Sport

Drużyna z predyspozycjami

Wszystkie formacje ECB Zagłębia potrzebują jeszcze czasu, by perfekcyjnie funkcjonować.

Aron Chmielewski na razie występy w reprezentacji zawiesił, ale nie wyklucza powrotu. Fot. Łukasz Sobala / Press Focus

TAURON HOKEJ LIGA

Blisko 34-letni napastnik Aron Chmielewski już teraz może śmiało powiedzieć, że jego hokejowa przygoda jest pełna sukcesów, a przed nim, mamy nadzieję, kilka kolejnych bogatych sezonów. Wychowanek Stoczniowca Gdańsk, jeden z wielu utalentowanych chłopaków z tego regionu, wykazał się niezwykłą odwagą, hartem ducha i przez 11 lat występował u naszych sąsiadów, zdobywając z Ocelarzi Trzyniec cztery mistrzostw Czech oraz dwa tytuły wicemistrzowskie. Z tym zespołem zdobył również ceniony Puchar Sprenglera i został MVP tego turnieju (2019 r.). „Chmielu”, bo tak na niego mówią koledzy, przed sezonem miał kilka ciekawych ofert, ale zdecydował się na powrót do Tauron Hokej Ligi i w tym sezonie wspiera ECB Zagłębie Sosnowiec w realizacji ambitnych planów.

Mozolne wspinanie

Nastoletniemu Aronowi nigdy nie brakowało odwagi i przy wsparciu rodziców podejmował trafne decyzje. Jako utalentowany 16-latek trenował i grał w juniorskim Hannover Indians. Po powrocie z Niemiec przez chwilę terminował w drugim zespole Stoczniowca, a potem zakotwiczył w ekstralidze. Zawsze patrzył w górę i chciał osiągać sukcesy i stąd przenosiny do Comarch Cracovii (2011). Zespół prowadzony przez Rudolfa Rohačka uchodził za rodzimy hokejowy Cosmos i rozpoczynał pasmo sukcesów. W debiutanckim roku z Pasami Chmielewski sięgnął po srebro, zaś w następnym po złoto. Ambitny hokeista w kwietniu 2014 roku postanowił wskoczyć do głębokiej wody i zdecydował się na przenosiny do Ocelarzi Trzyniec. Wówczas trener Rohaček, najwyraźniej niezadowolony z tej decyzji, tylko żachnął się do niżej podpisanego: – Wróci szybciej, niż przypuszczamy.

Te słowa utkwiły mi w pamięci i ze szczególną uwagą obserwowałem losy Arona. Początki w Trzyńcu były trudne, ale tego można się było spodziewać. Niemniej ambitny gdańszczanin trenował z wielkim zapałem. Czasami był wysyłany do farmerskich pierwszoligowców, najpierw do Hawirzowa, a potem do Frydka Mistka, bo nie mieścił się w kadrze meczowej. Nie narzekał, lecz solidnie pracował i z Ocelarzi osiągnął sukces, mając z tego ogromną satysfakcję. Za tymi osiągnięciami są dni, miesiące, lata wielu wyrzeczeń. Aron z tego powodu nigdy nad sobą się nie użalał. Ostatnie dwa sezony był już poza Ocelarzi i szukał swojego miejsca w innych drużynach, by spędzać więcej czasu na tafli. Występował w Ołomuńcu, Liptovskym Mikulaszu i Dukli Michalowce, zaś po zakończeniu sezonu otrzymał kolejne propozycje.

– Na medale solidnie zapracowałem i nikt mi ich nie zabierze – kwituje tę sekwencję Aron.

Dojrzała decyzja

Po sezonie rutynowany napastnik rozglądał się za nowym miejscem pracy – oferty spływały, ale nie śpieszył się z decyzją. Karol Pawlik, po otrzymaniu nominacji na dyrektora sportowego ECB Zagłębia, zaproponował mu grę w zespole, bo tworzył się nowy projekt.

– Nie miałem prawa nie wierzyć dyrektorowi sportowemu, który jest cenionym i obrotnym działaczem – uśmiecha się nasz bohater. – Zespół się tworzył z rozmachem i pod koniec kwietnia, chyba jako jeden z ostatnich, zdecydowałem się na podpisanie kontraktu. Wątek sportowy był najistotniejszy, ale inne względy również brałem pod uwagę. Mieszkam w Trzyńcu, a moje dzieci mają swoje zajęcia i realizują osobiste pasje. Ważne też jest miejsce pracy. Stadion Zimowy w Sosnowcu stwarza komfort i z przyjemnością przychodzi na zajęcia. Reasumując: plusów było zdecydowanie więcej niż minusów i cieszę się, że jestem w tym miejscu.

Zespół z ambicjami

W Sosnowcu, jak niedawno zapewniali prezes Adrian Pietrzyk oraz dyrektor Pawlik, zrealizowano wszystkie plany kadrowe. Stworzono ciekawą drużynę, która ma wielkie ambicje. – Kadra składa się w wartościowych zawodników krajowych i obcokrajowców – przekonuje Aron. – Ekipa jest dobrze złożona, ale musimy się uzbroić w cierpliwość, by wszystkie ogniwa dobrze funkcjonowały. Polska liga, wbrew pozorom, wcale do łatwych nie należy. Samymi transferami nie osiągnie się sukcesu, a wszyscy takowego oczekują. Musimy solidnie trenować, by wszystkie trybiki w tej ekipie odpowiednio funkcjonowały. Uważam, że ta drużyna ma predyspozycje, by osiągnęła sukces.

Krok po kroku

Hokeiści ECB Zagłębia mają za sobą dwa mecze: przegraną w Oświęcimiu 2:4 oraz zwycięstwo u siebie z Energą 4:2. Oceniając realnie możliwości poszczególnych zespołów, wszystko odbyło się zgodnie z planem.

– Oj, nie tak do końca, bo przed inauguracyjnym meczem z Unią do naszej szatni zawitał wirus – wyjawia doświadczony napastnik. – Źle się czułem, wyjechałem na lód z bólem głowy, a moi koledzy uskarżali się na podobne dolegliwości. W tej sytuacji nie mogliśmy się przeciwstawić silnej Unii. Pocieszam się, że jeszcze będzie okazja do rewanżu. Z Energą było podobnie, ale wygraliśmy. W końcu wylądowałem w łóżku i się leczę. Zdajemy sobie sprawę, że przed nami sporo pracy i trenerzy jeszcze robią przymiarki do poszczególnych formacji. Wszystko musi być odpowiednio ułożone i dopieszczone. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu i jestem przekonany, że powinno być dobrze.

Chmielewski od debiutu w reprezentacji (2010 rok) rozegrał w niej 95 spotkań i zdobył 26 goli. – Z Sosnowca na pewno łatwiej, żeby do niej wrócić – zagaduję Arona na zakończenie. – Z reprezentacji nie zrezygnowałem, o czym wiedzą działacze związku. Jednak pod kierunkiem tego pana, który do tej pory pracował z zespołem, na pewno nie zagram. Nie lubię fałszywych ludzi i z takimi nie pracuję – zaznacza Chmielewski na pożegnanie.

Przed hokeistami ECB Zagłębia kolejny występ, tym razem pod Wawelem, i wydaje się, że o punkty będzie łatwiej niż w Oświęcimiu.

Włodzimierz Sowiński