Historyczna chwila
Z DRUGIEJ STRONY - Michał Zichlarz
Przypominam tę historię, bo od tego czasu tylko dwa razy zdarzyło się, żeby dwa polskie kluby grały wiosną w 1/4 pucharowego finału. Było to w marcu lat 1970 i 1971. W obu przypadkach dotyczyło to Górnika Zabrze i Legii Warszawa. W sezonie 1969/70 oba nasze eksportowe kluby dotarły prawie na szczyt, bo Legia grała w półfinale Pucharu Mistrzów, a „Górnicy” awansowali do jedynego polskiego futbolowego finału - Pucharu Europy Zdobywców Pucharów, gdzie pod koniec kwietnia 1970 przegrali w Wiedniu 1:2 z Manchesterem City. Rok później w ćwierćfinale Legia nie dała rady - ponownie PEMK - Atletico Madryt (2:1, 0:1), a Górnik Manchesterowi City (2:0, 0:2, trzeci mecz 1:3).
Teraz jest szansa, żeby po raz trzeci w historii dwa polskie kluby były w czołowej ósemce rozgrywek europejskich. Że Liga Konferencji to puchar skrojony na polskie drużyny? A jakie to ma znaczenie?! Żeby zajść tak wysoko, wielu rywali trzeba pokonać, a przy okazji „nabija się” ranking, gdzie polska liga jest już o mały krok od tego, żeby wskoczyć do czołowej „15” zestawienia UEFA, co dałoby w sezonie 2026/27 pięć polskich ekip w pucharach, w tym dwie w eliminacjach Ligi Mistrzów. To wymierny efekt eliminowania kolejnych rywali!
O krok od historycznego sukcesu jest Jagiellonia. W Brugii trzeba tylko postawić kropkę nad „i” z dołującym w ostatnich miesiącach Cercle. Trzeba być jednak uważnym, bo w futbolu różne rzeczy się dzieją. Patrząc na dyspozycję drużyny Adriana Siemieńca, można być spokojnym. Tak sobie myślę – awans do 1/4 finału to w przypadku białostoczan stosowne zdyskontowanie mistrzowskiego tytułu. Co innego dobrze grać w domu, na krajowym podwórku, a co innego na międzynarodowej arenie. Wiele, wiele polskich klubów nie potwierdziło w europejskiej rywalizacji swojej wartości, „Jaga” już tak.
Trudniejsze zadanie stoi przed Legią. W Norwegii „Wojskowi” urwali się ze stryczka, a pamiętamy też, co Molde zrobiło przy Łazienkowskiej rok temu, wygrywając trzema bramkami. Forma drużyny Goncalo Feio nie nadąża za aspiracjami kibiców, właścicieli, a i samych piłkarzy. Sześć ligowych meczów i ledwie 8 punktów, to w tabeli wiosny odległe 10. miejsce! Po prostu falstart drużyny portugalskiego szkoleniowca, który zaczyna denerwować coraz więcej osób swoim zachowaniem. 10 punktów straty do lidera, Lecha, na dziesięć kolejek przed końcem, to już strata raczej nie do odrobienia, tym bardziej że w grze o tytuł są jeszcze Raków i Jagiellonia. W tej sytuacji trzeba się ratować pucharami, czy to na krajowym podwórku, czy w Europie. Możliwość awansu do 1/4 finału Ligi Konferencji i ewentualna konfrontacja z Chelsea to coś, co dodatkowo powinno zmobilizować warszawską ekipę przed dzisiejszym spotkaniem.