Sport

Dobry punkt zaczepienia

Rozmowa z Robertem Mandryszem, kapitanem Chrobrego Głogów

Kapitan Chrobrego Robert Mandrysz ma duże powody do zadowolenia! Fot. Gleb Soboliev / Press Focus

Czy urodzony w Rybniku wychowanek RKM-u Radomsko, a później zawodnik Gwarka Zabrze, Rymera Rybnik, Pogoni Szczecin, Bogdanki Łęczna, Rozwoju Katowice, Bytovii i od połowy 2017 roku piłkarz Chrobrego, w którym jest już dziewiąty sezon i w roli kapitana zbliża się do 250 występu w pomarańczowo-czarnych barwach, czuje się głogowianinem?

– Zdecydowanie czuję się Ślązakiem i rybniczaninem, bo tam są moje korzenie i tam spędziłem większość swojego życia, ale Głogów też mocno wpisał się w moje CV. Przesiąknąłem głogowskim klimatem i na pewno nie żałuję swojego wyboru sprzed ponad ośmiu lat. Jednak wybiegając myślami w przyszłość, a w styczniu będę już 35-latkiem, raczej widzę siebie i swoją rodzinę w dużym mieście, ale gdzie to będzie, nie wiem – jeszcze nie podjęliśmy takiej decyzji, bo na razie koncentruję się na grze w Chrobrym.

Z przyszłości wróćmy więc do teraźniejszości. Czy miejsce Chrobrego w pierwszoligowej stawce w tym sezonie jest dla pana zaskoczeniem?

– Nie. Powiem szczerze, że patrząc na nasze wyniki z tych 11 kolejek, które są już za nami, czuję niedosyt. Owszem, zajmujemy 7. miejsce, ale uważam, że przynajmniej dwa punkty powinniśmy mieć więcej, a wtedy bylibyśmy w strefie barażowej. Uważam, że nareszcie gramy na miarę swoich możliwości, które są wysokie. Uszczelniliśmy obronę i tracimy mało bramek. Ta dobra gra defensywna pozwoliła nam wywindować się w tabeli. Pamiętamy jednak, że to dopiero jedna trzecia sezonu. Z drugiej jednak strony – moim zdaniem, a mam prawo go mieć – to jest najlepiej grający w piłkę Chrobry, odkąd jestem w Głogowie.

Który mecz w tym sezonie był najlepszy w waszym wykonaniu?

– Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, bo graliśmy niezłe mecze, nawet wtedy, kiedy przegrywaliśmy. Takim przykładem może być choćby pierwsza połowa ze Śląskiem Wrocław, choć po 45 minutach schodziliśmy do szatni, przegrywając 0:2 i ostatecznie zostaliśmy pokonani 1:2. Taki sam wynik był w Chorzowie, gdzie także zagraliśmy dobry mecz, ale finalnie zostaliśmy bez punktów. Najlepiej grę z dobrym wynikiem udało się na połączyć w wygranym 2:1 starciu z ŁKS-em, więc chyba to spotkanie można uznać za kompletne. Generalnie jednak nasza postawa jest naprawdę dobrym punktem zaczepienia, bo gra, która jest efektem długotrwałego procesu, pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość. Wspólnie obraliśmy drogę i drużyna, sztab szkoleniowy oraz władze klubu trzymamy się naszej filozofii.

Czy dla pana ten sezon, w porównaniu z poprzednimi ośmioma w Chrobrym, jest też najlepszy?

– Jeżeli chodzi o dorobek bramkowy, to faktycznie mogę być zadowolony. Mam już na swoim koncie dwa gole, a przecież nie należę do bramkostrzelnych piłkarzy. Jednak w tym stylu gry, który obowiązuje u nas w tym sezonie, te proporcje między ofensywą i defensywą zostały zmienione. Dużo więcej gramy do przodu i częściej dochodzimy do sytuacji strzeleckich, co jest także wypadkową tej lepszej gry. Okazje się więc pojawiają, ale patrząc na liczbę moich szans bramkowych, mogę powiedzieć, że powinienem mieć ze dwa trafienia więcej. Gdy grałem w Bytovii w sezonie 2016/17, strzeliłem cztery gole, więc do mojego rekordu życiowego trochę mi jeszcze brakuje. Moje indywidualne osiągnięcia nie są dla mnie jednak najważniejsze, bo zawsze na pierwszym miejscu stawiam dobro drużyny.

Gdzie tkwią rezerwy Chrobrego? Możecie ponownie być „czarnym koniem” sezonu?

– Naszym deficytem jest skuteczność. Gdy będziemy jeszcze lepiej finalizować sytuacje, które sobie stwarzamy, to będziemy zdobywać więcej punktów. Nad tym pracujemy i mam nadzieję, że już w piątek w Mielcu pokażemy, że ta praca daje efekty, bo chcemy wreszcie wygrać pierwszy w tym sezonie mecz na wyjeździe.

Rozmawiał Jerzy Dusik