Sport

Godne pożegnanie

Pomimo odpadnięcia z Ligi Konferencji Europy, piłkarze Jagiellonii mogą być zadowoleni ze swojej postawy.

Darko Czurlinow zdobył ostatniego gola dla białostoczan w tym sezonie LKE. Fot. Michał Kość/PressFocus

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK

Zakończyła się piękna przygoda Jagiellonii w europejskich pucharach. W czwartek białostoczanie odpadli z Ligi Konferencji po przegranym dwumeczu z Betisem (0:2 na wyjeździe, 1:1 u siebie). Nie jest to jednak powód do zanurzenia się w głębokim smutku. - Nie czujemy rozczarowania. Podróż ta miała różne etapy. Na początku było trudno, cierpieliśmy, ale później się odkuwaliśmy. Doświadczyliśmy wspaniałych momentów, między innymi wygranej w Kopenhadze czy z Molde u siebie. W fazie pucharowej Ligi Konferencji mierzyliśmy się z TSC Baćka Topola, następnie był dwumecz z Cercle Brugge, a na koniec bardzo wymagająca rywalizacja z Betisem. Ten etap spiął klamrą rozwój Jagiellonii. Od momentu, gdy zaczynaliśmy eliminacje, zespół się rozwinął i z tego jestem najbardziej dumny. Prowadzenie drużyny w europejskiej kampanii było ogromną przyjemnością i zaszczytem - podsumował ostatnie kilka miesięcy na międzynarodowej arenie trener Adrian Siemieniec.

Dzięki Jagiellonii mogliśmy przeżyć wspaniałe, warte zapamiętania chwile. Mistrz Polski rozpoczynał walkę w europejskich pucharach od eliminacji do Ligi Mistrzów. Po porażce w 3 rundzie z Bodo/Glimt zmierzył się z Ajaksem Amsterdam w kwalifikacjach do Ligi Europy. Rywal okazał się zbyt mocny. W ten sposób białostoczanie dotarli do Ligi Konferencji, w której demonstrowali siłę. Trener Siemieniec wspomniał o meczach z Kopenhagą czy Molde, ale podkreślmy, że „Duma Podlasia” wygrała także z Petrocubem, zremisowała z NK Celje i Olimpiją Lublana. Tylko raz w fazie ligowej przegrała - z Mladą Boleslav na wyjeździe. W sumie, razem ze spotkaniami w fazie pucharowej, w Lidze Konferencji Jagiellonia rozegrała 12 meczów i ani razu nie zaznała goryczy porażki, grając przed własną publicznością. Utrzymała tę serię nawet w miniony czwartek, gdy na Podlasie zawitał Betis, który musiał pogodzić się z remisem 1:1.

Rywalizacja z ekipą z Sewilli oczywiście pozbawiła kibiców ekipy z Podlasia marzeń o półfinale, a może nawet finale rozgrywek. Zespół Adriana Siemieńca zagrał jednak bardzo dobry mecz z jednym z najtrudniejszych przeciwników w Lidze Konferencji. Naprawdę niewiele brakowało, by drużyna doprowadziła w dwumeczu z Iberyjczykami do dogrywki. Spotkanie to było doskonałym potwierdzeniem faktu, że statystyki nie zawsze powiedzą nam prawdę. Ci, którzy nie oglądali meczu, a spojrzeli jedynie na liczby po ostatnim gwizdku, zauważyli na pewno, że mistrzowie Polski oddali jeden celny strzał. To fakt, ale w rzeczywistości Jagiellonia miała znacznie więcej okazji do tego, żeby zdobyć gola. Napędziła strachu zawodnikom Betisu, którzy z pewnością powoli szykowali się nie tylko do starcia półfinałowego, ale także myśleli już o finale. Przez 90 minut musieli o tym zapomnieć, ponieważ przyszło im odpierać ataki podlaskiej drużyny. - Czasami dopiero po meczu zdajesz sobie sprawę z tego, że byłeś wystarczająco dobry, ale nie miałeś szczęścia - powiedział Darko Czurlinow, który w drugiej połowie zdobył gola na 1:1. - Pokazaliśmy, że możemy przeciwstawić się tak mocnej drużynie, która gra niesamowicie w tym sezonie w lidze hiszpańskiej - dodał reprezentant Macedonii Północnej.

Wygrać się nie udało, ale mimo wszystko możemy czuć dumę z postawy Jagiellonii, która przez 9 miesięcy godnie reprezentowała Polskę na arenie międzynarodowej. Pokazała, że krok po kroku możemy dążyć do polepszenia naszej renomyw europejskim futbolu. Najpierw pokazujmy się dobrze w Lidze Konferencji. Niech pieniądze zarobione w tych rozgrywkach przysłużą się rozwojowi sportowemu, który doprowadzi nas do Ligi Europy. Później, kto wie: może regularnie polskie kluby widywane będą w Lidze Mistrzów?! Mierzmy wysoko!

Kacper Janoszka