Dzięki nim Górnik wygrał
Ostatni ligowy mecz zabrzan w Gdańsku miał kilku bohaterów.
Ousmane Sow (z prawej) – jeden z kilku wygranych meczu w Gdańsku. Fot. Piotr Matusewicz / Press Focus
Za zabrzanami trudny i daleki wyjazd nad Bałtyk. W pełni udało się wypełnić założone cele i przywieźć do domu komplet punktów, co w ostatnich latach, grając z Lechią na jej terenie, w ogóle nie wychodziło (pierwsza wygrana od 2013).
Bohater oczywisty
Ledwie po raz drugi w tym sezonie między słupkami wystąpił Filip Majchrowicz i zagrał jak… Michał Szromnik na początku rozgrywek! Jego świetne interwencje pomogły utrzymać „Górników” w grze w I połowie. Zanotował kilka świetnych interwencji, w tym znakomicie wybronionego karnego wykonywanego przez skutecznego w tym elemencie do tej pory Camilo Menę. Widać, że Majchrowicz i sztab bramkarski odrobili zadanie domowe. Mena kieruje piłkę z jedenastki w swoją lewą stronę, bramkarz zostawił tam więcej miejsca i rzucił się właśnie w tym kierunku, parując futbolówkę. To był jeden z kluczowych momentów niedzielnego spotkania.
Po transferze latem z Radomiaka Majchrowicz przeżywał ciężkie chwile, bo terminował na ławce. Nie grymasił, a pracował, za co został nagrodzony szansą gry w lidze i na razie spisuje się więcej niż poprawnie, pomagając drużynie.
Bohaterowie doświadczeni
Jak trwoga to do… zawodników z doświadczeniem, takich jak już prawie 40-letni Lukas Podolski i kapitan Erik Janża. To ładne trafienia tej dwójki w pierwszym kwadransie drugiej połowy dały dwa gole i zwycięstwo 2:1. Dla „Poldiego” był to czwarty gol w rozgrywkach. Janża, po siedmiu asystach we wcześniejszych ligowych grach, w końcu zanotował ważne trafienie. Razem z Majchrowiczem znalazł się zresztą w jedenastce 24. kolejki. Słoweniec ma już też osiem punktów w klasyfikacji kanadyjskiej i tylko o jeden punkt jest gorszy w Górniku od swojego rodaka Luki Zahovicia (sześć bramek, trzy asysty).
Bohater nieoczywisty
W przerwie meczu w Gdańsku w szatni górniczej jedenastki było dość głośno i padło kilka mocnych słów, o czym mówili po meczu sami piłkarze i trener Jan Urban. Szkoleniowiec dokonał też dwóch zmian. Na boisko weszli Filip Prebsl i Ousmane Sow. Szczególnie wejście Senegalczyka wniosło sporo ożywienia. To też po jego akcji prawą stroną zwycięskiego gola, zresztą niezwykle efektownego, strzałem pod poprzeczkę zdobył Janża.
– W drugiej połowie dokonaliśmy zmian i wszystko nam się dobrze ułożyło. Zrobiliśmy dwie zmiany, przeprowadziliśmy dwie akcje i zdobyliśmy dwa gole. To pomogło, drużyna uwierzyła, że można. Potem mecz się wyrównał. Lechia też starała się wyrównać, a my mieliśmy swoje szanse, żeby zamknąć spotkanie. Co zrobić, żeby nie wyglądało to tak, jak w pierwszej połowie? Nie wiem, może trenera zmienić na tę połowę… – zastanawiał się z uśmiechem na ustach Urban. – Takie mecze w piłce po prostu są. Mimo tego, że spodziewasz się tego, co może się wydarzyć, dajesz się zaskoczyć. Co mnie cieszy, to że w drugiej połowie byliśmy w stanie odwrócić losy meczu na swoją korzyść, co w grze z tak zdeterminowanym i grającym tak intensywny futbol jak w pierwszej połowie Lechia nie jest łatwe. To trudna sprawa. Nam się to udało i chwała chłopakom. Mecz trwa 90 minut, potrafiliśmy się odbudować i udało się odrobić straty. Co do nowych graczy, to są trudni do rozszyfrowania. To będzie trwało. Chciałem dołożyć w II połowie mięśnia, fizyczności. Młody Sarapata ma problemy w takiej grze, Furukawa też nie jest orłem w takim przepychaniu. Prebsl ma odpowiednie warunki fizyczne, a Sow szybkość. Z tego chcieliśmy skorzystać i w miarę dobrze to wyszło, bo Senegalczyk też miał jeszcze swoje sytuacje pod bramką rywala – podsumował trener zabrzańskiej drużyny.
Michał Zichlarz