Sport

Falubaz się odbuduje?

Rozmowa z Przemysławem Sierakowskim, byłym działaczem, obecnie dziennikarzem i publicystą

Czy Leon Madsen w końcu odnajdzie prędkość? Fot. Marcin Karczewski / Press Focus

Zaskoczyły pana wyniki Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie?

– Z reguły wyniki raczej nie zaskakują. Mocni potwierdzają swoje aspiracje. Ci z przydziału „narodowego” (organizatorzy Grand Prix przyznali przed sezonem „dzikie karty” Czechowi Janowi Kvechowi oraz Niemcowi Kaiowi Huckenbeckowi z uwagi na chęć popularyzacji żużla w ich krajach – przyp. red.) biją się między sobą o miejsca 11-16. Sprinty z niejasnymi odczytami wprowadzają sporo zamieszania (Bartosz Zmarzlik w przekazie telewizyjnym uzyskał lepszy czas w sprincie od Jana Kvecha, ale oficjalnie pojechał wolniej – przyp. red.). Jeśli już FIM chce na siłę wprowadzać „udziwnienia”, powinna zadbać o jednoznaczne zasady i kryteria odczytów. Inaczej zawsze będzie to rodziło kontrowersje. Mnie po GP w Warszawie interesuje, z jakiego źródła korzystała telewizja, że jej wskazania różniły się od oficjalnych...

Zaskoczeń z kolei na pewno nie brakuje w PGE Ekstralidze, choćby w postaci wyników Stelmetu Falubazu Zielona Góra. Drużyna po pozyskaniu Leona Madsena miała aspiracje nawet na play off. Tymczasem zespół z województwa lubuskiego zajmuje dopiero 7. miejsce po pięciu kolejkach.

– Jedno to mieć potencjał, szczególnie finansowy, a drugie – skutecznie z niego korzystać. Sezon ledwie się rozpoczął. Falubaz zaczął od falstartu, ale ostatnio odniósł cenne zwycięstwo u siebie z Toruniem. Jeśli teraz dołoży do tego wygraną w Częstochowie, co wobec absencji Jasona Doyle`a i wyczerpaniu marginesu błędu przez Madsena wydaje się wielce realne, przy ewentualnej porażce GKM-u, zielonogórzanie wrócą do gry.

Mówi się o konflikcie trenera Piotra Protasiewicza z Madsenem. Nawet pojawiły się pogłoski, jakoby klub miał już szukać zastępstwa za Duńczyka. Czy charakter tego zawodnika może być powodem trudnej sytuacji w ekipie zielonogórskiej?

– Wszędzie, gdzie jest Madsen, tam są problemy. Jedni – jak w Częstochowie – chuchali i dmuchali, udając, że wszystko jest w najlepszym porządku. Inni – jak Protasiewicz – stanowczo mówią, jak jest w istocie. Leon to trochę narcyz, trochę dziecko, któremu wydaje się, że cały świat kręci się wokół jego osoby. Przy tym ma usposobienie egoistyczne. To nie pomaga w osiąganiu porozumienia, niezależnie od tego, jaki zespół reprezentuje. Dopóki bronią go wyniki – nikt nie ma szczególnych pretensji. W tej chwili wyniki mocno odbiegają od oczekiwań, ale to wciąż zawodnik ze światowego topu, więc siłą rzeczy musi w końcu się pozbierać. Teraz wraca do „domu”. W Częstochowie był liderem, a obecnie może zostać katem Włókniarza.

W 2010 roku Falubaz miał też słaby start sezonu, a ostatecznie zespół spod znaku Myszki Miki i awansował do finału ekstraligi. Czy w tym sezonie podobny scenariusz jest możliwy?

– Wspominałem o tym. Falubaz ewentualną wygraną pod Jasną Górą otwiera sobie furtkę i będzie spoglądał na wyniki innych zespołów, szczególnie GKM-u, który – jeśli przegra w Toruniu i ulegnie na domowym torze Motorowi – wpadnie w dołek.

Jakie są realne szanse podopiecznych Piotra Protasiewicza na wygraną pod Jasną Górą?

– Faworytem spotkania jest Falubaz. Lwy nie mogą dodatkowo wprowadzić zastępstwa zawodnika za Doyle`a. To jeszcze bardziej komplikuje sytuację gospodarzy. Jeśli Częstochowa zwycięży, to znaczy, że Falubazu może nie być w pierwszej czwórce tego sezonu.

Norbert Giżyński

Przemysław Sierakowski