Sport

Inne oblicze...

Trener Robert Kalaber ogłosił 25-osobowy skład, ale po ostatnim meczu towarzyskim ze Słowenią w Mariborze dwóch zawodników wróci do kraju.

Mateusz Bryk (przy krążku) po raz dziewiąty wystąpi w mistrzostwach świata i liczy, że będą one udane. Fot. PAP/Michał Meissner

REPREZENTACJA POLSKI

Za naszymi kadrowiczami trudny czas - trzy zgrupowania i sześć meczów kontrolnych o różnym ciężarze gatunkowym. Ostatni dwumecz z Włochami miał różne oblicza. O piątkowym najchętniej szybko chcielibyśmy zapomnieć, zaś rewanż miał zupełnie inną jakość. Biało-czerwoni odnieśli zwycięstwo 3:1 i prezentowali się zdecydowanie lepiej, a ich akcje były składne i przemyślane.

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami trener Robert Kalaber dokonał roszad w składzie. Między słupkami stanął Tomaš Fučik i trzeba od razu stwierdzić, że interweniował z dużym wyczuciem i kilka razy uchronił zespół przed utratą bramki. Na tej pozycji mam komfortową sytuację, bo przecież John Murray utrzymuje się w wysokiej formie, a i Maciej Miarka udowodnił w meczach z Litwą i Ukrainą, że można na niego liczyć.

Defensywa składa się w połowie z debiutantów, których szkoleniowcy połączyli z bardziej doświadczonymi. W rewanżu z Italią wystąpił Jakub Wanacki i jego występ należy uznać za udany. Mocno udzielał się nie tylko w destrukcji, ale bardzo wspierał ofensywę, bo nie stroni od uderzeń z daleka, jak tylko nadarza się okazja. Z Włochami nie mógł wystąpić chory Michał Naróg, ale ostatecznie trenerzy desygnowali go do zespołu i pewnie wystąpi w czwartkowym spotkaniu w Mariborze. Ze składu wypadł Oskar Jaśkiewicz, który podczas zgrupowania w Krynicy-Zdroju był chory, zaś w pierwszym meczu z Włochami wypadł blado.

- Mamy ciekawy skład, choć w pierwszym meczu zagraliśmy katastrofalnie – mówił po rewanżowym meczu doświadczony defensor, Mateusz Bryk, który został desygnowany do formacji specjalnych i gry w przewadze. - Po finale mistrzostw Polski nasze hokejowe piece zostały przygaszone i trudno było się zebrać. Mamy jeszcze trochę czasu, a teraz wszystko idzie w dobrym kierunku. Dobrze się stało, że ten skład został wymieszany i debiutanci mają obok siebie bardziej doświadczonych kolegów. Pierwsze spotkanie w naszym wykonaniu było koszmarne, bo każdy chciał się pokazać z jak najlepszej strony i wyszła z tego figa z makiem. Byliśmy w ciężkim treningu, a gdy człowiek jest zmęczony, to głowa nie funkcjonuje tak jak byśmy sobie tęgo życzyli. Zrobiliśmy tyle głupot na lodzie, że chyba limit został wyczerpany. Sporo gadaliśmy i analizowaliśmy po tej porażce i uprościliśmy naszą grę. Były tego efekty, bo kilka akcji w naszym wykonaniu mogło się podobać.

W rewanżu kadra z konieczności grała na siedmiu obrońców, bo w ostatniej chwili wypadł Karol Biłas, który źle się poczuł.

- Od początku przygotowań zmagaliśmy się z chorobami zawodników, a w Krynicy-Zdroju dopadł nas wirus i niemal wszyscy narzekali na infekcję lub grypę jelitową – wyjawił słowacki selekcjoner, który nie jest skłonny do narzekań. - Mam nadzieję, że ten trudny czas już jest za nami.

