Historia romantyczna
To była jedna z największych sensacji w Pucharze Polski: 50 lat temu w finale zagrały rezerwy ROW-u Rybnik.
Drużyna śmiałków ROW II Rybnik. Stoją od lewej: Jerzy Fojcik, Eugeniusz Żywica, Franciszek Kaczmarczyk, Tadeusz Śmietana, Bolesław Buchalik, Paweł Janduda. Klęczą od lewej: Zbigniew Gańczorz, Henryk Grzonka, Emil Szymura, Tadeusz Jakubczyk, Henryk Zdebel. Fot. KS ROW Rybnik
Rozgrywki o Puchar Polski znają wiele niespodzianek oraz niesamowitych historii. Ta była jedną z największych i najbardziej... romantycznych, no bo kto nie lubi, kiedy kopciuszek wszystkich zaskakuje? Na dodatek w tle jest wielka postać ligowego futbolu, bez której nie byłoby tej sensacyjnej opowieści.
Legia rozbita w Chwałowicach!
W poprzednim tygodniu prowadzeni przez Piotra Mandrysza piłkarze IV-ligowego obecnie ROW 1964 Rybnik zdobyli Puchar Polski w swoim podokręgu, pokonując w finale Górnika Radlin 5:1. Przed kilkudziesięciu laty obie te firmy były w polskiej czołówce, teraz są na opłotkach wielkiego futbolu.
W połowie lat 70., a więc w okresie największej prosperity polskiego futbolu, ROW był ligowym średniakiem. W najwyższej klasie rozgrywkowej spędził w sumie 7 sezonów. W 1974 roku rybniczanie byli w lidze na 7. miejscu, za Wisłą Kraków i ŁKS-em Łódź, w kolejnym uratowali ligę, kończąc na pozycji 14. przed spadkowiczami: Gwardią Warszawa i Szombierkami Bytom (na koniec rozgrywek aż sześć ostatnich zespołów miało po 26 punktów).
Sezon 1974/75 zapisał się pucharową przygodą nie tylko w historii rybnickiej piłki. Oto grające wtedy w Lidze Wojewódzkiej rezerwy ROW eliminowały kolejnych ligowych oraz renomowanych przeciwników. Na rozkładzie drużyna prowadzona przez jedną z legend Górnika Zabrze, Edwarda Jankowskiego, miała kolejno: BKS Stal Bielsko-Biała, Górnika Jastrzębie, a w I rundzie rozgrywek na szczeblu centralnym Metal Kluczbork. Wydawało się, że zespół, który rozgrywał swoje pucharowe mecze na żużlowym boisku w Rybniku-Chwałowicach, swoją przygodę skończy na 1/16 finału, 3 listopada 1974. Do Chwałowic przyjechała bowiem mocarstwowa Legia, z medalistami mistrzostw świata zakończonych kilka miesięcy wcześniej na zachodnioniemieckich stadionach. Wprawdzie zabrakło kontuzjowanego Kazimierza Deyny, ale byli za to doskonały skrzydłowy Robert Gadocha czy człowiek do specjalnych poruczeń selekcjonera Kazimierza Górskiego, znakomity pomocnik Lesław Ćmikiewicz. W wojskowej jedenastce nie brakowało innych znakomitych graczy. Był późniejszy reprezentant Polski Piotr Mowlik czy Jan Pieszko, Adam Topolski, Zbigniew Nowacki.
Tymczasem ROW II zupełnie zaskoczył rywala i wygrał 3:2! Na początku II połowy po zagraniu Eugeniusza Żywicy gola zdobył Antoni Sebeszczyk. Na 2:0 podwyższył Paweł Janduda, a w 70 min po trafieniu Zbigniewa Gańczorza było już 3:0! „Grający jako środkowy pomocnik Gadocha dwoił się i troił, lecz jego koledzy ustępowali mu o klasę, zaś młody zespół z Rybnika coraz śmielej atakował pod bramką byłego kolegi klubowego, Mowlika” – pisał w „Sporcie” z relacji z tego niesamowitego spotkania nasz wysłannik Stanisław Ochobek.
Świetny piłkarz i trener
W kolejnych grach rybniczanie nadal sprawiali niespodzianki, eliminując zespoły z ekstraklasy, w 1/8 finału w Chwałowicach przegrała Polonia Bytom 0:1, a w ćwierćfinale Lech Poznań 1:2. – Mówiono, że żużlowa „murawa” była naszym sprzymierzeńcem w kolejnych spotkaniach z drużynami z najwyższej klasy rozrywkowej. Ja tak nie uważam. Przecież na takim boisku powinny wyjść umiejętności techniczne. W trudnych warunkach łatwiej gra się tym, którzy powinni być lepiej wyszkoleni od ciebie – mówi dziś uczestnik tamtych wydarzeń Zbigniew Gańczorz, wtedy 20-latek. To na takich piłkarzach jak on zbudowana była drużyna rybnickich rezerw, którą znakomicie kierował „Jana” Jankowski.
Ten wychowanek 1.FC Katowice pochodził w Bogucic, a z Górnikiem Zabrze po wojnie zdobył cztery tytuły mistrza Polski. Był pierwszym zawodnikiem zabrzan, który w ekstraklasie zdobył 50 goli. Strzelił zresztą dla Górników pierwszego gola w najwyższej lidze; było to w marcu 1956 roku w spotkaniu derbowym z Ruchem. Po występach w Górniku (1954-62) grał w Polonii Melbourne (62-64) i ROW-ie (65-69). W reprezentacji Polski rozegrał 10 meczów i strzelił 4 bramki.
