Gdy się człowiek przestał zapowiadać źle
Po raz drugi z rzędu na malowniczo położonych stadionach w Cieszynie, Wiśle, Skoczowie i Ustroniu „starsi panowie” rywalizowali o medale mistrzostw Polski. Główne trofeum pojechało nad Bałtyk!
Mistrzowska reprezentacja Pomorskiego ZPN-u z okazałym trofeum. Fot. Danuta Drabik / Śląski ZPN
To fantastyczna sprawa móc po latach znów spotkać kolegów z ligowych aren – te słowa Rafała Murawskiego, który ma w CV niemal pół setki spotkań w reprezentacji, padały z ust niemal każdego uczestnika Mistrzostw Polski Oldbojów +42 (czyli z rocznika 1983 i starszych). Szmer Wisły i Olzy, towarzyszący zmaganiom na murawach, oraz szum wiatru spływającego ze stoków Równicy i Czantorii tworzyły niezwykłą atmosferę boiskowych zmagań. Był wzajemny szacunek w tej rywalizacji, ale służby medyczne i tak miały sporo pracy...
Za granicę raczej nikt nas już nie wyśle
Zostaniemy, trudna rada, my przy Wiśle...
Za granicę raczej nikt nas już nie wyśle
Zostaniemy, trudna rada, my przy Wiśle...
– Zupełny przypadek... – tak Mariusz Przybylski (158 meczów w ekstraklasie) usprawiedliwiał swego przeciwnika z Pomorza. Sytuacja, jakich wiele na murawach: zderzenie głowami. Po tym konkretnym został jednak i konkretny efekt: najpierw wizyta na SOR-ze, potem kilka solidnych szwów pod prawym okiem. No i wielkie „limo”. – Będzie na kilka dni „pamiątka” z turnieju – dodawał Przybylski. Zabrał też do domu brązowy medal MP, bo Ślązacy, obrońcy tytułu, po wspomnianej porażce z Pomorzanami tym razem zagrali tylko o 3. miejsce. – Ech, jak ja nie lubię przegrywać! – prezes Śląskiego ZPN-u, Henryk Kula , reprezentujący na beskidzkich stadionach władze Polskiego Związku Piłki Nożnej, przyzwyczaił się do złota (dwa razy z rzędu) zdobywanego przez „starszych panów” reprezentujących Górny Śląsk. – Odkujemy się za rok! – zapewniał, przypominając, że gospodarze mieli tym razem jedną z najstarszych ekip w stawce.
I znaleźliśmy się w wieku, trudna rada,
że się człowiek przestał dobrze zapowiadać
Wśród uczestników turnieju nie brakowało zawodników wciąż jeszcze grających o ligowe punkty. – Wznowiłem „karierę” po siedmiu latach – mówi nam cytowany już wcześniej Murawski (340 meczów w ekstraklasie, zdobywca Pucharu Polski z Lechem). Jest pomysłodawcą, współtwórcą, trenerem i czynnym zawodnikiem Akademii Piłkarskiej „16” w Gdyni. U boku młodszych o całe pokolenie zawodników grywa dziś w seniorskiej drużynie tejże akademii w klasie B. W poprzednim sezonie zagrali nawet w barażach o awans, ale przegrali go rzutami karnymi... I znaleźliśmy się w wieku, trudna rada,
że się człowiek przestał dobrze zapowiadać
Wielki finał MP oldbojów w Skoczowie też został rozstrzygnięty karnymi. Wcześniej przez 70 minut ani Pomorzanie, dowodzeni na murawie właśnie przez „Murasia”, a na ławce przez legendarne postacie Lechii: Jerzego Jastrzębowskiego i Lecha Kulwickiego, ani Dolnoślązacy, którymi na boisku dyrygował Remigiusz Jezierski (144 gry w ekstraklasie), a za linią biegał, krzyczał i podpowiadał Radosław Jasiński (200 spotkań w elicie), nie zdołali trafić do siatki. W tej sytuacji sprawę wziąć musieli w swe ręce bramkarze. Zwycięsko wyszedł z tej rywalizacji Michał Chamera (11 występów w najwyższej lidze). Skapitulował co prawda trzy razy, ale zdołał obronić uderzenie Jakuba Rejmera. – I tak jednak statystyki mi spadły – śmiał się przekornie trener bramkarzy Arki. – W grupowym meczu z Warmińsko-Mazurskim ZPN-em wybroniłem wszystkie trzy „wapna”! – podkreślał z dumą. – Ale najważniejsze, że zabieramy na Pomorze tytuł mistrzowski!
