I emocje, i gole
TRYBUNA KIBICA - GKS Katowice
Kibice GKS-u Katowice w trzecim z rzędu domowym meczu na Nowej Bukowej mieli gwarancję... Po pierwsze - punktów zdobytych przez swoich ulubieńców, po drugie - emocji do ostatniego gwizdka arbitra, po trzecie - goli.
Prawda jest taka, że na własnym stadionie, poza przegranym 0:1 meczem z Rakowem Częstochowa, w pozostałych piłkarze z Katowic zdobywali gole i nie schodzili z boiska pokonani.
Mecz z Radomiakiem wbrew pozorom nie należał do tych z gatunku łatwych i przyjemnych.
Tu nie było tego ,,przejechania” się po rywalu tak jak uczynili to piłkarze GieKSy w meczu z Arką Gdynia, zwyciężając beniaminka 4:1. Tu od początku była swoista wymiana piłkarskich ciosów.
Na dodatek na mecz z Radomiakiem wyszła drużyna, która tydzień wstecz w Zabrzu doznała porażki 0:3, która miała do udowodnienia, że porażka na Roosevelta była czymś na kształt wypadku przy pracy.
Ale pomimo tej żądzy zrewanżowania się za niepowodzenie w Zabrzu, przejawiającej się w zaatakowaniu bramki Radomiaka, to właśnie goście jako pierwsi zdobyli gola. Tyle że odpowiedź była godna podziwu. Były nią gole - asystował przy nich Bartosz Nowak - dające prowadzenie 2:1, aczkolwiek nim wybrzmiał gwizdek sędziego oznajmiający przerwę w meczu na tablicy widniał remis 2:2.
W drugiej połowie, pomimo przewagi GieKSy, dość długo nie znajdowało to odzwierciedlenia w wyniku.W końcu jednak gospodarze dopięli swego, zdobywając trzeciego gola. Był on dość długo analizowany przez VAR i ostatecznie został uznany, choć goście nie ukrywali w związku z tym pretensji.
Niemniej do końca piłkarze GieKSy drżeli o wynik, gdyż w końcówce meczu piłkarzom z Radomia udało się doprowadzić do stanu 3:3. Dla odmiany jednak ten gol został anulowany i tym sposobem piłkarze GieKSy schodzili z boiska bogatsi o trzy punkty.
Ten dorobek wymaga jednak poprawy. Czy stanie się to w wyjazdowym meczu z Lechią w Gdańsku, gdzie o punkty z założenia jest trudno? Z drugiej strony, katowiczanom nadmorski klimat służy...
Marzyciel
