Derby GKS-ów w finale!
Katowiczanie po raz czwarty z rzędu zagrają o złoto mistrzostw Polski. Ich rywalami będą tyscy sąsiedzi. Oj, będzie się działo!
Grzegorz Pasiut (z lewej), lider i kapitan GieKSy, poprowadził ją do kolejnego finału. Fot. PAP / Michał Meissner
TAURON HOKEJ LIGA
Wydawało się, że szósty mecz półfinałowy pomiędzy obrońcą tytułu mistrzowskiego z Oświęcimia i aktualnym wicemistrzem z Katowic będzie obfitował w ciekawe starcia i trzymał w napięciu do samego końca. Tymczasem temperatura została mocno schłodzona, bo pod nieobecność Linusa Lundina gospodarze grali bez większej wiary w powodzenie. Ożywili się dopiero po zdobyciu kontaktowego gola, ale ostatecznie przegrali 2:4 i nie obronią złota. Z kolei hokeiści GKS-u zaimponowali – po raz czwarty awansowali do finału i mają szansę na trzecie złoto.
Sensacyjna wiadomość szybko obiegła nie tylko wszystkie zakamarki lodowiska, ale również pobliskie osiedla w Oświęcimiu. Lundin, 32-letni szwedzki bramkarz Re-Plastu Unii, wedle klubowego komunikatu doznał kontuzji mięśniowej i nie mógł wyjechać na lód. Między słupkami zastąpił go najmłodszy z braci Kowalówków, Robert, który, jak nas pamięć nie myli, podpisał jako ostatni w sierpniu kontrakt z klubem. Kowalówka w tym sezonie zaliczył zaledwie sześć meczów, zaś większość czasu spędził poza lodem, bo zmiennikiem był Filip Płonka. Wcale nie zazdrościliśmy 31-letniemu bramkarzowi, który został wystawiony na poważną próbę. Oczywiście, że dostał wsparcie od kolegów i kibiców, ale to stanowczo za mało, by interweniować skutecznie. Szkoleniowcy Unii dokonali jeszcze drobnych roszad w składzie i na przykład Marcin Kolusz, niczym wańka-wstańka, powrócił do defensywy. Pewnie duet Antti Karhula – Krzysztof Majkowski pragnął podopiecznych zmobilizować, ale efekt w pierwszej tercji był wręcz odwrotny. Gospodarze grali dość niemrawo i aż się prosili, by rywale ich ukarali. I stracili dwa gole, a to był najmniejszy wymiar kary, jaki ich mógł spotkać.
Pontus Englund słynie z mocnych uderzeń spod niebieskiej linii i w 6 minucie zasygnalizował po raz pierwszy, że nie zamierza z tego rezygnować. Tym razem Kowalówka zdołał obronić, ale Szwed w tej samej minucie ponowił próbę, a krążek wystrzelony z odpowiednią siłą odbił się od parkana i wpadł do siatki. Kowalówka, naszym zdaniem, powinien lepiej się zachować. Gdy Ben Sokay podwyższył na 2:0, niektórzy na trybunach zaczęli się zastanawiać, ile goście mogą zaaplikować goli gospodarzom. Przewaga była po stronie katowiczan, ale to Roman Diukow próbował strąceniem krążka zaskoczyć Johna Murraya, ale ten był czujny.
Temperatura meczu była poniżej normy playoffowej, a gospodarze sprawiali wrażenie, że pogodzili się z porażką i chcieliby uniknąć wysokiej porażki. Travis Verveda podwyższył na 3:0 i goście poczuli się jeszcze pewniej, ale w 38 minucie Henry Karjalainen wykorzystał liczebną przewagę i posłał krążek z wysokości bulika do bramki. Jednak ciągle wszystko było pod kontrolą GieKSy. Gospodarze nadal grali bez większego przekonania, ale od czasu do czasu Krystian Dziubiński sygnalizował kolegom, że jeszcze warto powalczyć. I hokeiści Unii jeszcze poderwali się do walki. Kolusz zdecydował się na uderzenie z daleka, a krążek odbity przez bramkarza skierował do siatki Ville Heikkinen. Na 6:01 min przed końcem zrobiło się jednak emocjonujące widowisko. Nagle gospodarze odzyskali wigor oraz siły i zaczęli z pasją atakować. Na 87 sek. przed końcem Patryk Wronka został ukarany za zagranie wysokim kijem i Kowalówka zjechał z lodu. Spryt Grzegorza Pasiuta oraz umiejętności techniczne Jean Dupuya sprawiły, że Kanadyjczyk zdobył czwartego gola.
Mecz nieco rozczarował za sprawą gospodarzy, którzy przyjęli przedziwną taktykę wyczekiwania i tracili gole. Nie obronią tytułu z wielu względów, a przede wszystkim przez zawirowania, które towarzyszyły drużynie. A GieKSa, jak to ma w zwyczaju, w ciągu sezonu zasadniczego ma wzloty i upadki, a gdy przychodzi play off, staje na wysokości zadania. Finał zapowiada się niezwykle interesująco! Pierwsze dwa mecze we wtorek i w środę, 25-26 marca w Tychach, oba od 19.45, a pierwszy mecz o brązowy medal w czwartek, 27.03. o 18.00, w Oświęcimiu.
Półfinał play offu
◼ Re-Plast Unia Oświęcim – GKS Katowice 2:4 (0:2, 1:1, 1:1)Stan rywalizacji 2-4, awans katowiczan
0:1- Englund – Magee (5:26), 0:2 – Sokay – Mroczkowski – Englund (12:18), 0:3 – Verveda – Varttinen – Wronka (28:18), 1:3 – Karjalainen – Vertanen – Heikkinen (37:49, w przewadze), 2:3 – Heikkinen – Kolusz – Karjalainen (53:59), 2:4 – Dupuy – Pasiut (59:00, w osłabieniu do pustej).
Sędziowali: Bartosz Kaczmarek i Przemysław Gabryszak – Dariusz Pobożniak i Michał Żak. Widzów 3000.
UNIA: R. Kowalówka; Ackered – Soderberg, Diukow – Vertanen, Noworyta – Bezuszka, Wajda -Kolusz; Liljewall – Olsson Trkulja – Sadłocha, Karjalainen – