Sport

Kamil Grabara inspiruje (na) Maksa

Katowicki „Monopol” ma... monopol na Biało-czerwonych, gdy przychodzi im grać na Śląsku. Symboliczny jest fakt, że na debiutanckie zgrupowanie Jana Urbana, mocno ze Śląskiem związanego, jako pierwszy dotarł chłopak również rodem z tych stron.

Kamil Grabara - kandydat numer 1 do polskiej bramki? Fot. PAP/Michał Meissner

REPREZENTACJA POLSKI

A miał najdalej ze wszystkich – trzeba od razu zaznaczyć. Bartosz Slisz przyleciał na wezwanie nowego selekcjonera prosto zza oceanu.  Swój mecz grałem już w sobotę, cała podróż przebiegła bardzo sprawnie. Teraz z ciekawością czekam na pierwszą odprawę i trening, bo nie miałem jeszcze okazji osobiście poznać nowego selekcjonera – tłumaczył urodzony w Rybniku pomocnik Atlanty United. Był jednym z niewielu kadrowiczów, którzy przybyli do Katowic przed 13.30, czyli zaplanowaną w harmonogramie porą obiadu dla naszych reprezentantów. Właściwie punktualny był jeszcze tylko Przemysław Wiśniewski. Absolutny debiutant, z zawadiacko założoną daszkiem do tyłu czapeczką, przez wielu kibiców... nie został rozpoznany. „Kto to?” - przez gąszcz głów przebiegł szmer pytania. Łukasza Skorupskiego z kolei rozpoznano bez problemów, ale ten do hotelu wszedł bez zatrzymania się przy fanach. Muszę zdążyć na obiad – tłumaczył.

Niezłe z niego „Ziółko”

Każdy, kto z obiadu zechce skorzystać, na pewno go dostanie – dyrektor „Monopolu”, Piotr Dyduch, na zegarek nie spoglądał wcale. Sprawnie za to kierował kolejne samochody z kadrowiczami bezpośrednio pod główne wejście do hotelu. Większość reprezentantów chętnie rozdawała autografy, podpisywała koszulki i piłki, pozowała do zdjęć z kibicami. Szaleństwo ogarnęło fanów co najmniej trzykrotnie. Po raz pierwszy – gdy z czarnego volkswagena wysiadł Jan Ziółkowski. Pisk zachwyconych nim licznie zgromadzonych nastolatek, które bezpośrednio z inauguracji roku szkolnego przyszły pod bazę reprezentacji, słyszalny był daleko od ulicy Dworcowej. „Niezły przystojniak” wymieniały między sobą uwagi fanki.

Wyzerowany licznik „Grosika”?

Wielkie emocje wzbudził też Kamil Grosicki, dla którego jest to „życiu po życiu” powrót do reprezentacji trzy miesiące po tym, jak się z nią oficjalnie pożegnał. „Grosik,Grosik” rozległo się skandowanie, gdy 96-krotny reprezentant kraju pojawił się przed hotelem. Teraz trzeba mu chyba licznik wyzerować i liczyć gry od nowa – śmiał się Jakub Kamiński, który dotarł do Katowic w świetnym humorze.

Po raz trzeci tłum zgromadzony przed „Monopolem” zafalował, gdy z kolejnej limuzyny wysiadł Robert Lewandowski. Kilka lat wcześniej „Lewy” wjeżdżał do hotelu bocznym wejściem, na wewnętrzny dziedziniec, z dala od łowców autografów. Teraz – być może niepewny kibicowskich nastrojów po czerwcowej „dezercji reprezentacyjnej” postanowił podbić nieco licznik bezkrytycznego uwielbienia fanów dla niego.

Maks chce być jak wujek Kamil

Z ciekawością kibice oczekiwali też Kamila Grabary, od wielu miesięcy robiącego furorę w VfL Wolfsburg. Na miejsce – czarnym porsche podrzucił bramkarza szef reprezentującej go agencji menedżerskiej. Wujek, wujek!  kilkuletni Maks nie mógł opanować radości na jego widok. Trenuję w Ruchu Chorzów, jak wujek. I też chcę być, jak on, piłkarzem. A czy bramkarzem? Nie wiem, musiałbym jeszcze trochę urosnąć – przyznawał nasz mały rozmówca, podekscytowany obecnością tak wielu gwiazd polskiej piłki w jednym miejscu. I zapowiadał, że bardzo chciałby zobaczyć wujka na żywo, w niedzielę na Stadionie Śląskim, w meczu z Finlandią. Pójdziemy? spoglądał błagalnie na towarzyszącą mu mamę.

Maks z niecierpliwością czekał na przyjazd Kamila Grabary. W przyszłości chciałby być taki, jak on! Fot. Dariusz Leśnikowski

Kadra za zamkniętymi drzwiami

Kadrowicze czas na pojawienie się w „Monopolu” mieli do godz. 16.00, o 18.30 zaplanowano pierwsze pod skrzydłami nowego selekcjonera zajęcia na Arenie Katowice. Czasu na treningi jest serdecznie mało, więc Jan Urban – chcąc nie chcąc – skupić się musi na teorii.  Przygotowana jest na odprawy specjalna sala audiowizualna – mówił nam Piotr Dyduch. Owo „przygotowanie” obejmuje nie tylko podłączenie stosownego sprzętu ( Mam wrażenie, że jest go więcej niż trzy miesiące temu – dodaje dyrektor „Monopolu”), ale i odizolowanie owego pomieszczenia od spojrzenia wszystkich niepowołanych osób. Reprezentacja Jana Urbana zajęła też w hotelu jedno piętro więcej niż ekipa Michała Probierza. Sztab gościmy na pierwszym piętrze, piłkarzy – na czwartym i piątym. Tam mają też dostęp do specjalnie dla nich przygotowanego tarasu – zdradza Piotr Dyduch. Do dyspozycji fizjoterapeutów i masażystów jest pięć pokoi, kadrowicze dla siebie mają także wydzieloną restaurację hotelową.

Reprezentacja Polski do Rotterdamu na eliminacyjny mecz z Holandią (czwartek, godz. 20.45) odleci w środowe popołudnie – po treningu na Arenie Katowice. Powrót przewidywany jest na piątkowe przedpołudnie. Spotkanie z Finlandią na Stadionie Śląskim – w niedzielę o 20.45.

Dariusz Leśnikowski