I mamy rewanż za igrzyska!
Nokautująca rywalki w Indian Wells Iga Świątek doczekała się potyczki z Qinwen Zheng, z którą przegrała w olimpijskim półfinale. Stawką półfinał w Kalifornii.
Iga Świątek (z prawej) z zazdrością spoglądała na złoto olimpijskie dla Qinwen Zheng. Fot. Lai Xiangdong/Xinhua/PressFocus
We wtorek broniąca tytułu w BNP Paribas WTA 1000 w Indian Wells polska tenisistka rozbiła w 1/8 finału Czeszkę Karolinę Muchovą (15. WTA) 6:1, 6:1. W trzech dotychczasowych meczach w Kalifornii Polka przegrała tylko sześć gemów, a na korcie spędziła niewiele ponad trzy godziny.
Świątek wygrała turniej w Indian Wells w 2022 i 2024 roku i może zostać pierwszą w historii trzykrotną triumfatorką tej imprezy. WTA wyliczyła, że 23-letnia raszynianka stoczyła w niej 23 pojedynki, z których wygrała 21. To daje odsetek zwycięstw na poziomie 91,3 proc., a lepsza pod tym względem była tylko Martina Navratilova, która zwyciężyła we wszystkich 10 rozegranych spotkaniach.
- Wykorzystuję swoje okazje, swoje szanse. To na pewno nie jest łatwe, chociaż potrafię sobie wyobrazić, że z zewnątrz tak to może wyglądać - zaznaczyła Iga Świątek.
Bolesne wspomnienia
Czy równie gładko będzie w ćwierćfinale? Oto jest pytanie, bo po drugiej stronie siatki stanie rozstawiona z numerem 8. Qinwen Zheng. Z o rok młodszą Chinką łączą 23-letnią tenisistkę z Raszyna bolesne wspomnienia i przegrany sensacyjnie w sierpniu w Paryżu półfinał igrzysk olimpijskich. Sensacyjnie, bo była to pierwsza porażka Świątek z Zheng po sześciu kolejnych wygranych, na dodatek poniesiona na ulubionej mączce Rolanda Garrosa! Polka musiała zadowolić się brązowym medalem, a Zheng zdobyła złoto, pokonując w finale Chorwatkę Donnę Vekić. Iga wielokrotnie powtarzała, że porażka z Zheng była jednym z najbardziej trudnych momentów w jej karierze.
Teraz dojdzie do rewanżu, choć oczywiście ranga imprezy jest zupełnie inna, a Polka na pewno zamieniłaby kolejny tytuł w Kalifornii na triumf na igrzyskach.
Forma wraca
W Indian Wells Chinka odbudowuje swoją pozycję po mizernym początku roku. 2024 zakończyła meczem o tytuł w WTA Finals w Rijadzie (przegranym z Coco Gauff), ale w 2025 przed imprezą w „tenisowym raju” wygrała zaledwie jeden mecz, w styczniowym Australian Open, a potem przegrywała pierwsze mecze w Doha i Dubaju. W mijającym tygodniu w końcu jednak „załapała” - bez straty seta pokonała utytułowaną Białorusinkę Wiktorię Azarenkę (35.), Lulu Sun z Nowej Zelandii (49.) i we wtorek w 1/8 finału rozstawioną z „18” Ukrainkę Martę Kostiuk 6:3, 6:2.
Elina dziękuje USA
Tymczasem w ćwierćfinale zameldowała się bardziej doświadczona tenisistka z Ukrainy, Elina Switolina (23.), która wyeliminowała wyżej notowaną i rozstawioną z „czwórką” Jessikę Pegulę 5:7, 6:1, 6:2. 30-letnia tenisistka podziękowała Amerykanom za wsparcie, jakie otrzymała ze strony zwykłych ludzi po fiasku spotkania prezydentów obu krajów - Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego - w Białym Domu pod koniec lutego.
Switolina wcześniej podziękowała Amerykanom za ich „niezachwiane wsparcie” i „współczucie” wpisem w mediach społecznościowych, a we wtorek wróciła do tego po zwycięstwie z Pegulą. - Od czasu spotkania w Gabinecie Owalnym otrzymałam wiele wyrazów wsparcia od Amerykanów, a teraz też tutaj, od ludzi na miejscu. Kiedy przybyłam na ten turniej, czułam szacunek i wsparcie dla moich wszystkich rodaków - tłumaczyła Switolina.
Nie podaje ręki
Ukrainka dodała, że jest to dla niej szczególnie ważne, gdyż w Indian Wells wyrzuciła za burtę już trzy Amerykanki! Los Peguli wcześniej podzieliły Ashlyn Krueger i Danielle Collins. - To niesamowite i naprawdę wyjątkowe, biorąc pod uwagę cały stres, z jakim wszyscy Ukraińcy teraz się zmagają - podkreśliła.
Co ciekawe, w ćwierćfinale Switolina zmierzy się z 17-letnią Rosjanką Mirrą Andrejewą (11. WTA), która nie dała szans bezradnej Jelenie Rybakinie (7.) z Kazachstanu 6:1, 6:2. Od początku inwazji Rosji na Ukrainę tenisistka z bombardowanej regularnie Odessy nie podaje ręki rywalkom z państwa agresora. Będzie ciekawie.
Tomasz Mucha