Jesteśmy w ogromnym regresie
Po nieudanych dla nas mistrzostwach świata w Tokio były biegacz średniodystansowy Adam Kszczot uważa, że polska lekka atletyka potrzebuje gruntownych zmian.
Adam Kszczot twierdzi, że Filip Rak, który na MŚ w Tokio nie przebrnął eliminacji biegu na 1500 metrów, musi mieć nowego trenera. Fot. Michał Laudy / Press Focus
Cztery lata temu podczas igrzysk olimpijskich w Tokio polscy lekkoatleci zdobyli dziewięć medali. W 2022 roku w mistrzostwach Świata w Eugene - cztery, a rok później w MŚ w Budapeszcie - dwa. W igrzyskach w Paryżu i w MŚ w Tokio Biało-czerwoni wywalczyli po jednym medalu. Widać tu wyraźną tendencję zniżkową, a do tego poziom światowej lekkiej atletyki jest coraz wyższy.
Zmarnowana dekada
- Tomasz Majewski powiedział, że mistrzostwa świata w Tokio były wypadkiem przy pracy i tak należy do tego podchodzić. Jesteśmy w ogromnym regresie. Nie odrobiliśmy pracy domowej 10 lat temu. Nie zasadziliśmy drzewa, które dzisiaj wydałoby owoce. Potrzebujemy naprawdę gruntownych zmian - ocenił Adam Kszczot, który zakończył karierę w 2022 roku.
- Coraz mniej zawodników startuje w kategoriach juniorów i młodzieżowców. Program „Lekka atletyka dla każdego” nie spełnił chyba pokładanych w nim oczekiwań. W 36-milionowym kraju zawsze ktoś się trafi. To nie jest tak, że mamy złych lekkoatletów. Na arenie europejskiej świetnie sobie radzimy, na światowej wchodzimy do finałów, ale żeby przesunąć się o te kilka „oczek” do przodu, po prostu potrzebujemy zmian - podkreślił sześciokrotny (3 razy w hali i 3 na stadionie) mistrz Europy w biegu na 800 metrów.
Talenty są, ale...
Kszczot zwrócił uwagę, że nie jest wykorzystywany potencjał polskich trenerów, którzy pracują z zawodnikami z innych krajów. - Nie możemy wypuszczać wielkich talentów trenerskich. Trener Stanisław Szczyrba doprowadził do sukcesów skoczka wzwyż Mutazza Isę Barszima z Kataru. Tomasz Lewandowski pracuje obecnie w holenderskiej federacji... Myślę, że bylibyśmy w innym miejscu, gdybyśmy potrafili zatrzymać tych trenerów w Polsce. Dzisiaj jeszcze tego nie potrafimy, mimo głośnych zapowiedzi przy zmianie zarządu w Polskim Związku Lekkiej Atletyki. Mamy talenty sportowe i trenerskie, tylko nie potrafimy jeszcze nimi skutecznie zarządzać - ocenił.
Oprócz srebrnego medalu Marii Żodzik w skoku wzwyż 4. miejsce w Tokio zajęły sztafeta mieszana 4x400 metrów oraz Natalia Bukowiecka w biegu na 400 metrów.
- Natalia miała trudny sezon. Niech odpoczywa i zbiera siły na kolejne lata, bo konkurencja jest bardzo mocna. Mamy Pię Skrzyszowską, która świetnie sobie poradziła w biegu na 100 metrów przez płotki. Płotkarz Jakub Szymański jest wielkim talentem, ale trzeba poczekać jeszcze rok czy dwa, żeby nabrał doświadczenia. Mamy Marię Żodzik, biegającego na 800 metrów Macieja Wyderkę. Jestem bardzo mile zaskoczony Klaudią Kazimierską w biegu na 1500 metrów, wręcz rośnie na naszych oczach. Anna Wielgosz w biegu na 800 metrów poprawiła rekord życiowy - wymienił dwukrotny wicemistrz świata.
Złudna klasyfikacja
Polacy zajęli 27. miejsce w klasyfikacji medalowej, ale w punktowej byli na 14. pozycji. Oznacza to, że wielu z nich uczestniczyło w finałach i było w czołowej ósemce.
- Co roku mówimy, że jest klasyfikacja punktowa i jak dobrze w niej wyglądamy. Na chwilę zapomnijmy, że ona istnieje, bo fakty są takie, że w Tokio startowało 61 Polaków i większość z nich jednak nie uczestniczyła w finałach. Takie są fakty. Mamy problem z przejściem z kategorii juniora do seniora. Sam jestem tego doskonałym przykładem. Musimy włożyć w to sporo pracy. Wszystko jest możliwe, tylko musimy w to uwierzyć i damy radę - zaapelował.
Zrozumienie dla Raka
W Tokio startujący w biegu na 1500 metrów Filip Rak przeszedł na piechotę ostatnie 100 metrów i zajął ostatnie miejsce w eliminacjach. Później udzielił kuriozalnego wywiadu w TVP Sport, w którym stwierdził, że „zapomniał kremu do opalania”.
- To bardzo zdolny zawodnik, który potrzebuje innej opieki trenerskiej. Filip po prostu w emocjach powiedział trochę zbyt wiele. Wydaje mi się, że nikogo nie obraził, oprócz malkontentów, którzy mówią, że ktoś pojechał na wycieczkę. Mógł sobie nie poradzić z emocjami, bo to były jego pierwsze mistrzostwa świata na stadionie. Przypomnę, że Filip powiedział też „prawdopodobnie za dwie godziny rozpłaczę się w pokoju hotelowym”. To jest prawdziwa wizytówka tego, jak on musiał się wtedy czuć - tłumaczył były biegacz.
Buty z karbonem
W Tokio Maciej Wyderka i Anna Wielgosz awansowali do półfinału, ale finał był poza ich zasięgiem. W finale każdy z biegaczy zszedł poniżej 1.43, a każda z biegaczek poniżej 1.58. Poziom biegu na 800 m bardzo się podniósł w ostatnich latach.
- Świat się zmienia. Są nowe buty z karbonem. Mamy kilku świetnych szkoleniowców w polskiej kadrze, którzy znają nowinki i śledzą wszystko, co się dzieje na arenie międzynarodowej, jeżeli chodzi o badania treningowe, zastosowanie ich w praktyce i monitoring zawodników. Nie ma jednej metody, ale musimy być czujni i zmienić naszą polską szkołę treningową do dzisiejszych czasów. Możemy już zapomnieć o tym, co robiliśmy w latach 2000-2016 - ocenił Adam Kszczot.
Toruński prysznic?
W marcu przyszłego roku w Toruniu odbędą się halowe mistrzostw świata. W tym roku w imprezie tej rangi w Nankinie Polacy zdobyli srebrny medal - w kobiecej sztafecie 4x400 metrów.
- Mistrzostwa w Toruniu raczej będą kolejnym zimnym prysznicem. Polacy prawdopodobnie znów zdobędą jeden medal... Spójrzmy na historię halowych mistrzostw świata i przeanalizujmy, ile medali na nich zdobyliśmy (łącznie 37 - przyp. redl). Nie jest to porażająca liczba, a konkurencja jest mocna. Bieganie na zewnątrz i w hali to praktycznie inna dyscyplina sportu... - zakończył utytułowany lekkoatleta.
Maciej Gach (PAP)
