Gorący okres
Przed Arką Gdynia czas próby
Co tu zrobić? W meczu z Wisłą Kraków naradzali się Ołeksandr Azacki (z lewej) i Damian Węglarz. Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus
Gdynianie robią wszystko, żeby zmazać miano zespołu przeklętego. Niektórzy mogliby tak właśnie o nim pomyśleć w połowie zeszłego roku, kiedy stracił awans do ekstraklasy w zdumiewający, nieprawdopodobny wręcz sposób. Na cztery kolejki przed końcem sezonu wyliczono, że ma na to 98 procent szans, a jednak nic z tego nie wyszło...
Po pierwsze w końcówce sezonu Arka przegrała dwa ostatnie mecze - najpierw derby z Lechią 1:2, choć prawie godzinę grała z przewagą jednego zawodnika, a przecież remis wystarczał jej do awansu. Potem dała się wyprzedzić GKS-owi Katowice po bolesnej porażce na własnym stadionie, choć znów do awansu wystarczał jej remis. Oglądałem to spotkanie z trybun...
Po drugie, w finale baraży nie dała rady Motorowi Lublin, mimo że prowadziła u siebie 1:0, w 87 minucie (!), przegrała jednak 1:2. Nie przyniosła więc efektu żenująca kibolska akcja motywacyjna, w której agresywna grupa tłumaczyła piłkarzom, co mają robić na boisku.
Żal bramkarza
Trudno po czymś takim się pozbierać, Arka jednak próbuje. Obecnie zajmuje w pierwszoligowej tabeli drugie miejsce, które gwarantuje bezpośredni awans, jednak, jak już się przekonaliśmy, w jej przypadku to nic nie znaczy. Wiosną w trzech meczach zdobyła pięć punktów. W ostatnim – u siebie – zremisowała z Wisłą Kraków 2:2, wyrównującego gola tracąc w ostatniej minucie. Cóż, jeśli meczu wygrać nie możesz, przynajmniej go zremisuj – tym razem do tej formuły zastosowali się wiślacy, a w Gdyni było ogromne rozczarowanie.
- Moje odczucie jest takie, jakbym ten mecz przegrał, a nie zremisował. W meczu z Wisłą pech był taki, że straciliśmy bramkę i to nie w kuriozalny sposób, ale po bardzo ładnym strzale zawodnika gości. Nie mamy jednak prawa stracić bramki wyrównującej w takich okolicznościach – mówi z żalem portalowi trójmiasto.pl bramkarz Arki – Damian Węglarz.
Raz, dwa, trzy, cztery?
Czy ofensywa Arki jest coraz lepsza? Niektórzy to pytanie uznają za prowokację: przecież jeszcze przed rozpoczęciem rundy wiosennej, właśnie ta formacja doznała największego uszczerbku jaki można sobie wyobrazić - najlepszy strzelec zespołu, Karol Czubak, został wytransferowany do belgijskiego Kortrijk. Arka na szybko ściągnęła jego zastępstwo, wypożyczając z Legii perspektywicznego Jordana Majchrzaka. Do tej pory zawodnik trzy razy wchodził z ławki i zagrał w sumie 76 minut. Na razie bez gola, ale w Gdyni wierzą, że chłopak się rozkręci.
Faktem jest jednak, że Arka wiosną z meczu na mecz strzela o jednego gola więcej. Z Polonią było zero, ze Zniczem jedna bramka, z Wisłą już dwie. Czy to dobry omen? Gdyby miało to trwać nadal, wyszłoby, że z Ruchem na Stadionie Śląskim – bo tam grają najbliższy mecz – wbije trzy. W Chorzowie takie przypuszczenie uważają za żart...
Przed Arką obecnie wyjątkowy sprawdzian i trudna passa trzech meczów z rzędu z rywalami, którzy też myślą o awansie – 8 marca wspomniany wyjazdowy mecz z Ruchem, 16 marca z Górnikiem w Łęcznej, wreszcie 30 marca z Miedzią w Gdyni. Prezes Arki Wojciech Pertkiewicz podkreśla, że wszystko w rękach trenera Dawida Szwargi, bo mocno wierzy w tego szkoleniowca.
Być może Arka przeciw Ruchowi wystąpi w defensywie w zestawieniu, w którym ostatnio nie grała. Do treningów po urazie wrócił właśnie hiszpański obrońca Kike Hermoso, nabawił się go podczas okresu przygotowawczego do rundy wiosennej. Z kolei w ostatnim meczu z Wisłą wrócił Michał Marcjanik. O tym w jakim ustawieniu wybiegnie Arka na Stadion Śląski zdecyduje ostatecznie Dawid Szwarga. Nie wiadomo więc czy zagra duet Hermoso – Marcjanik, bo stoper, który wskoczył do składu po kontuzji Hiszpana, czyli Ołeksnadr Azacki prezentował siębardzo przyzwoicie.
Paweł Czado