Sport

Kanonier odpalił petardę

Udana pogoń za Pogonią – debiutant dał Śląskowi zwycięstwo w Siedlcach.

Tak świętował Michał Rosiak gole dla juniorskiego zespołu Arsenalu. Ten sobotni, dla Śląska, też dał mu frajdę. Fot. UK Sports Pics/SIPA/PressFocus

- W momencie wprowadzenia zmienników poziom naszej gry się podniósł. Każdy z nich dał dziś na boisku coś ważnego – trener wrocławian, Ante Simundza, po końcowym gwizdku zacierał ręce. Trudno mu się dziwić: po zwycięstwie wyszarpanym w takich okolicznościach, jak miało to miejsce w Siedlcach, radość jest autentyczna i spontaniczna!

„Szczupak” w sieci

Do sobotniego wieczoru siedlczanie pochwalić się mogli najszczelniejszą obroną. Stracili ledwie siedem goli, a tylko dwa z nich – na własnym stadionie. - To trudny teren, więc wygranie tego meczu to dla nas duża wartość – dodawał z uśmiechem doświadczony Patryk Sokołowski. - A zwycięstwo cieszy jeszcze bardziej, gdy odwracasz wynik – dopowiadał.

Wrocławianie zaczęli dobrze, a potwierdzeniem ich przewagi był gol Damiana Warchoła jeszcze przed upływem pół godziny gry. Całkiem ładny „szczupak” dał gościom prowadzenie i... samouspokojenie. - Zaczęliśmy grać tak, jak tego chciał przeciwnik – frasował się wspomniany Simundza.

Stoperzy na karuzeli

Gospodarze dwukrotnie zaatakowali lewą stroną, bo fantastycznie dysponowany był tam Maciej Famulski. Najpierw „wziął na karuzelę” Mariusza Malca i wyłożył „ciasteczko” Przemysławowi Misiakowi, a potem sam wpakował piłkę z ostrego kąta do bramki Michała Szromnika po tym, jak Serafin Szota zaczął szukać swych korków wkręconych w ziemię po dryblingu siedlczanina. Na usprawiedliwienie obu stoperów zaznaczyć trzeba, że Tomasso Guercio, który powinien być pierwszą przeszkodą dla Famulskiego, w obu sytuacjach raczej podziwiał gwiazdy na niebie, niż próbował realizować nakazane mu zadania...

Jakość z ławki

Krótko po przerwie duet Famulski – Misiak mógł definitywnie rozstrzygnąć wynik. Ten pierwszy przymierzył w poprzeczkę, ten drugi poprawił... w słupek. Na tyle rozjuszyło to opiekuna gości, że masowo zaczął przeprowadzać zmiany. Kluczowa okazała się ta ostatnia: wejście na boisko Jehora Szarabury w 81 minucie. Zaraz potem Ukrainiec prostopadłym podaniem otworzył drogę do bramki Przemysławowi Banaszakowi. A po kolejnych minutach z linii końcowej idealnie wycofał piłkę na 10 metr. Strzał Marca Llinaresa został obroniony, petarda odpalona przez Michała Rosiaka – już nie. To kolejny zmiennik, który dał jakość po wejściu na murawę, na dodatek debiutant. - Oczywiście, że jest to debiut – marzenie. Jak wchodzisz w takim momencie, na 20 minut, to marzysz, żeby zrobić coś ważnego i odwrócić losy meczu. Chciałem pokazać swoją energię, zmienić obraz gry. To się udało i bardzo się cieszę – mówił klubowym mediom Śląska 19-latek, który ostatnie dziewięć lat spędził w akademii Arsenalu. I faktem jest, że uderzenia z 88 minuty nie powstydziłby się żaden „Kanonier”!

(DaL)

OCENA MECZU ⭐ ⭐ ⭐ ⭐

◼ Pogoń Siedlce – Śląsk Wrocław 2:3 (2:1)

0:1 – Warchoł, 29 min, 1:1 - Misiak, 40 min, 2:1 – Famulak, 43 min, 2:2 - Banaszak, 85 min, 2:3 – Rosiak, 88 min

POGOŃ: Lemanowicz – Misiak, Dembek, Flis, Jakubik – Famulak, Dzięcioł (73. Pakulski), Drąg, Szuprytowski (64. Zielonka), Demianiuk (73. Rybak) – Podliński. Trener Adam NOCOŃ.

ŚLĄSK: Szromnik – Guercio (73. Rosiak), Szota, Malec, Llinares - Marjanac (46. Klimek), Sokołowski, Jezierski (62. Banaszak), Halimi, Samiec-Talar (62. Kozak) – Warchoł (81. Szarabura). Trener Ante SIMUNDZA.

Sędziował Albert Różycki (Łódź). Widzów 2756. Żółte kartki: Dzięcioł, Podliński, Lemanowicz, Misiak - Llinares, Banaszak.