Sport

Drużyna przez wielkie D

Zawiercianie po raz drugi z rzędu zagrają w finale mistrzostw Polski! W pokonaniu ekipy z Warszawy nie przeszkodziły im ani problemy zdrowotne, ani kuriozalny przepis.

Jurij Gładyr i jego koledzy w Warszawie dokonali wielkiej rzeczy. Fot. PAP/Leszek Szymański

PLUSLIGA

Decydujące starcie „Jurajscy rycerze” rozpoczęli tak, jak poprzednie, czyli od szturmu. Mocno nacisnęli na zagrywce. Zaczął Miguel Tavares Rodrigues. W jego ślady poszli Bartosz Kwolek, Aaron Russell, który mimo urazu kolana wyszedł w podstawowym składzie, oraz Jurij Gładyr. Wygrywali już 11:4 i kontrolowali wynik. Warszawianie w końcu złapali rytm. W ataku szalał Linus Weber, przyjęcie uspokoił Tobias Brand, który zastąpił Artura Szalpuka. Niemiec skończył też kilka ważnych piłek. Mocną zagrywką zaimponował ponadto Jakub Kochanowski. Gospodarze zaczęli odrabiać straty, ale losów seta nie odmienili. Przewaga przyjezdnych była zbyt duża.

Udana końcówka partii pierwszej była jednak zwiastunem lepszej gry PGE Projektu. I faktycznie od kolejnej powoli, krok za krokiem, przejmowali inicjatywę. Nie do zatrzymania był Weber. Mocno wspierał go Brand. Do pełni szczęścia brakowało tylko dobrej gry drugiego skrzydłowego. Zarówno Kevin Tillie, jak i Szalpuk mieli lepsze i słabsze momenty. W trakcie meczu kilka razy się zmieniali, ale do końca spotkania rytmu nie złapali.

Po drugiej stronie siatki grę ciągnął Bartosz Kwolek. Zawodzili Russell i Karol Butryn. Widać było, że Amerykaninowi kontuzja mocno przeszkadza. Butryn skutecznością też nie zachwycał, ale samą swoją obecnością na parkiecie powodował, że blokujący cały czas musieli na niego uważać i nie mogli go odpuścić. Nazwisko i opinia czołowego atakującego PlusLigi robiły swoje.

Warszawianie przełamali jednak rywali, których sytuacja w trzecim secie zrobiła się katastrofalna. Stracili dwóch podstawowych zawodników. Russell przegrał z urazem i po kolejnym nieudanym zagraniu zszedł z boiska, Butryn po jednym z ataków źle wylądował i poczuł ból w kostce. Potem mógł grać, ale… arbitrzy nie pozwolili mu wrócić na parkiet. Okazało się, że w protokole meczowym jego zejście zostało zapisane jako zmiana narzucona. W takim wypadku zgodnie z przepisami zawodnik do końca meczu nie może już grać.

Miejscowi mieli finał na wyciągnięcie ręki. W setach wygrywali 2:1, a w czwartym 8:6. Zawiercianie pokazali jednak wielkie charaktery. Problemy jeszcze ich zahartowały. Kapitalnie spisywali się rezerwowi, Patryk Łaba i Kyle Ensing. Dzięki nim nowy duch wstąpił w ich kolegów. Przyjezdni odmienili losy starcia. Wypracował wyraźną przewagę (19:13) i doprowadzili do tie-breaka. Ich rywale byli kompletnie wytrąceni z równowagi. Mieli łatwo wygrać, a tymczasem przyszłość była niepewna i zależała od jednego seta.

Tie-break nie zawiódł. Kwolek kilka razy nadział się na blok rywali, ale za to Ensing i Łaba wyrośli na bohaterów. Warszawianie dobrze grali blokiem, ale ze skutecznością w ataku było już różnie. Mimo to mieli piłkę meczową (14;13). Z próby nerwów zwycięsko wyszli jednak goście. Wygrali trzy kolejne akcje - dwukrotnie zaatakował Ensing, a w decydującej akcji Gładyr zablokował Andrzeja Wronę.

(mic)

Półfinały (do 2 zwycięstw)

◼  PGE Projekt Warszawa – Aluron CMC Warta Zawiercie 2:3 (19:25, 25:21, 25:21, 19:25, 14:16). Stan rywalizacji 1-2. Awans Zawiercia.

WARSZAWA: Firlej (1), Tillie (3), Semeniuk, Weber (31), Szalpuk (11), Kochanowski (11), Wojtaszek (libero) oraz Brand (14), Wrona (6), Bołądź (3), Borkowski, Kozłowski. Trener Piotr GRABAN.

ZAWIERCIE: Tavares Rodrigues (5), Kwolek (19), Bieniek (10), Butryn (6), Russell (8), Gładyr (9), Perry (libero) oraz Zniszczoł, Ensing (14), Łaba (10). Trener Michał WINIARSKI.

Sędziowali: Mateusz Broński (Murowana Goślina) i Paweł Morawski (Poznań). Widzów 4680.

Przebieg meczu

I: 4:10, 8:15, 16:20, 19:25.

II: 10:9, 15:13, 20:17, 25:21.

III: 10:7, 15:12, 20:19, 25:21.

IV: 9:10, 14:20, 16:20, 19:25.

V: 5:4, 10:8, 14:16.

Bohater – Patryk ŁABA.