- Dla mnie był najlepszym trenerem, z jakim pracowałem. Miał to coś trenerskiego w sobie, a przy tym zdolności przekonywania. Przed meczem z Legią mówił: „Przypatrzcie się rywalom, Gadosze, Ćmikiewiczowi... To tacy sami ludzie jak wy, mają dwie ręce, dwie nogi, głowę”. U niego motywacja i nastawienie mentalnie były niesamowite. Potrafił do siebie przekonać - podkreśla Zbigniew Gańczorz.
Nawet „Diabeł” nie pomógł
W półfinale Pucharu Polski edycji 1974/75 rybniczanom przyszło się zmierzyć z... Górnikiem Zabrze. W środę 12 marca 1975 roku w Chwałowicach w składzie Górników, podobnie jak kilka miesięcy wcześniej w przypadku Legii, także byli medaliści mistrzostw świata z Niemiec Zachodnich. Z przodu gwiazda światowego futbolu Andrzej „Diabeł” Szarmach, między słupkami Andrzej Fiszer, a w tyłach Henryk Wieczorek (dwaj ostatni w RFN byli rezerwowymi, Wieczorek to srebrny medalista igrzysk z 1976). Do tego inne znane nazwiska, jak Józef Kurzeja, Alojzy Deja – trzykrotny mistrz i aż pięciokrotny zdobywca PP. Bohaterem Rybnika został Bolesław Buchalik, który dwa razy pokonał Fiszera. Za pierwszym razem po celnym strzale z gry, za drugim po karnym wykonanym po faulu na Andrzeju Frydeckim. Skończyło się 2:0 dla ROW-u II!
„Szanse wykonania honorowej rundy, zdobycia przepustki do udziału w Pucharze Europy Zdobywców Pucharów, uzyskały obecnie dwa zespoły spoza ekstraklasy. Z jednej strony II-ligowa Stal, z drugiej zespół klasy „W” – ROW II Rybnik. Mówcie co chcecie, ale tak sensacyjnego finału jeszcze nie było. Gratulowaliśmy 2 marca rzeszowianom, teraz składamy wyrazy uznania jedenastce śmiałków trenera Edwarda Jankowskiego i przypominamy jej bojowy szlak do finału: Metal, Legia, Polonia, Lech i wczoraj Górnik Zabrze. Sześciokrotny triumfator PP, zespół, który miał w tym sezonie jedyną szansę pokazania się na europejskiej giełdzie, też nie zdobył chwałowickiej twierdzy. Coś w tym musi być. O przypadkach nie może być mowy. Finał rozegrany zostanie 1 maja. Być może opiekunowie rybnickiej rewelacji dojdą do wniosku, że trzeba (zezwala na to regulamin) skorzystać z usług aktualnie najlepszych, a więc przynajmniej kilku I-ligowców. I wówczas wybuchnie bomba, bowiem zespoły Stali i ROW grały już między sobą w tej edycji, po dramatycznej walce nad Wisłokiem Stal wygrała w dogrywce 2:1. W Rzeszowie nie będą mieć nic przeciwko temu, by historia się powtórzyła. A w Rybniku? W Rybniku na razie wszyscy nie wierzą własnemu szczęściu i składają gratulacje autorom olbrzymiej sensacji. Drużynie śmiałków” – pisał w „Sporcie” nazajutrz po wydarzeniach w Chwałowicach i wygranej z Górnikiem redaktor Stefan Riedel.
W innym składzie w finale
W finale rozegranym w PRL-owskie Święto Pracy, w czwartek 1 maja 1975 roku na starym stadionie Cracovii, w składzie ROW-u II znalazło się niewielu piłkarzy z rezerw. Z tych, którzy grali w listopadowym, wygranym meczu z Legią w Chwałowicach, było tylko trzech: bramkarz Jerzy Fojcik oraz Bolesław Buchalik i Franciszek Kaczmarczyk. Skończyło się na serii karnych, w których drugoligowiec (w tamtym sezonie Stal wywalczyła awans do ekstraklasy) wygrał 3-2.
- Ja do Krakowa nie pojechałem, ale koledzy jechali autokarem dzień wcześniej. Czy był żal, że my, zawodnicy rezerw, nie zagraliśmy? Powiem tak: jako zawodnicy nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy. Na pewno – przynajmniej u mnie – był taki smutek, ale nie było jakiejś zawiści, złych emocji. Nawet po przegranej w Krakowie w finale. To były decyzje trenerskie – mówi dzisiaj Zbigniew Gańczorz.
Spotkanie i szalik
Na miniony czwartek, 1 maja, piłkarze ROW-u, którzy uczestniczyli w pucharowej kampanii w sezonie 1974/75, zostali zaproszeni na mecz rybniczan w IV lidze z Gwarkiem Ornontowice, a potem na spotkanie futbolowych weteranów. Klub wypuścił też okolicznościowy szalik, przypominający niesamowitą historię sprzed pół wieku.
Finał Pucharu Polski, 1 maja 1975 r., Kraków
◼ Stal Rzeszów – ROW II Rybnik 0:0 po dogrywce; karne 3-2STAL: Jałocha – Blaga, Gawlik, Rosół, Biel – Michaliszyn, Janiszewski, Napieracz - Kozerski (90. Krysiński), Miler (100. Dziama), Krawczyk. Trener Joachim KRAJCZY.
ROW II: Fojcik – Grzonka, Golla, Herman, Sobczyński – Buchalik (45. Lorens), Błachut, Kaczmarczyk – Wita (90. Grzmil), Szymura, Frydecki. Trener Józef TREPKA/Edward JANKOWSKI.
Sędziował Jan Łazowski (Warszawa). Widzów 15 tys.
Michał Zichlarz