Gra lepsza niż miejsce
TRZY PYTANIA DO ANDRZEJA TKACZA, byłego bramkarza, reprezentanta kraju, cenionego trenera kilku klubów i kadry narodowej
Fot. Rafał Rusek/PressFocus
1. Czy piąte miejsce w tegorocznych mistrzostwach świata Dywizji 1A jest adekwatne do poziomu naszej reprezentacji?
- Dla mnie nie jest ono zaskoczeniem, bo poza elitą jest grupa zespołów, m.in.: Węgry, Słowenia (grają w tym roku w elicie – przyp. red.), Litwa (awansowała z Dywizji 1B – przyp. red.) oraz te, które grały w Sfantu Gheorghe, reprezentujących podobny poziom. Każdy może wygrać z każdym i gdyby powtórzyć ten turniej za kilkanaście dni kolejność mogłaby być inna. Podczas mistrzostw zabrakło nam kilku czołowych napastników, bo wszyscy znamy umiejętności Bartosza Fraszki, Kamila Wałęgi, Grzegorza Pasiuta i Patryka Wronki. Brakowało nam właśnie skutecznego napastnika, choć i w tym zespole było kilku, ale nie wykorzystali swoich możliwości. W turnieju rozegraliśmy jeden słaby mecz, z Włochami, w którym rywal wyraźnie nas zdominował. Z Ukrainą mieliśmy kontrolę nad krążkiem, przewagę, ale z wielu sytuacji zdobyliśmy jednego gola. Rywal okazał się skuteczniejszy. Podobnie było z Brytyjczykami. W sumie, w moim przekonaniu, gra była nieco lepsza niż miejsce w turnieju. Choć rozumiem rozczarowanie kibiców, bo oni zawsze chcą zwycięstw i awansu do elity.
2. Jak pan ocenia poszczególnych reprezentantów, bo chyba nie wszyscy potrafili odbudować formę prezentowaną w play offie?
- To prawda i tego należy żałować. Po zakończeniu mistrzostw Polski na pewno mieli zbyt długą przerwę nim przyjechali na zgrupowanie. Po dwóch, trzech dniach mieli być z grupą i trenować według własnego rytmu. Część tyskich zawodników przyjechała późno i formy nie odbudowała, podobnie jak Kamil Sadocha czy Krystian Dziubiński, którzy w półfinałach z Unią błyszczeli. Z kolei mogę pochwalić Olafa Bizackiego, obdarzonego skromnymi warunkami fizycznymi, który nadrabia to dobrą jazdą na łyżwach, przeglądem sytuacji, zaskakującym strzałem. Aż dziw bierze, że w play offie pojawiał się sporadycznie. Zewsząd słyszałem narzekania, że nasi obrońcy nie potrafią grać w przewagach, bo w klubach na ten czas są odstawiani. Trenerzy wystawiają obcokrajowców, bo przecież są rozliczani za końcowy wynik. To błędne koło...
3. Czy czas trenera Roberta Kalabera już się skończył?
- Spodziewałem się tego pytania. Takie głosy już się pojawiły, gdy siedziałem na trybunach podczas turnieju, ale mówię: nie! Po pierwsze: czy mamy kandydata w miejsce Kalabera? Po drugie: jest cenionym fachowcem, który potrafił wyciągnąć kilku chłopaków z zaplecza i zrobił z nich reprezentantów. Może teraz nie odgrywają wiodących ról, ale jeżeli będą solidnie pracowali za rok-dwa, będą dojrzalszymi i lepszymi hokeistami. Gdybym miał podejmować decyzje, to trener Kalaber zostałby na przyszły sezon, bo na pewno nie czuje się wypalony i gdy będzie miał do dyspozycji optymalny skład potwierdzi, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa!
Rozmawiał W. S.