Sport

Dogrywka w Los Angeles

Dwie najlepsze drużyny ostatnich tygodni grają w Kalifornii.

Brandin Podziemski ostatnie spotkanie zakończył po 44 sekundach! Fot. D. Ross Cameron-USA TODAY Sports/SIPA USA/PressFocus

NBA

Od zamknięcia okienka transferowego (6 lutego) uwaga ligi koncentruje się na dwóch zespołach, które przeprowadziły najbardziej spektakularne wymiany - Golden State oraz Los Angeles Lakers. To najgorętsze ekipy ostatniego miesiąca - szczególnie Warriors po pozyskaniu Jimmy Butlera zyskali nowe życie. W czwartek w efektownym stylu zakończyli sesję wyjazdową na Wschodnim Wybrzeżu, pokonując w Nowym Jorku Nets. Mecz był bardzo zacięty, miejscowi mieli nawet 24 punkty przewagi, ale nie z takimi rzeczami radzi sobie Stephen Curry. Supersnajper GSW zdobył tym razem 40 pkt, trafił siedem „trójek", w tym jedną z... połowy boiska, a na koniec przypieczętował sukces dwoma pewnie wykonanymi osobistymi (9 sek. przed syreną). Pięć wyjazdowych spotkań Golden State zakończył z bilansem 4-1, a odkąd w drużynie gra Butler, na 12 spotkań wygrał 10. Warto zaznaczyć, że już w 44 sekundzie „Wojownicy” stracili Brandina Podziemskiego. 22-letni rozgrywający z grymasem bólu opuścił parkiet i już nie wrócił. Nie jest jasne jak poważna jest kontuzja, a ból w dolnej części pleców poczuł tuż przed pierwszym gwizdkiem. Teraz czekają go badania. Wciąż niegotowy do gry jest Jonathan Kuminga. Młody skrzydłowy z Gomy (Kongo) pauzuje od początku stycznia, a powodem jest uraz kostki. Tu jednak informacje są optymistyczne: Kuminga jest już gotowy, pali się do gry i być może w ciągu tygodnia zobaczymy go na parkiecie. Po meczu w Nowym Jorku Golden State Warriors w swoich mediach społecznościowych zamieścili żartobliwy post: „Mówi się, że to miasto nigdy nie zasypia, ale Stephen powiedział..." i dodali filmik, na którym Curry po jednym ze swoich decydujących rzutów wykonuje pod adresem rywali charakterystyczny gest układania się do snu.

Kibice Lakers przeżyli tymczasem w czwartek prawdziwy dreszczowiec. Do Crypto.com Arena w Los Angeles przyjechali Knicks. Nowojorczycy postanowili sprawić niespodziankę, wygrali drugą kwartę 33:20 i w połowie mieli 9 „oczek” zaliczki. Jeszcze w połowie czwartej kwarty prowadzili różnicą 10 punktów, ale wtedy dwie „trójki" trafił LeBron James, a zaraz potem kolejne dwie odpalił Gabe Vincent. Do rozstrzygnięcia konieczna była dogrywka, a w niej błysnął Luka Doncić. Słoweniec w całym meczu miał 32 punkty i 12 asyst, James dodał 30 „oczek” i 12 zbiorek. To ósma kolejna wygrana Lakers, którzy są wiceliderami Konferencji Zachodniej. Odkąd Doncić gra w LA, bilans zespołu wynosi 9-2.

W ekipie Knicks świetnie grał Jalen Brunson (39 pkt, 10 asyst), ale w dogrywce doznał urazu i na finiszu już go zabrakło. - Jego wytrzymałość psychiczna sięga zenitu. Nie dziwi mnie sposób, w jaki grał przez cały mecz. On walczy i walczy – chwalił swojego lidera trener Tom Thibodeau. Knicks są na trzecim miejscu na Wschodzie, wyprzedzają ich tylko Cleveland i Boston.

Brooklyn - Golden State 119:121, Orlando - Chicago 123:125, Boston - Philadelphia 123:105, Atlanta - Indiana 124:118, New Orleans - Houston 97:109, LA Lakers - New York 113:109 po dogrywce

(p)