Sport

Długo na to czekałem

Rozmowa z Jakubem Kamińskim, zdobywcą trzeciej bramki z Finlandią

Takie salta, to tylko Jakub Kamiński! Fot. PAP/ Michał Meissner

REPREZENTACJA POLSKI

Mecz z Finlandią przebiegał tak, jak sobie zaplanowaliście?

- Fajnie żeby tak było, ale oczywiście nikt nie zakładał takiego scenariusza, że po pięćdziesięciu paru minutach będziemy prowadzili trzema bramkami. To piłka nożna, gdzie wiele może się zdarzyć, ale oczywiście wszystko dla nas super się ułożyło, bo dwie bramki do przerwy, potem szybki gol na początku drugiej połowy. Szkoda dekoncentracji w końcówce, bo zero z tyłu to ważna rzecz, ale ogólnie panuje zadowolenie.

Przed meczem na Stadionie Śląskim mówiło się o tym, czy reprezentacja Polski jest w stanie zagrać dwa kolejne dobre mecze. Udało się...

- Właśnie. To widać po wyjściowej jedenastce, bo długo się nie zdarzyło, żeby dwa spotkania z rzędu rozpocząć w tym samym zestawieniu. Wszyscy stanęli na wysokości zadania jeżeli chodzi o regenerację, bo czasu po czwartkowym meczu w Rotterdamie nie było za dużo, a zgrupowanie było bardzo krótkie. Wytrzymaliśmy oba te spotkania na dobrym poziomie i to bardzo cieszy. Jak zdrowie będzie dopisywało, do tego będziemy grali regularnie w klubach, to przełoży się na reprezentację.

Trener Urban mówił, że macie grać nie tylko efektownie, ale efektywnie i cel został zrealizowany...

- Chcemy grać przy wysokiej intensywności przez pełne 90 minut. Stąd zmiany i gra w końcówce dwoma napastnikami.

Ma pan powody do zadowolenia - piękna asysta przy trafieniu Matty'ego Casha na 1:0 i pańska bramka, a przede wszystkim znakomita akcja z Robertem Lewandowskim przy tym trafieniu!

- Dziewięćdziesiąt minut w Rotterdamie, a z Finami gol i asysta - długo na to czekałem. Teraz mam nadzieję, że tak będzie dalej! Oby tylko zdrowie dopisywało i wszystko przekładało się też na moje występy w Kolonii, bo jak tam będę regularnie grał, to oczywiście będzie się to przekładało na reprezentację.

Obecne zgrupowanie, a te poprzednie, za selekcjonera Michała Probierza...

- Aż tak dużo się nie zmieniło. Co do trenera Urbana, to wprowadził większą odwagę, większą pewność siebie, żeby na boisku to dobrze wyglądało. Uczula, żeby wszystko z naszej strony było mądre, żeby nie było głupich strat w defensywie, w ofensywie. Podsumowując, to na pewno było dobre zgrupowanie. Myślę, że selekcjoner, tak jak i my, jest ze wszystkiego zadowolony.

Kluczowe rzeczy, które wdrożył Jan Urban?

- Kluczowa rzecz to drużyna. Przyszło zrozumienie, żeby być odważnym, kreować sytuacje i grać mądrze. Może takim kluczem jeszcze nie graliśmy - Nicola Zalewski trochę niżej, ja blisko Roberta. Jestem ruchliwy, wychodzę do podań, a przez to „Lewy” ma więcej przestrzeni, kiedy schodzi do piłki i chce ją potem utrzymać. Mam nadzieję, że będzie to procentowało. Po meczu z Holandią selekcjoner był chyba zadowolony, bo na kolejne spotkanie nie zrobił zmian. Cieszy, że wszyscy wytrzymali tempo, bo my musimy jechać na mistrzostwa świata i oby tak samo wyglądało po kolejnych zgrupowaniach.

Przy bramce wykazał pan instynkt napastnika - ruszył pan na piłkę gdy bramkarz odbił strzał Roberta Lewandowskiego...

- „Lewy” ma zakodowane, że idzie na dobitkę. Ja też ruszyłem za akcją, a po wszystkim pochwalił mnie, że nie stałem. Dobrze że taki instynkt u mnie też się włączył. Mam nadzieję, że bramek z mojej strony w kadrze będzie więcej.   

Patrząc na trybuny Stadionu Śląskiego, na atmosferę, że można mówić o odbudowie wiary w reprezentację.

