Sport

Dla mnie to niezrozumiałe

Rozmowa z Jackiem Bąkiem, 96-krotnym reprezentantem Polski

Dla kogo jest ten stadion?! – pyta nasz ekspert, Jacek Bąk. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus

Wszystko wskazuje, że w 2025 roku reprezentacja Polski już niebędzie grać na Stadionie Narodowym, tylko na Stadionie Śląskim. Co pan na to?

– To po co ten Stadion Narodowy? Dla kogo? Na koncerty, Grand Prix żużlowe, na Javiego Montanę? Dla mnie to bez sensu. Ten stadion jest dla Polaków po to, żeby oglądać mecze reprezentacji – choć są, jakie są. Owszem, w przeszłości graliśmy w Chorzowie, to był nasz „stadion narodowy”, ale nie po to budowano taki piękny stadion w Warszawie, żebyśmy jeździli do Chorzowa.

Może reprezentacja nie powinna grać tylko na Stadionie Narodowym?

– Ja to rozumiem, jeśli będzie grała na kilku stadionach, to jest okej i nie ma żadnego problemu. Ale zmieniać, bo bilety mają iść 150 procent do góry? To się nie mogą dogadać jak Polak z Polakiem, do cholery? Ludzie, dla mnie to niezrozumiałe.

Koszty wynajmu Narodowego mają iść około dwukrotnie w górę, a Śląski jest znacznie tańszy, więc Polski Związek Piłki Nożnej wybrał ofertę korzystniejszą finansowo.

– To dla kogo ten stadion? Polacy nie mogą się między sobą porozumieć? Bez sensu, żeby Narodowy stał tylko na koncerty. To obiekt przede wszystkim piłkarski. Oczywiście, przy okazji można tam organizować inne wydarzenia, ale to stadion głównie do gry w piłkę.

Pojawiły się już komentarze niektórych ekspertów, że taka decyzja to kompromitacja PZPN-u i Cezarego Kuleszy. Czy zgadza się pan z taką opinią?

– Nie, dlaczego?

Czyli nie użyłby pan takich słów?

– Szukają jakiegoś rozwiązania, ale to nie jest problem PZPN-u, tylko tego, kto zarządza tym stadionem, że nie może się dogadać ze związkiem – a powinien. W Polsce jest wiele bardzo ładnych stadionów, ale ten jest tym głównym, narodowym. Obojętnie kto przychodzi na ten stadion, to doświadcza efektu „wow”. To jeden z najpiękniejszych obiektów na świecie. PZPN na pewno chciałby się dogadać, ale dogadać się nie może zarządca stadionu.

Sceptykom już przedstawiono wyliczenia, że ze Szczecina do Katowic pociągiem jest tylko 1,5-2 godziny dłużej niż do Warszawy. Oprócz tego sama Metropolia Górnośląsko-Zagłębiowska ma więcej ludzi niż stolica. Do tego godzinę drogi stąd jest Kraków, dwie godziny Wrocław... Wielu kibiców będzie miało bliżej niż na Narodowy.

– Ja nie mówię „nie”! Możemy grać w Chorzowie, to nie jest problem. Ja tylko pytam, po co jest ten Stadion Narodowy? Tym bardziej że wybudowano go za niemałe pieniądze.

Od dawna wiele osób i kibiców zarzuca Narodowemu „piknikową atmosferę” i twierdzi, że Stadion Śląski jest w tej kwestii zdecydowanie lepszy. Stąd nie brakuje entuzjastów tej zmiany. Jak pan to na to patrzy?

– Jest z tym różnie. Wiele razy grałem w Chorzowie, były trąbki-bombki różne rzeczy i czasami aż głowa bolała... Ale to jest normalne, kibic kibicuje – raz tak, raz inaczej. Ja mam się skoncentrować na grze, na zielonej murawie, żeby wygrać mecz, a kibice mogą wtedy robić różne szopki-hopki.

A jakie pan ma wspomnienia ze Stadionem Śląskim?

– Bardzo dobre. To historia polskiej piłki, wcześniej też się tam grało, to był nasz „stadion narodowy”. Dzisiaj mamy jednak nowoczesny stadion w Warszawie, na którym zajmowałem już różne miejsca. Czy mam bilet za 150, 200 czy 5 tysięcy złotych, to zawsze widać wszystko bardzo dobrze. To jest to „wow”.

W kontekście Śląskiego nie brak zarzutów, że bieżnia przeszkadza...

– Wiadomo, że inaczej się to odbiera. Narodowy jest typowo piłkarski, a Śląski jest też stadionem lekkoatletycznym. Ogląda się z nieco większej odległości, ale też widać mecz (śmiech). Nie mówię, żeby w ogóle tam nie grać. Fajnie by się też grało w Gdańsku, Wrocławiu, ale też w Chorzowie czy Warszawie, gdzie kadra miała swój stadion. Ja bym organizował mecze w różnych miejscach w Polsce, ale typowy „stadion narodowy” jest w Warszawie.

Stadion stadionem, ale zawsze najważniejsze jest to, co dzieje się na murawie. Polska szykuje się do eliminacji MŚ 2026, gdzie jej rywalami będą Hiszpania lub Holandia, a także Finlandia, Litwa i Malta. Jakie ma pan przeczucia?

– Widzę, że mamy niezły zespół i możemy powalczyć o mistrzostwa. Nie oszukujmy się, o pierwsze miejsce będzie ciężko, ale baraż – nie powiem, że nam się należy – musimy wybiegać. Wydaje mi się, że nie powinno być z tym większego problemu, chociaż po ostatnich meczach pojawił się znak zapytania. Liga Narodów nie była porywająca, spadliśmy piętro niżej i jest lekka obawa. Mam pesymistyczne prognostyki, ale wydaje mi się, że wejście do baraży nie powinno stanowić większego kłopotu. To jest w naszym zasięgu, bo rywale nie są wielkimi zespołami.

Ufa pan Michałowi Probierzowi?

– Chciałbym zobaczyć, jakim będziemy grali systemem. To jest najważniejsze. Zobaczymy, czy trener odrobił pracę domową (śmiech). Wydaje mi się, że tak, bo traciliśmy dużo bramek. Graliśmy trójką z tyłu i to nam nie wychodziło. Lepiej było grać w czwórce i ja bym to zmienił, ale to jest tylko moje indywidualne zdanie. Co będzie dalej, zobaczymy, bo trenera się rozlicza z wyników.

Rozmawiał Piotr Tubacki