Dokąd zmierza Zagłębie?
„Miedziowi” od lat stanowią o szarzyźnie środka tabeli ekstraklasy, ale teraz niebezpiecznie zbliżają się do czerwonej strefy.
Czy Czesław Michniewicz wróci do Lubina? Fot. Rafał Oleksiewicz / Press Focus
Gdyby nie dwie wygrane z Puszczą Niepołomice, a więc lepszy bilans bezpośredni, dzisiaj to lubinianie otwieraliby strefę spadkową, mając punkt przewagi nad Lechią Gdańsk i siedem nad dolnośląskim rywalem z Wrocławia. Przez słabe wyniki pracę w Zagłębiu stracił Marcin Włodarski, którego następca nie jest jeszcze znany. – Jest mi podwójnie przykro, bo to my postawiliśmy na trenera Włodarskiego i mocno w niego wierzyłem. Wniósł do Zagłębia nową energię i nowy pomysł, ale finalnie trzeba powiedzieć sobie szczerze, że ten projekt nie wypalił. Były kontuzje, problemy osobiste kilku piłkarzy, ale na końcu jest ligowa rzeczywistość i są punkty. Uznaliśmy, że to ostatni moment na zmianę, która pomoże nam zapewnić utrzymanie w ekstraklasie – przekonywał w Canal+ prezes „Miedziowych” Paweł Jeż.
Nie idą do przodu
Obecnie trudno stwierdzić, w którą stronę zmierza Zagłębie. To klub, który od dłuższego czasu słynie ze znakomitej akademii i tego, że w pierwszym zespole mocno stawia się na młodych piłkarzy. Kto, jak kto, ale akurat lubinianie nie mieli problemu z realizowaniem żadnych form przepisu o młodzieżowcu. Udawało im się wypromować takich zawodników jak Kacper Chodyna, Łukasz Łakomy, Łukasz Poręba, Patryk Szysz, Bartosz Białek czy Bartosz Slisz. Oczywiście, różnie toczą się kariery tych graczy, ale nie każdy puszczony dalej piłkarz musi być od razu nowym Robertem Lewandowskim. Problem jednak w tym, że Zagłębie zdaje się promować dla samego promowania. Od lat jest to bowiem klub, w którym nic nie idzie do przodu. Na pieniądze nie można tam narzekać. Patronat miedziowego potentata KGHM gwarantuje stabilne finanse i wcale niemałe kontrakty, choć czołowa spółka skarbu państwa przechodzi ostatnio trudniejsze chwile i nie wiadomo, czy w końcu nie znudzi się jej finansowanie piłkarskiego przeciętniactwa. Tym bardziej że pod koniec zeszłego roku audyt KGHM wykazał liczne uchybienia finansowe i organizacyjne w klubie piłkarskim – rozrzutność i niegospodarność.
Michniewicz wchodzi do gry?
Mimo że w Zagłębiu w teorii wszystko się zgadza, to zespół ten od niemalże dekady nie potrafi wyjść poza ligową przeciętność. Od sezonu 2016/17 zajmuje miejsca w przedziale 6.-13. Tylko kampanię 2015/16 zakończył na najniższym stopniu podium, co uczynił... jako beniaminek. Przed spadkiem sytuacja zresztą wyglądała podobnie, a jeszcze wcześniejsze lata to już historia zbyt zamierzchła, by do niej wracać (na przykład mistrzostwo Polski z 2007 roku).
W Lubinie zdają się nie wiedzieć, o co im właściwie chodzi. W tym sezonie drużynę najpierw prowadził trenerski nestor Waldemar Fornalik, którego zastąpił prawie 20 lat młodszy przedstawiciel zupełnie innej myśli szkoleniowej Marcin Włodarski. Teraz drużyna znowu może zostać objęta przez przedstawiciela starszego pokolenia, bo raz, że kandydatem do pracy w Lubinie po raz trzeci w karierze jest Piotr Stokowiec, a dwa, że najnowsza i na ten moment najpoważniejsza kandydatura dotyczy... Czesława Michniewicza; tak twierdzi „Piłka Nożna”. Były selekcjoner reprezentacji Polski od kilku miesięcy pozostaje bez pracy po nieudanej przygodzie w Maroku, a jego zwolennikiem ma być prezes Jeż. Michniewicz prezentuje jednak zupełnie inny futbol niż Włodarski i Fornalik, co każe zwątpić w wizję długoterminową, jaką mają zarządzający Zagłębiem, jeśli w ogóle takowa istnieje. Inna sprawa, że to właśnie były selekcjoner zdobył z „Miedziowymi” wspomniane mistrzostwo 18 lat temu.
Piotr Tubacki
ZAGŁĘBIE W EKSTRAKLASIE
2015/16 3. miejsce (beniaminek)2016/17 9.
2017/18 7.
2018/19 6.
2019/20 11.
2020/21 8.
2021/22 13.
2022/23 9.
2023/24 8.
37 ŻÓŁTYCH KARTEK obejrzało w ekstraklasie Zagłębie Lubin. To najmniej spośród wszystkich drużyn.
CZY WIESZ, ŻE...
„Miedziowi” mają najgorszy atak w ekstraklasie (20 goli), mimo że... oddali najwięcej uderzeń. Średnia wynosi 11,33 strzału na mecz, sęk w tym, że mało który leci w światło bramki. – Mieliśmy sytuacje, ale niestety nie były wykorzystywane. Musimy nad tym pracować i strzelać gole, bo gdy się nie strzela, trudno wygrywać – powiedział po ostatniej porażce z GKS-em Katowice obrońca Michał Nalepa.