Sport

Hazardowe wyzwanie

Kibice Wisły mają założyć tysiąc kont u bukmachera, a wtedy sponsor wymieni krzesełka na trybunie.

Biała gwiazda na trybunie północnej stadionu Wisły jest w fatalnym stanie. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

WISŁA KRAKÓW

Takie wyzwanie fanom „Białej gwiazdy” rzucił bukmacher Superbet, który od tego sezonu jest drugim największym sponsorem klubu i reklamuje się z tyłu koszulki meczowej. Realizacja zadania, jak na kibiców Wisły, idzie opornie. Termin mija już jutro, a cel jest zrealizowany w nieco ponad 70 proc.

Za bramką

Akcja ruszyła 21 lutego, jej finisz zapowiedziano na 7 marca. Co muszą zrobić kibice? Założyć tysiąc kont na stronie lub w aplikacji bukmachera i dokonać pierwszej wpłaty 50 zł, wykorzystując do rejestracji podany kod. W zamian Superbet zobowiązuje się do wymiany białych i czerwonych krzesełek na trybunie za bramką, na której zasiadają ultrasi. Szacowany koszt prac to 285 tys. zł. Akcja jest promowana hasłem „Nowy blask białej gwiazdy”, bo właśnie na trybunie za bramką od strony ulicy Reymonta siedziska tworzą białą gwiazdę – ważny symbol 13-krotnych mistrzów Polski. Dodatkowo sponsor zapewnił, że 10 proc. od pierwszej wpłaty i 1 proc. rocznych zysków z nowo założonych kont przeznaczy na szkolenie młodych zawodników akademii. – Nie mamy żadnych wątpliwości, że krakowska publiczność zasługuje na to, by biała gwiazda znów świeciła pełnym blaskiem. Jako Superbet postanowiliśmy w tym odrobinę pomóc, a że uwielbiamy wyzwania, to rzucamy takie kibicom Wisły, będąc jednocześnie pewnymi, że ci bez problemu sobie z nim poradzą. A jak już wygrają z nami zakład, my z przyjemnością wymienimy część krzesełek na stadionie przy R22 – powiedział Łukasz Seweryniak, prezes bukmachera.

Jak po grudzie

Trochę się przeliczył, bo zakładanie kont idzie wolno. Wielu myślało, że fani Wisły zrobią to w kilka dni – swoją siłę pokazywali przy wielu głosowaniach itp. – tymczasem na dwa dni przed końcem do realizacji celu brakuje ponad 25 proc. Dlaczego idzie jak po grudzie, choć cel sam w sobie jest dobry? Trzeba nazywać rzeczy po imieniu: obstawianie wyników meczów to hazard. Wielu uprawia go bezpiecznie, ale także wśród kibiców sportowych są ludzie, którzy wpadli w jego szpony i trudno im wyjść, a zniszczyli nie tylko swoje życie. Takie wyzwanie jest dodatkową promocją hazardu. Prosi się wiernych fanów o pomoc, wykorzystując ich zamiłowanie do klubu. Akcję promują były piłkarz Wisły, obecnie skaut Paweł Brożek, a także ambasadorzy bukmachera: komentator Mateusz Borek oraz byli piłkarze Jerzy Dudek i Sławomir Peszko. Inny problem z zakładaniem kont jest taki, że wielu kibiców krakowskiego klubu miało je już wcześniej. Wyzwanie popiera też miasto, właściciel obiektu, bo nie będzie musiało wydawać pieniędzy na nagryzione zębem czasu i po części zniszczone przez zagorzałych kibiców krzesełka.

W szponach hazardu

Hazard zniszczył sędziowską karierę Huberta Siejewicza z Białegostoku, który zniknął z boisk krótko po tym, jak został nagrany, gdy obstawiał wyniki u bukmachera. Wszyscy też wiemy, z czym mierzył się Łukasz Burliga, były piłkarz Wisły, Ruchu Chorzów czy Jagiellonii Białystok. Najgłośniej było o nim w 2014 roku, gdy jako piłkarz krakowskiego klubu, podobnie jak Siejewicz, został przyłapany u bukmachera. Nagrał go jeden z kibiców, wideo wyciekło do mediów. Klub wezwał zawodnika do złożenia wyjaśnień, Burliga przyznał się do uzależnienia i zdecydował o leczeniu w zamkniętej klinice. Takich historii jest wiele, mało która wychodzi na światło dzienne.

Nie miał pieniędzy

Szymon Bartnicki pracował jako dziennikarz „Piłki nożnej”, redaktor strony akademii Legii, a na końcu serwisu „Łączy nas piłka”. Został zwolniony z PZPN, gdy w związku dowiedzieli się, że chciał pożyczać pieniądze od piłkarzy. Uzależnienie do obstawiania zakładów wywróciło mu życie, ale podjął walkę. Od kilku lat pomaga jako terapeuta hazardzistom i bliskim im osobom. Poprosiliśmy go o komentarz, ale akurat wczoraj miał tak bardzo napięty dzień, że ostatecznie nie dał rady. Zacytujmy więc fragment wywiadu, którego udzielił Pawłowi Kapuście z „WP Sportowe Fakty”. – Grałem ponad 10 lat, a przez zdecydowaną większość tego czasu funkcjonowałem w świecie opartym o pożyczki. Spłacałem je z wygranych, by później wpaść w kolejne kłopoty i znów się zadłużać. Do pewnego momentu szło mi bardzo dobrze, byłem wzorowym klientem. W niemal wszystkich „chwilówkach” miałem dostępne najwyższe możliwe kwoty. W końcu jednak nie miałem pieniędzy ani na spłatę zadłużeń, ani na dalszą grę, by próbować wygrać kasę na ich spłatę. Byłem w takim dole, że chciałem się zawinąć. Nie widziałem dla siebie ratunku – powiedział w 2019 roku.

Michał Knura