśmy, zdobyliśmy gola do szatni. Wychodząc na drugą połowę, czuliśmy już, że wygramy ten mecz – dodał. Zwycięskiego gola strzelił w końcówce Martin Remacle. - Tworzyliśmy dobre sytuacje, graliśmy zespołowo, dlatego byliśmy tacy pewni siebie. Wiedzieliśmy, że mimo nieudanego początku i tak wygramy. Dla mnie to pierwszy gol w ekstraklasie w tym sezonie. Jestem szczęśliwy, że ta bramka dała nam zasłużone zwycięstwo – podkreślił Belg.
W sześciu wiosennych grach Korona zdobyła 14 punktów i to najlepszy bilans wiosną w ekstraklasie. Na tym etapie rozgrywek wywalczyła niewiele punktów mniej, niż przez całą pierwszą część rozgrywek (18)! Kielczanie szybkim krokiem zmierzają do górnej części tabeli, a przecież jeszcze nie tak dawno przez wielu skazywani byli na spadek.
Wciąż bez zwycięstw
Drugi piątkowy mecz - Śląska z Pogonią - rozczarował. Choć w całym spotkaniu we Wrocławiu piłkarze obu drużyn uderzali na bramkę 31 razy, 8 trafień było celnych, ale niewiele takich, które byłyby w stanie zaskoczyć bramkarzy, z jednej strony Rafała Leszczyńskiego, a z drugiej Valentina Cojocaru. Strata punktów u siebie to kolejny krok do spadku wrocławian, którzy jak nie wygrywali, tak nadal nie wygrywają. Tymczasem trener Ante Simundza jest… zadowolony. - To był bardzo dobry, intensywny mecz. Jestem zadowolony z tego, co pokazaliśmy na boisku i szkoda, że nie zdobyliśmy trzech punktów. Grać jednak na takim poziomie z jedną z najbardziej intensywnych drużyn, jaką jest Pogoń, może nas cieszyć. Byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, ale remis jest sprawiedliwym wynikiem. Cały czas wierzę w utrzymanie. Skoro jest matematyczna możliwość, to jakimi bylibyśmy sportowcami, gdybyśmy nie wierzyli – mówił Słoweniec.
Michał Zichlarz