- Wynikiem sportowym, dobrą grą, charakterem, zaangażowaniem możemy tylko zyskać serca kibiców. Na stadionie wspierało nas 50 tysięcy fanów, do tego wielu przed telewizorami. Będziemy chcieli, żeby tak zostało, bo to wszystko zależy od nas.

Po swojej pierwszej bramce w reprezentacji w czerwcu 2022 roku z Walią we Wrocławiu też zrobił pan efektowne salto. To ukłon w kierunku rodziców...

- Tak. Mama była gimnastyczką, tata akrobatą; od małego towarzyszyłem im w zajęciach wykonując różne akrobacje. Długo tego nie robiłem, ale zostało i te akrobacje pamiętam. Fajnie, że w takich emocjonalnych momentach, w takich chwilach można to zrobić.

Bramka na Stadionie Śląskim, asysta, bardzo dobra gra, to dla wychowanka Szombierek Bytom specjalna sprawa?

- Zdecydowanie tak! Wielu ludzi, znajomych, przyjaciół wspierało mnie z trybun, wielu przed telewizorem. Na dodatek Szombierki też wygrały 3:1, śledziłem jak im idzie, a my wieczorem powtórzyliśmy ten wynik. To bardzo fajna sprawa! Cieszę się dodatkowo...     

W pierwszym składzie kadry jest pięciu piłkarzy ze Śląska - pan, Łukasz Skorupski, Jakub Kiwior, Przemek Wiśniewski, Bartosz Slisz.

- Cieszymy się, że tak jest, a może będzie jeszcze lepiej, bo przecież dobrych piłkarzy z naszego regionu nie brakuje.

Jest radość, są cztery punkty po wrześniowych grach, ale na początku zgrupowania tak chyba nie było?

- Każdy chciał się pokazać, bo wiadomo, nowy trener, nowe rozdanie, a czasu praktycznie nie ma. Trener już pewnie wcześniej miał w głowie ułożone kto zagra. Trzeba powiedzieć, że wszystko zagrało, bo trener trafiał też ze zmianami. Jesteśmy jedną drużyną, atmosfera jest dobra i oby tak dalej.

W szatni odwiedził was prezydent RP Karol Nawrocki. Co powiedział?

- Akurat wchodziłem do szatni po wywiadzie, patrzę, dużo ochrony i nie wiedziałem na początku co się dzieje. Fajnie, że prezydent był na trybunach, że nas wspiera. Sam zresztą grał w piłkę. Cieszymy się, że się pojawił; powiedział do nas miłe słowa, że trzyma za nas kciuki i wierzy, że zagramy na mistrzostwach świata. Dobrze że mamy także takie wsparcie.        

Można już myśleć o listopadowym meczu z Holandią i grze o pierwsze miejsce w grupie?

- Zaczekajmy. Skupmy się raczej na tym, co nas czeka do tego spotkania. Przed nami październik, kolejny mecz i na tym się najpierw trzeba skupić. Nie ma co aż tak wybiegać w przyszłość. Do listopada jeszcze trochę czasu.

Będzie przełożenie po udanym zgrupowaniu i meczach z Holandią i Finlandią na pana sytuację w klubie?

- Zdecydowanie. W pierwszych dwóch meczach Bundesligi dobrze to z mojej strony wyglądało. Na pewno też trener Kwasniok i jego sztab śledzą kto i jak zagrał, obserwują. Zaraz wracam do Niemiec, szybka i dobra regeneracja i przygotowania do sobotniego meczu w Wolfsburgu, co dla mnie oczywiście ma dodatkowe znaczenie, podtekst. Chcę być jak najlepiej przygotowany.

Piłkarsko wygląda pan bardzo dobrze na początku sezonu! Zmiana klubu wyszła panu na plus?

- O tak, odżyłem! To dopiero początek sezonu, pierwsze mecze, więc z ocenami trzeba się wstrzymać, bo tę dyspozycję trzeba utrzymać przez cały sezon, ale na pewno mogę powiedzieć, że odżyłem. Wróciła radość, gram bliżej bramki rywala, mam okazję do dogrania piłki, do strzelenia. To coś, czego mi brakowało, czego potrzebowałem. W Kolonii jestem bardzo szczęśliwy i mam nadzieję, że będzie to dla mnie udany sezon.

Rozmawiał Michał Zichlarz