Głową w kaliski mur
Bielszczanie nie zdołali wyjść na prostą po ostatnim laniu w Skierniewicach. Mimo przewagi przez większość spotkania, pozwolili rywalom zdobyć bramkę i zostali z niczym.
Jan Ciućka często urywał się rywalom, ale bramkowego efektu to nie przyniosło. Fot. Paweł Pechciński/Rekord Bielsko-Biała
Nie da się wygrać, grając tak dwie odmienne połowy. Pierwsza była fatalna w naszym wykonaniu. Byliśmy bojaźliwi, nerwowi, ale największe pretensje mam o brak charakteru - mówił po sobotniej porażce wyraźnie zmartwiony trener Rekordu, Dariusz Rucki. Gospodarze powinni przegrywać już po kilku minutach. Na samym początku świetną okazję na otwarcie wyniku miał Karol Danielak, który przegrał pojedynek z powracającym po kontuzji pleców Wiktorem Kaczorowskim. W kolejnych minutach KKS dłużej utrzymywał się przy piłce, ale okazji strzeleckich z obu stron było niewiele. Rekord poza kilkoma rajdami aktywnego Mateusza Klichowicza praktycznie nie stworzył żadnego zagrożenia pod bramką Macieja Krakowiaka. - Przeciwnik często nas „bujał” od prawej do lewej i nie potrafiliśmy zamykać piłki. Czujemy ogromny zawód, bo przeciwnik strzelił gola, a u nas rzucał się w oczy permanentny brak lidera w pierwszej połowie - dopowiadał szkoleniowiec bielszczan, mając na myśli sytuację z 42 minuty, gdy Kaczorowskiego w zamieszaniu podbramkowym z bliska pokonał Przemysław Zdybowicz.
Po przerwie gra gospodarzy wyglądała lepiej. Sporo dały trzy przeprowadzone zmiany. - Druga połowa to pełna dominacja Rekordu - przyznawał trener kaliszan, Michał Gościniak. KKS dał się zepchnąć do obrony i bardzo długimi momentami „cierpiał” zamknięty na własnej połowie. - Po męskiej rozmowie w szatni to był Rekord, na który chce się patrzeć, ale brakowało „kropki nad i” - dodawał Dariusz Rucki. Bramce gości próbowali zagrozić m.in. Jan Ciućka, Dariusz Pawłowski, którego strzał z ostrego kąta obronił Krakowiak, czy rezerwowy Wojciech Łaski. - Przeciwnik miał w swoich szeregach stoperów, którzy dobrze czują się pojedynkach główkowych, więc chcieliśmy szukać piłek wycofywanych, bo wiedzieliśmy, że dośrodkowując będzie ciężko coś zdziałać. Momentami nie dopisywało nam szczęście - stwierdził trener Rekordu.
Szkoleniowiec bielskiego zespołu słabszej formy w ostatnim okresie upatruje w stracie środkowego obrońcy Konrada Karety. - Chcieliśmy zagrać dla niego (zawodnicy Rekordu wyszli na boisko w koszulkach z napisem „Kari wracaj do zdrowia” - przyp. red.). Personalnie naprawdę nie sądziłem, że jego brak będzie aż tak widoczny, ale od momentu, kiedy go nie ma Konrada, straciliśmy 8 bramek - wyliczał Rucki. Przypomnijmy, że Rekord stracił swojego kapitana w pierwszej połowie meczu z Wartą Poznań, który zremisował po dwóch golach straconych w końcówce, a w ostatniej kolejce wrócił ze Skierniewic z bagażem pięciu bramek...
(gru)
OCENA MECZU ⭐ ⭐
◼ Rekord Bielsko-Biała - KKS 1925 Kalisz 0:1 (0:1)
0:1 - Zdybowicz, 42 min
REKORD: Kaczorowski - Pawłowski, Boczek, Wrona (80. Kasprzak) - Klichowicz (46. Łaski), Żyrek, Ryś (46. Ściślak), Wyroba, Ciućka, Tekieli (46. Śliwka) - Świderski. Trener Dariusz RUCKI.
KALISZ: Krakowiak - Białczyk, Kieliba, Gawlik, Staszak - Zawistowski, Paszkowski (60. Kitowski), Andruszko, Danielak (90+1. Wypych), Skibicki (60. Cierpka) - Zdybowicz (74. Różycki). Trener Michał GOŚCINIAK.
Sędziował Błażej Syropiatko (Szczecin). Widzów 400.
Żółte kartki: Śliwka - Gawlik, Zawistowski.
