Sport

Katastrofa. I co dalej?

Michał Zichlarz

Co mi się przypomniało, patrząc na smutne obrazki z końcówki meczu Portugalia – Polska? Inna nasza „wyprawa” na Półwysep Iberyjski, również zakończona piłkarską katastrofą, jak ta w piątkowy wieczór w Porto. Było to ponad 14 lat temu. W czerwcu 2010 zagraliśmy w Hiszpanii z mistrzami Europy. To był ostatni sprawdzian gospodarzy przed wylotem na mundial do RPA. Dwie bramki stracone przez nas w pierwszym kwadransie, a cztery po przerwie... Skończyło się na 0:6 z późniejszym mistrzem świata. Co zapamiętaliśmy po tamtym starciu? Naszych zawodników biegających i proszących rywala o koszulki. Marny to był widok kadry prowadzonej przed Franciszka Smudę.

Oby nasz sztab nie zapomniał wpisać do protokołu meczowego Karola Świderskiego! Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus.pl

Teraz jest gorzej. Z Portugalczykami graliśmy o coś, o ważne punkty. Nie ma co w ogóle patrzeć na dobrą grę Biało-czerwonych do przerwy. Gra się 90 minut, a nie 45. 

Sięgając pamięcią wstecz, można przywołać też słowa byłego selekcjonera Wojciecha Łazarka, który po przegranym 1:3 meczu z Irlandią w Dublinie w maju 1988 roku mówił, szukając pozytywów po porażce: - Choć pierwszą połowę przegraliśmy 0:3, to drugą wygraliśmy 1:0 – stwierdził ku uciesze i pokrzepieniu serc popularny „Baryła”.

Po klęsce w Porto nikomu nie jest do śmiechu. Nad obliczem tak fatalnie grającej reprezentacji Polski nie można przejść do porządku dziennego. Poczynając od bramkarza. W piątek wieczorem między słupkami mógł wisieć ręcznik i nie byłoby różnicy, czy stoi tam Marcin Bułka, czy nie. Tak chwalony w lidze francuskiej bramkarz z sześciu strzałów w kierunku bramki przepuścił pięć. Oczywiście nie tylko golkiper jest winny. Żałośnie wyglądało to, jak Taras Romanczuk starał się przy pierwszym przez nas straconym golu powstrzymać Rafaela Leao. Błyskotliwy piłkarz był dwa razy szybszy z piłką niż nasz defensywny pomocnik bez niej.

Spójrzmy przy okazji na liczbę straconych goli. Biało-czerwoni w pięciu grach w Lidze Narodów stracili ich – do soboty, bo teraz „przebili” nas Bośniacy - najwięcej we wszystkich czterech Dywizjach, bo już 14! To katastrofa. Selekcjoner Michał Probierz tak zafiksował się na graniu piłką, na graniu do przodu, że zapomniał o fundamencie. A czym jest fundament w piłce nożnej? Wszystko zaczyna się od defensywy. To jest klucz. Co mi z tego, że gramy fajnie dla oka, skoro co mecz inkasujemy po trzy gole - jak to było w październikowych grach czy teraz pięć? Ze Szkotami o być albo nie być też będziemy grać ładny futbol? Nie tędy droga. Problemy kadrowe? Inni też je mają, na wszystko trzeba być przygotowanym, tymczasem nasz sztab w piątek wieczorem pokazał, że niestety nie jest.Niewpisanie do protokołu meczowego Karola Świderskiego to rzecz niepojęta. Przecież na meczach dzieci kierownicy drużyny czy trenerzy wypełniają odpowiednie formularze i składają u sędziego. Śmieje się z nas futbolowy świat! 

W poniedziałek wieczorem walczymy z „The Tartan Army” o uratowanie twarzy i zachowanie trzeciego miejsca w grupie A, które da nam możliwość gry w barażach o utrzymanie się w elicie. Jest o co grać.