W rewanżu z Włochami w końcu wykorzystaliśmy grę w przewadze. Golem w swoim stylu popisał się Filip Komorski, posyłając krążek między parkanami Damiana Clary. Kapitan mistrzów Polski był również współautorem gola swojego klubowego kompana, Alana Łyszczarczyka. Tyscy zawodnicy powinni być wodzirejami podczas mistrzowskiego turnieju. Młody, zdolny i obiecujący Krzysztof Maciaś pierwszy mecz obserwował z trybun, zaś w drugim wystąpił w 4. formacji. Chyba nie czuł się w niej najlepiej i być może trener powróci do wcześniejszego ustawienia. Zdecydowanie lepiej Maciaś prezentował się gdy jego partnerem na środku był kapitan reprezentacji, Krystian Dziubiński. Sporą niespodzianką jest brak w reprezentacji Mateusza Michalskiego oraz doświadczonego Damiana Kapicy. Ten pierwszy był niemal niezbędny podczas gry w osłabieniach. Trenerzy chyba jednak mają inny pomysł na tę formację.

W rewanżu zwycięstwo mogło być bardziej okazałe, ale Dominik Paś i Patryk Krężołek (44 min), Olaf Bizacki (50) oraz Maciaś (52) nie zdołali wykorzystać doskonałych sytuacji.

- O pierwszym meczu z Włochami trzeba szybko zapomnieć, bo... wyszło jak wyszło – podkreślał kapitan, Krystian Dziubiński. - W rewanżu było zdecydowanie lepiej, bo mieliśmy kontrolę nad krążkiem i tworzyliśmy groźne sytuacje. Czasu mamy niewiele, ale forma powinna być optymalna na mistrzowski turniej.

W szatni zaraz po meczu trener zakomunikował zawodnikom swoje decyzjach personalne i wszyscy szybko rozjechali się do domów. Wczoraj ponowie spotkali się na wieczornym treningu w Sosnowcu, zaś dzisiaj wyjechali do Mariboru na ostatni mecz ze Słowenią. Po czwartkowym spotkaniu dwóch zawodników wraca do kraju, zaś pozostali z Grazu wylatują do Rumunii.

Włodzimierz Sowiński

◼  Polska – Włochy 3:1 (1:1, 1:0, 1:0)

0:1 – Tadesco – Ierullo – Gennaro (12:01), 1:1 – Komorski – Bryk – Jeziorski (19:22), 2:1 – Łyszczarczyk – Komorski (21:08), 3:1 – Zygmunt (59:51, do pustej)

Sędziowali: Michał Baca i Bartosz Kaczmarek – Michał Gerne i Kamil Wiwatowski. Widzów 850.

POLSKA: Fučik; Ciura – Bizacki (2), Bryk – Florczak (2), Biłas - Górny, Zieliński - Wanacki; Krężołek – Paś – Zygmunt, Jeziorski – Komorski – Łyszczarczyk, Sadłocha – Tyczyński - Dziubiński, Maciaś – Syty – Gościński, Brynkus. Trener Robert KALABER.

WŁOCHY: Clara; Larkin – Glira, Pietroniro – Zanetta, Seed – Di Perna, Gios – Spornberg; Purdeller – Frycklund – Salinitri, Tadesco – Gennaro (2) – Ierullo, Zanetti – Kostner – Mantinger, Brunner (2) – Misley – Deluca. Trener Jukka JALONEN

Kary: Polska – 6 (2 tech.) min, Włochy – 4 min.


26  SEKUND pozostało do końca kary Brunnera, gdy Komorski doprowadził do remisu.

29 SKUTECZNYCH interwencji zanotował Fučik, zaś jego vis-a-vis Clara tylko 11.


Biało-czerwoni

Bramkarze: Tomaš Fučik (GKS Tychy), Maciej Miarka (JKH GKS Jastrzębie), John Murray (GKS Katowice)

Obrońcy: Karol Biłas i Bartosz Florczak (obaj Texom STS Sanok), Olaf Bizacki, Mateusz Bryk i Bartosz Ciura (wszyscy GKS Tychy), Kamil Górny (JKH GKS), Michał Naróg (ECB Zagłębie Sosnowiec), Jakub Wanacki (Comarch Cracovia), Mateusz Zieliński (Energa Toruń)

Napastnicy: Krystian Dziubiński, Łukasz Krzemień i Kamil Sadłocha (wszyscy Re-Plast Unia Oświęcim), Mateusz Gościński, Bartłomiej Jeziorski, Filip Komorski, Alan Łyszczarczyk i Dominik Paś (wszyscy GKS Tychy), Patryk Krężołek (Banik Sokolow, 1. liga ceska), Krzysztof Maciaś (Witkowice, Czechy), Mikołaj Syty (Energa), Damian Tyczyński (bez klubu), Paweł Zygmunt (Verva Litwinów, Czechy).