Sport

I na elitę przyjdzie czas...

Mamy w Chorzowie naprawdę obiecującą, ciekawą drużynę. Jeśli ją utrzymamy, to w przyszłym sezonie wytyczymy sobie nowe cele. Wyżej zawiesimy poprzeczkę - zapewnia czeski trener Ruchu, Ivo Vavra.

Udało się w Chorzowie zrobić coś dobrego - przekonuje szkoleniowiec „Niebieskich”. Fot. PressFocus

Utrzymanie beniaminka w Orlen Superlidze Kobiet na mimo wszystko wczesnym etapie - bo rywalizacja w grupie spadkowej dopiero ruszyła - i to w bardzo dobrym stylu należy uznać za spore zaskoczenie. Absolutnie nie oznacza to jednak wakacji dla „Niebieskich”. Już w niedzielę czekają je kolejne derby z Sośnicą Gliwice - trzecie w tym sezonie i drugie we własnej hali. W następny wtorek chorzowianki zmierzą się na wyjeździe z Kobierzycami w ćwierćfinale Orlen Pucharu Polski, a w kolejną sobotę pojadą do Koszalina na kolejne spotkanie ligowe; w ciągu sześciu dni rozegrają więc trzy mecze.

Nie ma mowy o wakacjach

- Dlatego o wakacjach nie ma mowy - mówi trener Ivo Vavra. - Może powiem to, co mówiłem dziewczynom przed sobotnim meczem z Kaliszem. My jesteśmy jeszcze na takim etapie rozwoju, że wciąż przed nami wyłaniają się nowe cele, jeśli poważnie zamierzamy iść dalej do przodu. Ta runda, niestety nazywana „spadkową”, paradoksalnie jest dla nas lepsza, niż gdybyśmy mieli grać w czołowej szóstce, walczącej o tytuł mistrza Polski. Dlaczego? Ponieważ jeszcze nie dorośliśmy do tej grupy. Trzeba to sobie szczerze powiedzieć, choć dziewczyny bardzo fajnie się rozwijają i krok po kroku całą grupą robią postępy. Jasne, że fajnie by się było znaleźć w elicie, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Na razie potrzebujemy spokoju, a nie podniesionego ciśnienia. Chcemy wygrać wszystkie sześć meczów do końca sezonu, jeden już jest za nami, a mecz z Sośnicą będzie o honor i o kolejny wieczór w dobrym humorze.

Trudne początki

Czeski szkoleniowiec, na bazie zadowolenia czterema zwycięstwami z rzędu, przypomniał jak wyglądały jego początki w Chorzowie. - Przyszedłem do klubu w listopadzie 2022 roku - wspomina Vavra. - Zespół był wystraszony, bez punktu w pięciu meczach Superligi, bez humoru i większych nadziei na przyszłość. Tamtego okresu nie da się w ogóle porównać z tym etapem, na jakim obecnie jesteśmy. Nie wiedziałem, od czego zacząć, a potem była praca, praca i tylko praca. No i udało nam się wszystkim w klubie, w Chorzowie zrobić coś dobrego. Mamy teraz naprawdę obiecującą, ciekawą drużynę. Jeśli ją utrzymamy, to w przyszłym sezonie wytyczymy sobie nowe cele. Zawiesimy wyżej poprzeczkę. A jak się to uda, to dopiero wtedy powiem, że jestem bardzo zadowolony i odejmę sobie te 10 lat, o które się postarzałem przed meczami z Kaliszem - kończy z zadowoleniem szkoleniowiec Ruchu.

Zbigniew Cieńciała