Sport

Dumny z osiągnięcia

Mateusz Cierniak sprawił niemałą niespodziankę, zajmując drugie miejsce w Złotym Kasku w Opolu.

Żużlowiec Motoru na opolskim torze czuł się tak, jakby wygrał zawody. Fot. Marcin Karczewski / Press Focus

Zawodnik lubelskiego Orlen Oil Motoru nie był wymieniany wśród faworytów turnieju im. Jerzego Szczakiela, pierwszego polskiego mistrza świata. Szybko jednak pokazał, że jest w formie, punktując od początku. Po fazie zasadniczej zawodów rodowity tarnowianin miał na koncie 11 punktów i w biegu dodatkowym o zwycięstwo zmierzył się z klubowym kolegą Bartoszem Zmarzlikiem. To starcie przegrał, lecz i tak był zadowolony z postawy w tych zawodach. Tym samym przed byłym najlepszym juniorem na świecie (2022-23) międzynarodowe kwalifikacje nie tylko do SEC 2025, ale przede wszystkim Grand Prix 2026.

– Na pewno chciałem tyle osiągnąć. Ale czy się spodziewałem takiego rozstrzygnięcia? Jestem bardzo zadowolony z tego, jak mi poszło. Przed zawodami wpisałem w programie w rubryczce przy swoim nazwisku pierwszą lokatę – z jednej strony trochę prześmiewczo, a z drugiej… mobilizująco (uśmiech). Czy wierzyłem w taki scenariusz? Podświadomie tak, bo byłem naprawdę bliski, a w wyścigu dodatkowym przegrałem przecież z nie byle kim. Uważam, że mój wynik i tak jest sporym sukcesem. A co najważniejsze, będę miał okazję startować w eliminacjach do Grand Prix – mówił Mateusz Cierniak.

Czuł się jak zwycięzca

Żużlowiec z pewnością osiągnął jeden z najlepszych rezultatów w karierze. Przyznał, że po imprezie czuł się jak jej… triumfator. – Definitywnie! Jak już wspomniałem, przegrałem z nie byle kim. Poza tym muszę wziąć pod uwagę również mój ostatni ligowy start w Lublinie, gdzie nie spisałem się najlepiej. Tym bardziej oba te fakty sprawiły, że czułem się, jakbym wygrał te zawody – dodał.

Zawody rozpoczął od dwóch „dwójek” w gonitwach nr 2 i 6. W biegach 9. i 16. metę minął pewnie na czele stawki. Żużlowiec zdradził, że w pierwszych seriach startowych postanowił zachować ostrożność na nawierzchni. Z jakiego powodu? – W pierwszych dwóch biegach jechałem ostrożnie, zachowawczo. Kluczem w takich zawodach jest bowiem kolekcjonowanie punktów, a po pierwszych okrążeniach odczuwałem, że nie doganiam zawodników, podążających na pierwszych pozycjach. Dla mnie więc w tamtym chwilach najważniejsze było po prostu dowieźć wywalczone przeze mnie miejsca. W Opolu ważną kwestią były szczególnie dobre starty – jakby nie patrzeć na nieco dziurawym torze, który w trakcie turnieju się zmieniał. Trzeba było kontrolować sytuację podczas jazdy, aby nie popełnić głupiego błędu, choćby w postaci zbyt dużego uniesienia przedniego koła motocykla na wyjściu z łuku. Późniejszy etap zawodów był już dla mnie lepszy. Stopniowo i do przodu – wyjaśnił.

Motor znów dominuje

Istotną kwestią, dotyczącą zawodów na stadionie Kolejarza, była obsada jego podium. Oprócz Zmarzlika i Cierniaka na pudle – na najniższym stopniu – znalazł się jeszcze jeden reprezentant „Koziołków” z Lublina – Dominik Kubera. W efekcie to już kolejny w tym roku turniej, który został zdominowany przez zawodników Motoru. Wcześniej „Żółto-Niebiescy” zwyciężyli choćby w Mistrzostwach Polski Par Klubowych w Grudziądzu (5 kwietnia). Podopieczni Macieja Kuciapy dali więc poważny sygnał swoim rywalom przed następnymi spotkaniami w PGE Ekstralidze. – Ułożyło się to fajnie zarówno dla klubu, jak i nas, zawodników. Na pewno wspaniałym uczuciem było to, że wszyscy razem w trójkę mogliśmy stanąć na podium i cieszyć się z sukcesów – kontynuował Cierniak.

Natychmiastowa metamorfoza

W Memoriale Szczakiela pochodzący z Tarnowa żużlowiec zaprezentował się znacznie lepiej niż w meczu drugiej kolejki PGE Ekstraligi. Chodzi o potyczkę Orlen Oil Motoru z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa, która miała miejsce w Wielką Sobotę (19 kwietnia) w Lublinie. Lepsi co prawda okazali się gospodarze (49:41), lecz wygrana wcale nie przyszła im łatwo. Niespodziewanie „Lwy” mocno zagroziły obrońcom tytułu. Z kolei sam Cierniak zbyt wiele nie zwojował w tamtym spotkaniu, inkasując wyłącznie jeden punkt z bonusem. Jakie były powody słabszej jazdy?
– Sam do końca nie wiem, co wtedy nie poszło po mojej myśli. Cały czas próbuję to jeszcze analizować. Wpływ na naszą formę mogło mieć to, co zdarzyło się w Lublinie dzień przed mecze, czyli burza i dość mocne opady deszczu. Nie chcę oczywiście zrzucać winy na tor, lecz – także w moim przypadku – na treningach raz bywało lepiej, a raz gorzej. A skoro nie poznałem jeszcze do końca naszego domowego toru i dlatego wciąż nie czuję się na nim zbyt pewnie, to znaczy, że jeszcze dużo pracy przede mną. Na pewno jednak nie załamuję się i pracuję, żeby było lepiej – stwierdził.

Hit kolejki tuż-tuż

Już w trzeciej ligowej serii dojdzie do rywalizacji dwóch najlepszych drużyn z ubiegłego sezonu. W niedzielę (27 kwietnia) we Wrocławiu Betard Sparta podejmie ekipę Motoru. Będzie to pojedynek wicemistrza z mistrzem kraju, więc sympatycy żużla już zapewne nie mogą się doczekać na ten wyjątkowo interesująco zapowiadający się mecz. Team ze wschodu Polski ma z pewnością na uwadze ostatnią potyczkę z udziałem „Spartan”, którzy w pierwszy dzień Świąt Wielkanonych (20 kwietnia) rozgromili u siebie Stelmet Falubaz Zielona Góra aż 60:30. Zaznaczył to również nasz rozmówca. – Oglądałem niedzielny mecz chłopaków z Wrocławia. Pokazali, że na swoim torze są mocni. Myślę więc, że będzie to niezwykle ciekawe i wyrównane starcie – skwitował Cierniak.

Norbert Giżyński