Jeszcze nie tym razem
Ależ to było ściganie! Monument Mediolan - San Remo wygrał Mathieu van der Poel, a Tadej Pogaczar znowu zajął tylko trzecie miejsce.
Holender jeszcze nie może uwierzyć, że pokonał Włocha i Słoweńca. Fot. Facebook Alpecin-Deceuninck
KOLARSTWO
Wyścig, który kończy się w stolicy włoskiej piosenki, to dla wielu wiosenne mistrzostwa świata – kolarski monument, czyli jedna z najważniejszych jednodniowych imprez w sezonie. Najdłuższa spośród nich, z tradycją sięgającą początku ubiegłego wieku. Najwięcej zwycięstw – aż siedem! – odniósł w nim kolarz wszech czasów, Eddy Merckx. Tadeja Pogaczara, numer jeden tej dekady, często porównuje się do legendarnego Belga. Niezwykle wszechstronnemu Słoweńcowi wiele jednak brakuje do osiągnięć „Kanibala”. Choćby wygranej właśnie w wyścigu Mediolan - San Remo. Wielu twierdzi, że nigdy go nie wygra, bo to coś dla sprinterów, a on takim przecież nie jest i raczej nie będzie...
Rekordowa Cipressa
Aktualny mistrz świata jednak nic sobie nie robi z takich opinii. Mimo niepowodzeń w kolejnych edycjach, bo za takie w jego przypadku należy uznać brak zwycięstwa (w poprzednich trzech latach był tu kolejno piąty, czwarty i ostatnio trzeci), staje na starcie z mocnym postanowieniem triumfu. Tak też było w tym roku. Primavera, czyli po włosku wiosna, albo po prostu La Classicissima, to specyficzny wyścig. Bardzo długi (w tym roku 289 km), do półmetka prowadzący nieznacznie w górę, do mało wymagającego Passo del Turchino, a potem w dół do wybrzeża Morza Śródziemnego, gdzie na ostatnich kilometrach wszystko rozgrywa się na dwóch wzniesieniach, przy czym równie ważne, co krótkie i niezbyt strome podjazdy, są kręte i techniczne zjazdy, bo meta znajduje się w słynnym nadmorskim kurorcie.
Plan grupy Pogaczara, bo kolarstwo to wbrew pozorom sport drużynowy, był prosty. Jego koledzy z UAE Team Emirates mieli podyktować szaleńcze tempo pod pierwszą z górek, żeby zredukować peleton, a przede wszystkim zostawić z tyłu sprinterów, a on miał wykończyć ich robotę, atakując. Belg Tim Wellens i mistrz Ekwadoru Jhonatan Narvaez świetnie wykonali swoją pracę i w połowie Cipressy (5,6 km o średnim nachyleniu 4,1 proc.) Słoweniec ruszył do przodu. Choć wspinał się w rekordowym tempie – poprzedni poprawił o przeszło pół minuty! – to zdołało się za nim utrzymać dwóch kolarzy: były mistrz świata i triumfator Primavery sprzed dwóch lat Mathieu van der Poel (Alpecin) i znakomity już nie tylko w jeździe indywidualnej na czas Filippo Ganna (Ineos). Masywny Włoch odpadł po kolejnych przyspieszeniach Pogaczara, ale dojechał do prowadzących na zjeździe i we trzech zaczęli zgodnie współpracować. Przed ostatnią trudnością na trasie ich przewaga nad peletonem wynosiła około minuty i stało się jasne, że to oni zajmą całe podium.
Chapeau bas, Mathieu!
Końcówka zapowiadała się ekscytująco! Na Poggio (3,7 km z 3,8 proc) nastąpiła powtórka – Słoweniec, który wiedział, że nie wygra z rywalami finałowego sprintu, znowu kilka próbował odjechać, a Holender nie tylko wciąż trzymał się jego koła, ale przed szczytem sam przyspieszył, pokazując moc. Natomiast Włoch jak poprzednio został z tyłu, ale przed metą zdążył do nich dołączyć. Na Via Roma w San Remo jako pierwszy zaczął finiszować van der Poel, co okazało się dobrym rozwiązaniem. Za nim przyjechał Ganna, a Pogaczar znowu zajął trzecie miejsce.
