Jasność umysłu
Joe Highsmith dosłownie wślizgnął się do rund finałowych Cognizant Classic in The Palm Beaches, a później grał jak nawiedzony.
Joe Highsmith z trofeum. Fot. Facebook PGA TOUR
Najważniejsze uderzenie
Nie była to bułka z masłem. Stojąc z putterem w ręku dobrze wiedział, ze musi trafić z pięciu stóp, a piłka będzie toczyła się w dół, po zadeptanym, nierównym i bardzo szybkim greenie. Nie cierpiał takich uderzeń i tego dnia nie trafiał ich seriami: „To był najgorszy putt, jakiego kiedykolwiek zapragniesz”. A jednak udało się. Tamtym parem wcelował dokładnie w linię cuta, a po dwóch kolejnych imponujących rundach 64 ustanowił najniższy rezultat tego turnieju od czasu, kiedy rozgrywany jest on na słynnym Champion Course – PGA National. Gdyby wtedy spudłował, pozostałoby mu tylko pakowanie walizek i lot na kolejny turniej. Zamiast po raz czwarty w sześciu startach żegnać się przedwcześnie z rywalizacją, w sobie tylko wiadomy sposób zatopił piłkę w dołku, zacisnął pięść i z westchnieniem ulgi mógł planować wczesną rozgrzewkę następnego poranka. W sobotę i niedzielę ustrzelił przerażające 13 birdie oraz jednego eagla, pozwalając sobie tylko na jednego bogeya. Wygrał dwoma uderzeniami przed rodakami - Jacobem Bridgemanem i J.J. Spaunem. Jake Knapp, który rozpoczął od historycznego wyniku 59, po słabej rundzie finałowej musiał zadowolić się miejscem szóstym, spadając w niedzielę z pozycji lidera. Highsmith dokonał czegoś niezwykłego, zostając pierwszym graczem PGA Tour od czasów Brandta Snedekera, który podczas Farmers Insurance Open w 2016 roku przeszedł jednym uderzeniem linię cuta, by następnie wygrać. Taki zwrot miał miejsce dopiero trzeci raz w ciągu ostatnich 15 lat. „Sned” zwyciężył jednak z jednym uderzeniem przewagi, Joe dwoma.
Pogromca Champion Course
Rozgrzewając się przed sobotnią rundą, jak sam to określił, uderzał „strasznie”. Nie mając w zanadrzu wielu argumentów, udał się na pierwsze tee. Warto przypomnieć, że naprawdę nienależące do łatwych pole, z budzącym zgrozę „The Bear Trap” - serią arcytrudnych dołków 15, 16 i 17 - niejednego śmiałka rozszarpało na strzępy. Jeszcze kilka tygodni temu taka zła rozgrzewka powinna go tylko pogrążyć. W sobotę na PGA National stało się inaczej. Wszystko dzięki kilku miesiącom spędzonym na próbach oddzielenia zamachu golfowego od… mózgu. Dzięki współpracy z trenerem z czasów studenckich z drużyny Pepperdine - Michaelem Beardem - znowu postanowił skupić się na jasności umysłu, zamiast na mechanice uderzenia. Nawet jeśli jego zamach nie był solidny, trener chciał, żeby uczeń koncentrował się tylko na dobrym nastawieniu i wchodzeniu w każdy strzał z takim samym zaangażowaniem, niezależnie od tego jak czuł się w trakcie zamachu. To miało go rozluźnić i dać możliwość wykonania najlepszego możliwego uderzenia. W sobotę wszystko zaczęło wreszcie działać. Joe trafił tego dnia sześć birdie i eagle’a, zmuszając do zmiany planów swoją mamę, która zamiast wracać do domu, została z synem aż do zwycięstwa: „Miała zejść z pola po pierwszej dziewiątce. Ja na to: a co jeśli będę 5 poniżej para po dziewięciu dołkach, mamo?... Grałem świetnie na pierwszych dziewięciu dołkach, a potem zobaczyłam ją na dwunastce i pomyślałam: tak, odwołała lot”.