– Ciekawe pytanie... – Karol Piątek (40 gier w ekstraklasie) podrapał się po głowie, gdy zagadnęliśmy go o porównanie wartości „złota” zdobytego właśnie w Skoczowie oraz tego sprzed 24 lat z boisk fińskich, gdzie Polacy sięgnęli po tytuł mistrzów Europy U-19. – Myślę, że to fajna klamra, spinająca tę moją przygodę z piłką. Bezcenna jest za to możliwość spotkania ludzi, których nie widziało się całe lata – dodawał Piątek. W finałowym spotkaniu parę razy wpadł na dowodzącego defensywą Dolnoślązaków Mateusza Żytkę – kolejnego ze „Złotopolskich” trenera Michała Globisza sprzed 24 lat.
Starsi panowie dwaj...
Już szron na głowie, już nie to zdrowie,
A w sercu ciągle maj
Starsi panowie dwaj...
Już szron na głowie, już nie to zdrowie,
A w sercu ciągle maj
Triumf Pomorzan miał szczególny wymiar, bo na razie ani Lechia, ani Arka (a grał przecież jeszcze w ekstraklasie także Bałtyk Gdynia) nie zdołały dla Trójmiasta wywalczyć ligowego złota. Teraz udało się to reprezentacji Pomorskiego ZPN-u. – Ja bym podkreślił rolę chłopaków, którzy nigdy nie zagrali w ekstraklasie czy w pierwszej lidze. Może umiejętnościami czasem ustępowali innym, ale wkładali ogromne serce w każdy mecz – Jastrzębowski, trener gdańskiej Lechii w czasie jej pamiętnego triumfu w Pucharze Polski (1983), bił brawo tym spośród swych podopiecznych, których nazwiska niekoniecznie znane są wszystkim kibicom w kraju. A Kulwicki – on akurat w 1983 był czynnym zawodnikiem i kapitanem gdańskiej drużyny – zdradzał kulisy zbudowania mistrzowskiej drużyny Pomorskiego ZPN-u. – W ciągu roku przeprowadziliśmy wiele konsultacji selekcyjnych, by wyłonić najsilniejszą ekipę – podkreślał. Z przyjemnością patrzyło się na wielkie zaangażowanie dwóch legendarnych postaci gdańskiego klubu; dla nich dowodzenie z ławki ekipą boiskową wciąż jest autentyczną przyjemnością!
Trudna rada, jeśli chodzi o karierę;
To nie będzie, już nie będzie się premierem
Trudna rada, jeśli chodzi o karierę;
To nie będzie, już nie będzie się premierem
– Trochę szkoda, że przegraliśmy akurat w takich okolicznościach. Karne to zawsze loteria, a chłopakom trochę rozregulowały się celowniki... – wzdychał po końcowym gwizdku finałowego starcia Robert Szczot, kapitan przegranych (62 spotkania w ekstraklasie). Jednak przede wszystkim podkreślał on wartość „koleżeńskiego spotkania po latach”. Piękna beskidzka sceneria, okraszona ostatnimi podmuchami lata, sprzyjała wieczornej integracji uczestników zawodów i wymianie opowieści o obecnych losach. – Ja to jestem u siebie prezesem, zawodnikiem, ale też i sprzątaczką – śmiał się Szczot, którego przygoda z piłką zatoczyła koło. Zaczynał kopać futbolówkę w Lotniku Twardogóra i wrócił do macierzystego klubu we wspomnianych trzech rolach. Nie jest zresztą jedyny: podobnie mógłby o sobie powiedzieć choćby Ireneusz Jeleń (119 meczów w ekstraklasie), człowiek kilku ról w Piaście Cieszyn. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu dostawał w drużynie podania od... swego syna Jakuba! Ojcowsko-synowski duet rozpadł się jednak: Kuba ruszył własną ścieżką, najpierw do Unii Turza Śląska, a teraz do rezerw Górnika Zabrze, dla którego przed laty gole strzelał tata. Jeleń-senior na tle równolatków wciąż imponuje szybkością, która zawsze była jego wielkim atutem. – Pewnie, że czasem coś gdzieś strzyknie czy zaboli. Ale najważniejsze, że wciąż jest ochota do gry! – dodawał uczestnik mundialu 2006, który ze wszystkich tych, którzy wzięli udział w turnieju, miał najbliżej na mecze: mieszka bowiem w Ustroniu, więc na obiekt Kuźni mógł przyjść „w laciach”.
