Sport

Kamil mi zaimponował

Anna Bieleń-Żarska to najmłodsza w historii polskiego tenisa halowa mistrzyni Polski.

Szkoda, że Kamila Majchrzaka z US Open wyeliminowała kontuzja. Fot. IMAGO/PressFocus

TENIS

Mistrzowski tytuł Anna Bieleń-Żarska zdobyła w 1994 mając 14 lat i 248 dni. Ten sukces powtórzyła jeszcze kilka razy, po raz ostatni w roku 2002, kiedy została drużynową mistrzynią kraju. Później wyemigrowała do USA, gdzie dziś szkoli adeptów tenisa i obserwuje rywalizację w wielkoszlemowym US Open.

- To był najlepszy okres w mojej karierze. Byłam wówczas sklasyfikowana na 146. miejscu w rankingu WTA i trzy razy reprezentowałam Polskę w rozgrywkach Fed Cup. Prócz wielu tytułów w mistrzostwach kraju we wszystkich kategoriach wiekowych mam także w dorobku srebrny medal z Uniwersjady - przypomniała Anna Bieleń-Żarska w rozmowie z PAP.

Jak na tamte czasy oraz fakt, że pochodzi z Kędzierzyna-Koźle, gdzie tenis nie był popularny, to spore osiągnięcia. Jak sama oceniła, dziś uprawianie tego sportu jest dużo łatwiejsze organizacyjnie, bo są istnieją lepsze możliwości, a dzięki internetowi dostęp do cennych i fachowych informacji stał się dużo prostszy.

- Za moich czasów nie było nawet telefonów stacjonarnych, a co dopiero komórkowych lub internetu. Zgłoszenia do zawodów wysyłało się faksem. Dziś jest także łatwiej o znalezienie sponsora oraz o miejsce do treningu. Dla porównania moje zajęcia zimą odbywały się na... parkiecie szkolnej hali sportowej. Inaczej było też na turniejach, np. na Australian Open zaraz po przylocie szukałam budki telefonicznej, aby powiadomić rodziców, że szczęśliwie doleciałam – wspominała.

18 lat temu wyemigrowała za ocean. Zamieszkała w Nowym Jorku, ale ze swojej tenisowej pasji nie zrezygnowała i szybko zajęła się szkoleniem.

- Pracuję w jednej z nowojorskich akademii tenisowych. Mamy spory obiekt, który liczy aż 17 kortów w hali. Najlepsza z moich zawodniczek była 408. w rankingu WTA. Dla mnie sukcesem szkoleniowym jest pomoc zawodnikom w osiągnięciu ich celów oraz realizacji marzeń, w szeroko pojętym rozumieniu, nie tylko w przełożeniu na profesjonalną karierę. Wielu zawodników i zawodniczek w USA trenuje nie tylko, aby osiągnąć sukces na arenie międzynarodowej. Bardzo często celem jest stypendium od dobrej uczelni - zaznaczyła i dodała, że pracuje również jako przewodnicząca zarządu ds. turniejowych dla amerykańskiej federacji (USTA) w wydziale na Wschodnie Wybrzeże.

Była tenisistka dba nie tylko o rozwój czyichś dzieci. Pod jej opieką jest także jej 16-letni syn Sebastian, który ma na koncie mistrzostwo USA do 12 i 14 lat.

- Obecnie gra w turniejach ITF juniorów, gdzie jego najwyższą pozycją było 289. miejsce. Wygrywał turnieje J60 w singlu i w deblu. W przyszłym roku będzie walczył o występ w juniorskich edycjach Wielkich Szlemów - przekazała.

Jako mieszkanka Nowego Jorku każdego roku nie marnuje okazji i wybiera się na Billie Jean National Tennis Center, aby na żywo obejrzeć zmagania w US Open. Według niej jest to fantastycznie zorganizowany turniej, z coraz większą pulą nagród.

- Z polskich akcentów w tym roku świetnie zaprezentował się Kamil Majchrzak. Zaimponował mi i udowodnił, że mimo dużych problemów i trudności można wrócić do Wielkiego Szlema w bardzo dobrej formie. Po stronie kobiecej miło jest znów zobaczyć w akcji tenisowe mamy, tj. Taylor Townsend i Naomi Osakę, które po długich przerwach również wracają do świetnej dyspozycji. W przypadku Japonki również mamy polski akcent, bo jej trenerem jest przecież Tomasz Wiktorowski. Trzymam kciuki za więcej rodzimych akcentów za rok! - podsumowała Bieleń-Żarska.

Z Nowego Jorku Tomasz Moczerniuk/PAP