Sport

J.J. SPAŁ

Rory McIlroy obudził się o trzeciej w nocy, długo nie mogąc zasnąć ponownie. W poniedziałek rano czekała na niego dogrywka w THE PLAYERS. Dawno się tak nie denerwował jak przed starciem, w którym jego rywalem był J.J. Spaun.

Rory McIlroy z niezwykłą statuetką THE PLAYERS Championship. Fot. Facebook PGA TOUR

To było wręcz podręcznikowe starcie Dawida z Goliatem. Rory McIlroy, kiedyś numer jeden światowego golfa, wygrywał już niemal wszystko. Czterokrotny mistrz wielkoszlemowy, na swoim koncie – oprócz abstrakcyjnych kwot zarobionych pieniędzy – miał już 27 trofeów zdobytych na PGA Tour. Dla kontrastu – J.J. Spaun triumfował jeden raz na PGA Tour, trzy lata temu w Valero Texas Open, a niecały rok wcześniej myślał nawet o zakończeniu kariery. Zwycięstwo na TPC Sawgrass, gwarantujące kartę PGA Tour na kolejne pięć lat i nagrodę finansową w wysokości 4,5 miliona dolarów, mogły całkowicie odmienić jego życie. Irlandczyk był zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Amerykanin, myśląc o zwycięstwie, musiał wznieść się na wyżyny swoich umiejętności.

Niespodziewany lider

Sobotnia rozgrywka była nie lada wyzwaniem. Silny wiatr generował wysokie wyniki na słynnym, przecież i tak piekielnie trudnym polu projektu Pete’a Dye’a. J.J., rozgrzewając się przed rundą, twierdził, że z wielką przyjemnością ugrałby tego dnia par pola. Okazało się, że uzyskał rezultat lepszy o dwa uderzenia, z wynikiem -12 wychodząc na jednopunktowe prowadzenie nad Budem Cauleyem przed ostatnią rundą THE PLAYERS Championship. Jego dotychczasowe popisy na Stadium Course nie były szczególnie imponujące: trzy razy nie dotrwał do weekendu, raz wycofał się z rywalizacji i tylko raz zagrał we wszystkich czterech rundach. Ten najlepszy występ zanotował rok temu, zajmując 64. miejsce, tracąc do Scottiego Schefflera 20 uderzeń! W sobotę próbował dociec, co sprawiło, że tym razem jest na szczycie klasyfikacji: „Nie wiem. Myślę, że już samo granie tyle razy, kiedy nie radziłem sobie świetnie, dało mi wiedzę, czego nie robić. To chyba popłaca”. Cztery uderzenia za nim czaił się Rory McIlroy, który ewidentnie wyczuwał szansę na sięgnięcie po drugie zwycięstwo w tym turnieju. „Wszystkie bogeye, które zrobiłem, były naprawdę miękkie. Trzy putty na piątce. Trochę nabroiłem na dwunastce, trzy putty na trzynastce, trzy na siedemnastce” – relacjonował 35-letni bóg golfa. „Z oczywistych powodów greeny były dzisiaj wolniejsze i czuję, że nie przystosowałem się do tego zbyt dobrze”. Po chwili dodał: „W żadnym wypadku nie jestem poza burtą”. Miał nosa.

Poniedziałkowa dogrywka

Niedziela nie zapowiadała się dobrze. Z powodu alarmujących prognoz pogodowych runda finałowa została przesunięta na mocno poranne godziny. Grano w trzyosobowych grupach, startując z pierwszego i dziesiątego tee. Te nadzwyczajne środki nie do końca okazały się wystarczające. Burze dotarły w okolice Ponte Vedra Beach w samym środku rywalizacji i gra została przerwana na długie cztery godziny. Kiedy obserwując radary pogodowe wydawało się, że nie ma szans na dokończenie w niedzielę rundy finałowej, gra została wznowiona i jakimś cudem wszyscy ukończyli 72 dołki. Wśród nich byli Rors i Mr. Spaun, którzy z wynikiem -12, a więc takim, z jakim lider rozpoczynał niedzielną potyczkę, oddelegowani zostali do poniedziałkowej dogrywki. Ponieważ nie jest to zwykły turniej, a często nazywa się go piątym Majorem, dogrywka też nie może być zwyczajna. W tym turnieju toczy się ona na trzech, jakże znanych kibicom golfa dołkach: 16, 17 i 18.

Rors rozpoczął z przytupem. Szesnastka par 5 została delikatnie zdemolowana, po bombie driverem na środek fairwaya, posłaniu piłki drugim uderzeniem 11 metrów od flagi i rutynowym birdiem. Spaun odpowiedział parem po zagraniu do wysokiej trawy, skąd trafił do bunkra. Strata jednego uderzenia do McIlroya nie oznaczała końca świata, a tym bardziej nie zapowiadała nadchodzącej katastrofy.