– Zrobiliśmy wszystko, co możliwe. Pojechaliśmy niesamowity wyścig – chwalił kolegów z drużyny Pogaczar. – Dla van der Poela nie miało znaczenia, czy na finiszu będzie nas dwóch, czy trzech. Na podjazdach nie mogłem go odczepić, na mecie okazał się najszybszy, więc chapeau bas – relacjonował. – Nie jest tak, że nienawidzę tego wyścigu. Na rok przyjedziemy tu po więcej – zaznaczył Słoweniec.
– Pokonałem ich w takich okolicznościach... To bez wątpienia jeden z moich najpiękniejszych triumfów w karierze – podkreślał szczęśliwy Holender, dla którego był to już siódmy wygrany monument (Słoweniec ma tyle samo, w tym rankingu prowadzi oczywiście Merckx – 19). – Dla mnie finisz był dzisiaj na szczycie Poggio, gdyż Tadej nie był w stanie zrobić tam nade mną różnicy. Był dziś bardzo silny, ale mimo to udało mi się go pokonać – cieszył się van der Poel.
Kolejne starcie Słoweńca i Holendra już za niecały tydzień na belgijskim E3 Saxo Classic, potem na Wyścigu Dookoła Flandrii i być może na Paryż - Roubaix. Brukowanego „Piekła Północy” Pogaczar nigdy nie wygrał, a van der Poel triumfował tam w dwóch ostatnich edycjach.
Sprint dla mistrzyni Europy
W wyścigu Mediolan - San Remo rywalizowały także panie – po raz pierwszy w historii i oczywiście na znacznie krótszym dystansie (156 km). Z sześciu naszych zawodniczek największe powody do radości miała Marta Lach, bo choć dotarła do mety na odległym miejscu, to zwyciężyła ta, dla której pracowała – jej koleżanka z drużyny SD Worx, Holenderka Lorena Wiebes. Aktualna mistrzyni Europy i jedna z najlepszych sprinterek w kobiecym peletonie na finiszu z małej grupy wyprzedziła swoją rodaczkę Marianne Vos (Visma) i Szwajcarkę Noemi Ruegg (EF Education). Rozczarowania nie kryła Włoszka Elisa Longo Borghini (UAE), która została dogoniona tuż przed metą.
Najwyżej sklasyfikowana Polka, Katarzyna Niewiadoma, zajęła 15. pozycję ze stratą 28 sekund do zwyciężczyni. Zawodniczka grupy Canyon pozbierała się już po kraksie sprzed dwóch tygodni na innym włoskim wyścigu Strade Bianche, a jako że nie jest sprinterką, więc próbowała odjechać rywalkom na Poggio. Bez skutku... W kolejnej grupie za Niewiadomą przyjechała mistrzyni Polski, Dominika Włodarczyk (17. miejsce, 55 sekund straty).
Historyczna wygrana Polaka
Bartosz Rudyk zwyciężył w GP Apollon Temple ze startem i metą w kurorcie Side na Riwierze Tureckiej. To pierwszy triumf w wyścigu z kalendarza Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) jego nowej zawodowej ekipy, Monogo Lubelskie Perła Polski. Bartosz to młodszy brat Mateusza – znakomitego torowca, medalisty mistrzostw świata i Europy. Sam też jeździł na welodromie, ale i od kilku lat stawia na szosę. To trzecie zwycięstwo tego niespełna 27-letniego kolarza (wcześniej Puchar MON i etap na Wyścigu Dookoła Grecji), aktualnego wicemistrza Polski w wyścigu ze startu wspólnego, który specjalizuje się w sprincie.
(gak)