Sport

Jest nadzieja!

TRYBUNA KIBICA - Raków Częstochowa

W przerwie meczu Rakowa z Lechem na trybunach panowały fatalne nastroje. Zastanawialiśmy się, czy to jest możliwe, że Raków, jaki pamiętamy z ostatnich pięciu lat, obniżył poziom do tego stopnia, że traci bramki z prędkością światła i tylko nowoczesna technologia w piłce nożnej zatrzymuje egzekucję?

Frustracja kibiców została zresztą głośno wyrażona, miała na celu zmobilizowanie zawodników na drugą połowę i na szczęście przyniosła efekt. Druga połowa była zupełnie inna niż pierwsza. Nie do - nomen omen - poznania! Pewna niemalże z przebiegu gry porażka nie stała się faktem. Raków wyszedł odmieniony. Co prawda lwią część drugiej odsłony częstochowianie grali w przewadze jednego zawodnika, ale śmiem twierdzić, że nic by to nie dało, gdyby Czerwono-niebiescy odbębnili w takim stylu jak przed przerwą.

Ten mecz był kosmiczny. Bramki zdobyte i anulowane, czerwona kartka, dramaturgia do samego końca - to mogło się podobać! Ostateczny podział punktów chyba nikogo nie zadowolił. Mistrzowie Polski mieli zwycięstwo w garści, ale tylko do przerwy. Później byli tłem dla Rakowa i w sumie mógł ten mecz wygrać Raków.

Skończyło się remisem, tak jak z Legią, i punktów Raków ma po ośmiu kolejkach tylko osiem. Średnio jeden na mecz, mało... Najmniej z pucharowiczów, ale nadzieja na lepsze jutro jednak jest. Prawdę mówiąc gdyby wczorajszy mecz miał taki przebieg w całości jak do przerwy, to ciężko byłoby znaleźć jakiekolwiek pozytywy. A tak, mimo że dawno w lidze nie wygraliśmy, to już chociaż przestaliśmy przegrywać. Pokazaliśmy po przerwie, że możemy grać, atakować i strzelać bramki. W niedzielę kolejny niezwykle istotny mecz z Widzewem w Łodzi. Pojedziemy tam po meczach z Legią i Lechem, których nie wygraliśmy, ale... nadzieja jest. Od czegoś trzeba zacząć marsz w górę tabeli.

Michał Cybulski