Siedemnastka

Wreszcie nadszedł ten moment – rywale udali się na jeden z najsłynniejszych i najbardziej przerażających dołków świata, czyli otoczoną wodą siedemnastkę, liczącą tego dnia dokładnie 130 jardów. Tak naprawdę przykro było patrzeć na to, co chwilę później się tam wyprawiało. Rory zagrał bezpiecznie na green, niecałe dziewięć metrów od flagi. J.J. spojrzał, jaki kij wybrał Irlandczyk, po czym nieco skonfundowany, widząc aż dziewiątkę żelazo, dokonał swojego wyboru, stawiając na ósemkę. Po chwili jego piłka przeleciała niczym „Starlink” nad greenem, wpadając sekundę później bezpośrednio do wody! Nie dowierzając w to, co się stało, przeniósł się do specjalnie naszykowanego na taką sytuację miejsca, z karą upuścił tam piłkę i po długiej debacie ze swoim caddym tym razem z niecałych 80 metrów zagrał na green. Sześć uderzeń na tym dołku, przeciwko czterem Rorsa, sprawiło, że osiemnastka stała się w zasadzie tylko formalnością. Trafiając ostatniego putta, Rory zagrał tam bogeya, a J.J. widząc, że wszystko jest już stracone, nawet nie kończył dołka. 

„Czy mogę na to patrzeć?” – powiedział Spaun, wpatrując się w telewizor w centrum prasowym, wyświetlający w kółko powtórkę jego uderzenia na siedemnastce. Wtedy widział po raz pierwszy, gdzie lądowała piłka, bo wcześniej słyszał tylko jęki kibiców. Ciągle nie mógł uwierzyć w to, co się stało. W jego odczuciu zagrał idealnie i był zszokowany tym, że piłka wpadła do wody: „Nigdy nie sądziłem, że to będzie za długie” – powiedział cicho. Ostatecznie wyszarpał dla siebie 2 725 000 dolarów za zajęcie drugiego miejsca w najdroższym turnieju golfowym globu i awansował z 57. na 25. miejsce w rankingu światowym, zapewniając sobie tym samym zaproszenie na Masters. „Dobra pociecha na koniec tygodnia” – podsumował 34-latek.

„W tym tygodniu nie byłem w najlepszej formie” – powiedział Rors, wciąż drugi w rankingu światowym, po zostaniu ósmym wielokrotnym zwycięzcą THE PLAYERS. „Ale i tak udało mi się wygrać jeden z największych turniejów na świecie. To ogromna sprawa”. Mało tego, po raz pierwszy w swojej karierze zwyciężył dwa razy przed Masters, jedynym turniejem wielkoszlemowym, którego brakuje w jego kolekcji.

Przegląd aren

W tym tygodniu sporo dzieje się w światowym golfie. Od czwartku ruszyła rywalizacja m.in. na PGA Tour, DP World Tour, Asian Tour i Ladies European Tour. PGA Tour pozostaje na Florydzie, przenosząc się na słynne pole Copperhead w Innisbrook Resort & Golf Club. Po monumentalnym turnieju, jakim był THE PLAYERS, obsada w kolejnym wydarzeniu siłą rzeczy nie może być aż tak wyśrubowana. W Valspar Championship rywalizuje jednak mnóstwo gwiazd światowego golfa, wśród nich Shane Lowry, Tommy Fleetwood, Lucas Glover, Nicolai Hojgaard, Sam Burns, Jordan Spieth, Sepp Straka, Justin Thomas czy próbujący odzyskać formę po kontuzji światowy numer 3 – Xander Schauffele. Obrońcą tytułu jest Peter Malnati, który rok temu zdobywał tam swoje drugie trofeum w lidze. Wieczorne transmisje tradycyjnie w Eurosporcie 2 i bez reklam na platformie MAX.

DP World Tour gra w Singapurze w Laguna National Golf Resort Club. Z powodu intensywnych opadów deszczu i pola, które nie nadaje się do gry, czwartkowa runda została odwołana, a rywalizacja powinna rozpocząć się w piątek. Początkowo miał zagrać tam Adrian Meronk, jednak ostatecznie zdecydował o występie na Asian Tour. Rok temu zwycięzcą Porsche Singapore Classic został Jesper Svensson, który jednak nie będzie bronił tytułu, grając zamiast tego w Valspar Championship. Finałową rozgrywkę obejrzeć będziemy mogli na antenie Polsatu Sport Premium 3 w niedzielę od godziny 3.00 rano!  

Asian Tour rywalizuje w turnieju International Series Macau. Oprócz Adriana Meronka gościnnie gra tam również mała armia zawodników LIV Golf. Wśród nich Sergio Garcia, Patrick Reed, Peter Uihlein, Lucas Herbert, Jason Kokrak, Graeme McDowell, a nawet Anthony Kim. Na trzech najlepszych graczy czekają tam zaproszenia na The Open! Liderem po pierwszym dniu został mistrz Masters z 2018 roku, Patrick Reed. Adrian Meronk po rundzie -4 plasował się na 12. miejscu, tracąc do Amerykanina tylko trzy uderzenia. Niestety wygląda na to, że turniej nie będzie transmitowany przez żadną polską stację.

Ladies European Tour pozostaje w Australii. Najlepsze golfistki ligi, niestety bez polskiej reprezentacji, walczą od czwartku w turnieju Ford Women's NSW Open. Liderkami po pierwszej rundzie zostały Hiszpanka Nuria Iturrioz i faworytka gospodarzy Kirsten Rudgeley. Dwie ostatnie rundy z Wollongong Golf Club retransmitować będzie Golf Zone, w sobotę i niedzielę od godziny 15.00.

Kasia Nieciak

WYNIKI

Siedemnastka TPC Sawgrass. To tutaj „zatonął” J.J. Spaun. Fot. Facebook PGA TOUR

Adrian Meronk po turnieju LIV Golf Singapore gościnnie występuje na Asian Tour. Fot. Facebook zawodnika