Zmiana planów
To był kolejny turniej PGA Tour, kiedy obsada nie była jakoś szczególnie wyśrubowana. Tydzień temu w Meksyku wygrywał Brian Campbell, zajmujący 222. miejsce w rankingu światowym. Joe Highsmith nie był o wiele lepszy, plasując się na pozycji 170. Obaj panowie awansowali na najwyższe miejsca w karierze, Brian na 97., a Joe na 59. Jego zwycięstwo jest największym powrotem – cztery uderzenia - w rundzie finałowej sezonu 2025. Jest też największym powrotem w finale PGA Tour od czasu pięciu uderzeń deficytu Scottie'ego Schefflera w ubiegłorocznym THE PLAYERS.
„Zwycięstwo było ostatnią rzeczą, jakiej spodziewałem się na początku dnia” – powiedział 24-letni triumfator.
Nie tylko mama zmieniała plany. Syn też musiał mocno przeorganizować grafik. Pierwotnie miał lecieć z Florydy do Portoryko, gdzie od czwartku rusza pierwszy w tym sezonie turniej alternatywny dla tych, którzy nie łapią się do rozgrywanego w tym samym czasie turnieju flagowego. Zamiast jednak na Puerto Rico Open, w którym rok temu debiutował na świetnym, 6. miejscu, Joe uda się w krótką, dwugodzinną podróż samochodem do Orlando, na Arnold Palmer Invitational, jego pierwszy turniej flagowy w karierze. Poza tym zagwarantował sobie już udział w Masters, PGA Championship i The Sentry, a jego karta PGA Tour przedłużyła ważność przynajmniej do 2027 roku.
„Najlepsi gracze na świecie, ja naprawdę – zwłaszcza w zeszłym roku, a nawet w tym - nie gram w tych samych miejscach co oni” – powiedział. „Całkiem fajnie będzie tam rywalizować i zobaczyć, jak wypadnę w porównaniu z niektórymi z nich”.
Najlepsi z najlepszych
Jeśli ktoś zatęsknił za śmietanką światowego golfa, w tym tygodniu na pewno nie będzie rozczarowany. W Arnold Palmer Invitational presented by Mastercard wystąpią niemal wszyscy najlepsi golfiści świata. Obrońcą tytułu będzie Scottie Scheffler, który rok temu pokonał demolującymi pięcioma strzałami Wyndhama Clarka, zdobywając pierwsze z siedmiu (!) trofeów PGA Tour w sezonie, okraszone złotym medalem olimpijskim z Paryża. Wieczorne transmisje w Eurosporcie 2 i na platformie MAX, z komentarzem Jacka Persona, do którego w niedzielę dołączy Paweł Ulbrych.
Po krótkiej przerwie do akcji wraca Adrian Meronk, który powalczy w trzecim turnieju LIV Golf sezonu. Tym razem rywalizacja przenosi się do Hongkongu. W poprzedniej edycji zwyciężał Abraham Ancer, któremu w dogrywce ulegli Paul Casey i Cameron Smith. Polak finiszował na pozycji 15. Mocno poranne transmisje w Golf Zone, od piątku, od 5.00. Komentuje Wojtek Nowakowski.
DP World Tour pozostaje w RPA, przenosząc się na Joburg Open. Rok temu turniej nie odbył się, a dwa lata temu zwyciężył Dean Burmester. Nie będzie on jednak bronił tytułu w swojej ojczyźnie, ponieważ zobowiązany jest do gry w Hongkongu. Niedzielna transmisja na jednej z anten Polsatu Sport. Komentują rodzinnie: Andrzej i Jacek Personowie.
Kasia Nieciak
Adrian Meronk po turnieju w Australii zagra w Hongkongu. Fot. Facebook zawodnika