Dobrze już było?
Trzy mecze na śląskim gigancie i punkt. Cztery mecze wiosną i dwa punkty nie pozwalają na optymizm.
Coraz mocniej oddala się ekstraklasowa piłka „Niebieskim”. Fot. Sebastian Sienkiewicz /PressFocus
Bez Turka i Szczepana
Ruch do meczu z Arką przystąpił bez pauzującego za kartki Daniela Szczepana oraz ze zmianą w bramce, gdzie kontuzjowanego Martina Turka zastąpił Jakub Bielecki. - Martin ma problem mięśniowy. Pobolewa go drobny przyczep między łydką a kolanem, noga puchnie. Stwierdziliśmy, że jeśli nie jest gotowy na 100 procent, to postawimy na tych, którzy są. Kuba Bielecki pokazał w pucharze z Koroną, że jest gotowy, a Jakub Szymański czekał na swoją szansę i wskoczył do kadry meczowej – wyjaśnił trener Szulczek.
W wyjściowym składzie Arki po raz pierwszy ujrzeliśmy Francuza Juliena Celestine’a, który kosztem Ołeksandra Azackiego pojawił się na środku obrony.
Sytuacji do przerwy było jak na lekarstwo. Bramkowych w ogóle. Od początku zdecydowanie dominowali goście, tłamsząc „Niebieskich” niemiłosiernie. Dopiero końcówka była dla Ruchu, który wreszcie pokazał pazurki, ale grając bez Szczepana, grał bez... napastnika, bo postawa Somy Novotnego wymagałaby analizy - jakim sposobem wślizgnął się do jedenastki.
Korekty na ożywienie
W przerwie trener Szulczek zaserwował podwójną zmianę – na murawę wybiegli Andrej Lukić i Denis Ventura, co spowodowało przetasowania w obronie. Ruch przeszedł na trójkę stoperów, w której operowali Jehor Cykało, Lukić i Szymon Szymański, a na wahadłach – Mo Mezghrani i Szymon Karasiński, który zaczynał mecz w roli środkowego defensora. - Potrzebne były korekty, ale doszła wymuszona zmiana Kuby Myszora, który miał problem z mięśniem łydki. Korekty miały nas ożywić i taki mam odbiór, że ruszyliśmy z większym impetem – to znów szkoleniowiec Ruchu.
Było trochę więcej dymu z przodu - młodzieżowiec Bartłomiej Barański przymierzył prawą nogą, ale efektownie spisał się Damian Węglarz. Po 10 minutach „nawałnica” gospodarzy straciła impet, pojawiło się za to ostrzeżenie, gdy fantastyczny strzał Celestine’a lewą nogą odbił się od poprzeczki.
„Główka" Marcjanika
Kluczowa dla losów meczu okazała się 77 minuta. Z rzutu wolnego z prawej strony dośrodkował Marc Navarro, a głową z centrum pola karnego szans Bieleckiemu nie dał Michał Marcjanik.
„Niebiescy” próbowali ratować mecz, ale nie byli w stanie stworzyć klarownej okazji, za to w 88 minucie goście zyskali karnego. Adam Ratajczyk zagrał do Allasanny Sidibe, a ten został zahaczony przez Szymańskiego. Z 11 metrów uderzył Zvonimir Petrović, ale został zatrzymany przez Bieleckiego, dla którego był to trzeci z rzędu obroniony rzut karny! W ciągu 6 doliczonych minut wynik nie uległ zmianie i mimo dobrej dyspozycji „Biela” chorzowianie znów zwiesili głowy. Za to podniesione z murawy Stadionu Śląskiego punkty pozwoliły gościom znad morza awansować na fotel lidera Betclic 1. Ligi. Przynajmniej do poniedziałku, gdy Termalica będzie miała okazję odebrać gdynianom żółtą koszulkę.
OCENA MECZU⭐ ⭐
◼ Ruch Chorzów – Arka Gdynia 0:1 (0:0)
0:1 – Marcjanik, 77 min (głową)
RUCH: Bielecki – Konczkowski (46. Lukić), Sz. Szymański, Karasiński (90. Adkonis), Mezghrani – Cykało, Szwoch (90. Starzyński) – Kozak, Barański (79. Moneta), Myszor (46. Ventura) – Novothny. Trener Dawid SZULCZEK.
ARKA: Węglarz – Navarro, Marcjanik, Celestine, Gojny - Gaprindaszwili (83. Rzuchowski), Kocaba, Petrović, Vitalucci (61. Sidibe), Oliveira (71. Kocyła) - Sobczak (83. Majchrzak). Trener Dawid SZWARGA.
Sędziował Marcin Kochanek (Opole). Widzów 12408.
Żółte karki: Konczkowski, Karasiński - Marcjanik, Sidibe.
Piłkarz meczu - Jakub BIELECKI
GŁOS TRENERÓW
Dawid SZWARGA: - Dedykujemy to zwycięstwo kibicom, których nie mogło być z nami, choć wybierali się w dużej liczbie. Cała drużyna zagrała na dobrym poziomie, była zdeterminowana. Cieszymy się, że znowu zdobywamy bramkę po stałym fragmencie, ale najbardziej cieszy nasza gra piłką. Zwłaszcza w pierwszej połowie byliśmy zespołem potrafiącym się utrzymać przy piłce, zmienić stronę, wykreować sytuację. Jednym z kluczowych elementów byli nasi zmiennicy, którzy po wejściu na boisko podnieśli intensywność i pomogli nam dowieźć zwycięstwo.
Dawid SZULCZEK: - To był trudny mecz. Arka, kiedy tylko mogła, posyłała długie podania na swoich szybkich skrzydłowych – prawdopodobnie najszybszych w lidze, może poza Kubą Myszorem. Do tego była bardzo groźna z piłką. Znów straciliśmy bramkę po stałym fragmencie. Były dobre momenty w defensywie przy stałych fragmentach, ale to, co zrobiliśmy przy bramce, w momencie uderzenia piłki przez zawodnika Arki, jest niedopuszczalne.
Zbigniew Cieńciała