Sport

Kapitan wrócił do gry

Stoper Nemanja Nedić zagrał jak rasowy prawoskrzydłowy i GKS Tychy postawił pieczęć na zwycięstwie.

Nemanja Nedić jest przekonany, że jego drużyna nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Fot. Lukasz Sobala/PressFocus

Występujący od 2020 roku w GKS-ie Tychy Nemanja Nedić szybko zyskał sympatię i uznanie kibiców. Był chwalony nie tylko wtedy, kiedy „Trójkolorowi" wygrywali. Nawet gdy drużynie nie szło, wychowanek FK Radniczki Berane stawiany był za wzór ambicji i zaangażowania. Dostrzegli to także koledzy z drużyny i Czarnogórzec, mający za sobą 12 występów w europejskich pucharach (w barwach Sutjeski Nikszić, z którą zdobył dwukrotnie tytuł mistrza ojczystego kraju, grał w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów oraz w kwalifikacjach do Ligi Europy) został wybrany na kapitana. Z opaską na ramieniu zadebiutował 16 lipca 2022 roku, przejmując dowództwo od Konrada Jałochy, ale w następnym spotkaniu oddał insygnia władzy Maciejowi Mańce. Dwa miesiące później został praktycznie na stałe tym, który nie tylko wyprowadza tyszan na murawę. W 128 występach w I lidze oraz w jednym spotkaniu barażowym o ekstraklasę, a także w 5 meczach pucharowych, 56 razy pełnił tę zaszczytną funkcję.

W tym sezonie jednak nie wszystko układało się po myśli Nedicia. Można nawet powiedzieć, że to jego najgorszy sezon w GKS-ie Tychy. Nieudaną dla całego zespołu pierwszą rundę okupił golem samobójczym „dobijającym” tyszan w meczu ze Stalą Rzeszów, przegranym aż 1:5, a na dodatek 28 października „złapał” czerwoną kartkę ze Zniczem Pruszków. Miał też sporo niepewnych interwencji, więc wypadł z gry, a ponieważ drużyna z obroną w składzie: Jakub Budnicki, Jakub Tecław i Marko Dijaković złapała rytm, to w pięciu meczach na przełomie listopada i grudnia zagrał tylko 3 minuty. Wszedł na boisko w ostatnim ubiegłorocznym spotkaniu z Kotwicą Kołobrzeg w 87 min, zastępując Budnickiego, schodzącego z murawy przy brawach za gola.

Wskoczył do składu

Żelazna defensywa z udanych spotkań na zakończenie 2024 roku przeniosła się na początek tegorocznych rozgrywek i Nedić wyjazdowy mecz z Wartą Poznań oglądał zza linii bocznej. W następnym spotkaniu z Chrobrym Głogów nastąpił jednak przełom. Czerwoną kartkę – po dwóch żółtych – zobaczył Budnicki i Czarnogórzec wszedł na ostatni kwadrans, by pomóc kolegom bronić prowadzenia 3:1. Wywiązał się ze swojego zadania i wskoczył do składu, zastępując kolegę, który najpierw musiał odpokutować kartkową pauzę, a następnie się wykurować. W ten sposób kapitan wrócił do gry, a trener Artur Skowronek ma teraz kłopoty bogactwa. - Jakubowi będzie trudno wrócić do składu wyjściowego - powiedział na konferencji prasowej po meczu z Pogonią Siedlce trener tyskiej drużyny. - Cieszy mnie rozwój „Nemy”, bo nie pamiętam - a obserwuję I ligę naprawdę długo - żeby on odnalazł się w tak małej, dynamicznej grze, żeby był tyle razy pod polem karnym przeciwników i uczestniczył w kluczowych momentach ofensywnych. Cieszę się bardzo, bo to jest efekt olbrzymiej pracy. Dziękuję więc piłkarzom za zaufanie i myślę, że wszyscy czujemy, że jednostki się rozwijają i dlatego drużyna idzie do góry.

Wchodzić w pole karne rywali

Nemanja Nedić na przedsezonowym spotkaniu z dziennikarzami zapewniał, że w każdym treningu każdy zawodnik GKS-u Tychy daje z siebie wszystko, żeby pokazać trenerowi, że jest gotowy do gry. - Czuję się dobrze, ale uważam, że każdy z kolegów może powiedzieć to samo, że jest gotowy wejść na boisko i zrobić to, czego trener od nas wymaga i oczekuje – zapewnił stoper z Czarnogóry. - Przepracowałem cały okres przygotowawczy razem z drużyną. Mieliśmy sporo takich bodźców, które pchały nas do przodu dosłownie i w przenośni. Naładowaliśmy baterie oraz dopracowaliśmy grę defensywną oraz wypracowaliśmy schematy akcji ofensywnych, zaczynając je od bramkarza. Mamy w bramce Marcela Łubika, który bardzo dobrze gra nogami, więc chcemy z tego korzystać. Chcemy też jako obrońcy włączać się do ataku i to nie tylko przy stałych fragmentach gry. Trener nas do tego zachęca i dużo czasu w zimowych przygotowaniach poświęciliśmy na atak, więc staramy się wchodzić w pole karne przeciwników. Jako obrońcy mamy od trenera przyzwolenie i czujemy taką swobodę, że możemy być pod bramką rywali i jak najwięcej grać do przodu, dawać asysty i strzelać gole.