W kapciach na pewno nie przyjechali na turniej zawodnicy z Mazowsza (zajęli 4. miejsce). W drużynie grającego trenera, Sergiusza Wiechowskiego (145 występów w elicie), najwięcej było wciąż czynnych piłkarzy. Imponująco prezentował się m.in. Maciej Rogalski (66 spotkań w ekstraklasie), choć w ciągu czterech dni zaliczył na murawie... ponad 300 minut! A do tego kilkanaście godzin w samochodzie. – W czwartek zagrałem 70 minut, w piątek – w dwóch grach MP – około 100 minut. Potem pojechałem na sobotnie ligowe spotkanie mojej Olimpii Olsztynek i zagrałem pełne 90 minut. No i wróciłem na niedzielną grę o brąz – wyjaśniał nam 45-letni były pomocnik m.in. Lechii i Podbeskidzia. Ustroń od wspomnianego Olsztynka dzieli – dodajmy – 525 km. W jedną stronę....
– W sumie bodaj z dziesięć osób „wyskoczyło” w sobotę na Mazowsze, by zagrać w swych drużynach o ligowe punkty – podkreślał Wiechowski. On sam też pognał do Białobrzegów, gdzie z ławki dowodził podopiecznymi. Drużyna o wdzięcznej nazwie Tygrys Huta Mińska jest liderem jednej z grup V ligi mazowieckiej, a w swych szeregach ma m.in. innych ligowców, Wojciecha Trochima i Łukasza Brozia.
„Do zobaczenia za rok” – to hasło powtarzano w Ustroniu, Skoczowie, Wiśle i Cieszynie najczęściej. Tym razem „starsi panowie” spotkają się najpewniej na Pomorzu, bo to obrońca tytułu organizuje mistrzowski turniej. Znów będą wspomnienia, anegdoty i... kawał dobrej piłki: może już nie tak szybkiej i bez „faz przejściowych” (uff, te koszmarki językowe współczesnych trenerów...), za to finezyjnej, technicznej i eleganckiej.
Dariusz Leśnikowski
Zdjęcia: Danuta Drabik/Śląski ZPN
Tytuł i śródtytuły pochodzą z „Kupletów Starszych Panów” Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego
Karol Piątek ma w CV złoty medal mistrzostw Europy juniorów. Teraz z rąk Henryka Kuli odebrał złoty medal mistrzostw Polski oldbojów.
Że się nie wie, czy się człowiek dla dam nada
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,kabaret_starszych_panow,kuplety_starszych_panow.html
Że się nie wie, czy się człowiek dla dam nada
Tekst pochodzi z https://www.tekstowo.pl/piosenka,kabaret_starszych_panow,kuplety_starszych_panow.html
„I ta trwoga, i ta trwoga, trudna rada, że się nie wie, czy się człowiek dla dam nada” – dam, jak widać, na trybunach nie brakowało...
Ireneusz Jeleń (w żółtej koszulce) na mecze MP oldbojów przychodził w kapciach. Ale gdy już wdział piłkarskie buty, był nie do zatrzymania!