Jakość i potencjał

Na potwierdzenie tych słów można przytoczyć akcję tyszan z 66 min meczu z Pogonią Siedlce. Nedić włączył się do ataku i po rozegraniu piłki z Julianem Keiblingerem wbiegł w okolice „szesnastki” gości niczym rasowy prawoskrzydłowy i z linii bocznej pola karnego idealnie dograł futbolówkę do Bartosza Śpiączki, który strzałem z 10 metra pod poprzeczkę postawił pieczęć na zwycięstwie tyszan 2:0. - Wiadomo że każdy obrońca lubi grać do przodu – dodał Czarnogórzec. - Ja też nie ukrywam, że cieszę się, gdy mogę atakować i uwielbiam czasem zostać na pozycji numer 9, ale przez to, co robię od tylu lat, trzymam się swojej pozycji, bo jestem stoperem. Pozytywnie odbieramy jednak ten styl, który nam proponuje trener, namawiając do swobody i robienia tego, co się czuje na boisku i dawania drużynie jak najwięcej w ofensywie. Pokazaliśmy w naszych ostatnich meczach, że mamy jakość i potencjał, żeby grać do przodu i że jesteśmy drużyną, która lubi wysoki pressing, chce atakować i dobrze się w tym czujemy.

Patrzeć do przodu

Kibice przyzwyczajeni do typowej gry obronnej stopera z Czarnogóry nie mają nic przeciwko temu, żeby Nedić do ofiarnej i skutecznej defensywy dodawał jak najczęściej gole i asysty. Na razie w tej rubryce może wpisać 7 trafień i 5 podań otwierających drogę do bramki. - Już w momencie, w którym nasza drużyna jesienią zaczęła dobrze funkcjonować, ale mnie nie było na boisku, czułem, że jestem w dobrej formie i nie uważam, że mielibyśmy gorsze wyniki gdybym był na murawie – powiedział piłkarz mający kontrakt z GKS-em Tychy do 30 czerwca 2026 roku. - Jestem przekonany, że już wtedy pomógłbym drużynie i że dobrze wyglądałaby także ze mną w składzie. Naprawdę czułem się dobrze i tak samo czuję się teraz, ale decyzja kto ma grać należy do trenera. W szatni mamy dobrą atmosferę. Liczymy, że będziemy kontynuować to, co zaczęliśmy robić w końcówce rundy jesiennej, a nasza seria będzie rosnąć, że będziemy się pokazywać z jak najlepszej strony, a kibice przyjdą, dadzą nam wsparcie i będziemy razem robić dobre wyniki. Zaczynaliśmy rundę wiosenną, mając 12 punktów straty do strefy barażowej, ale ambicja każdego zawodnika nie pozwalała nam oglądać się za siebie tylko każe odważnie patrzeć do przodu. Jakby nie było w nas tej motywacji i wiary w siebie, to nie byłoby nas w piłce nożnej. Uważam, że każdy stawia sobie wysoko poprzeczkę.

Swobodnie mówi po polsku

Co godne podkreślenia, Nemaja Nedić swobodnie mówi po polsku. Przebywa w naszym kraju od 22 lipca 2020 roku i zadomowił się tu z całą rodziną. - Mogę powiedzieć, że czuję się w Polsce bardzo dobrze – twierdzi Nemanja Nedić. - Sladzia oraz nasz prawie 4-letni syn Vuk, który chodzi do przedszkola, i roczna córka Nikolija, która się urodziła w Polsce, też się zadomowili. Spędzamy tu 90 procent czasu. Uczymy się języka, choć żona jeszcze wstydzi się mówić, żeby nie popełnić jakiegoś błędu, ale już bardzo dużo rozumie. Przyzwyczailiśmy się i funkcjonujemy dobrze, więc jesteśmy szczęśliwi, a gdy rodzina jest zadowolona, to jej głowa może się skupić na tym, co lubi robić najbardziej. Dla mnie jest to gra w piłkę, a moim od zawsze najbardziej ulubionym piłkarzem był stoper Nemanja Vidić. Reprezentant Jugosławii, Serbii i Czarnogóry oraz Serbii, znany kibicom z występów w Manchesterze United, z którym 5-krotnie został mistrzem Anglii oraz wygrał Ligę Mistrzów i Klubowe Mistrzostwo Świata, zakończył już karierę jako zawodnik Interu Mediolan w 2016 roku, więc teraz nie mam boiskowego idola. A na Vidicia patrzyłem już jako 5-latek, podziwiając jego waleczność i umiejętności. Był moim wzorem. Natomiast w ofensywie moim ulubieńcem był i pozostanie Ronaldinho, którego zwody, gole i piękne akcje mógłbym oglądać bez końca.

Na dobrej drodze

A jak długo Nemanję Nedicia będą oglądali kibice GKS Tychy w koszulce z trójkolorowym trójkątem? Mimo że były oferty z innych klubów, to stoper z Czarnogóry zbliżający się do 30. urodzin, które będzie obchodził 6 kwietnia, nie myśli o zmianie barw klubowych. - Jestem domatorem, a skupiam się na tym, co jest tu i teraz – wyjaśnił kapitan tyszan. - Głową i sercem jestem w GKS-ie Tychy, więc nie myślę o nowym klubie, nawet w... Arabii Saudyjskiej. Jestem w Tychach, walczę dla GKS-u i najważniejsze jest dla mnie to, żebyśmy wykonali zadanie, które przed tym sezonem sobie postawiliśmy. Czuję, że jesteśmy na dobrej drodze.

Jerzy Dusik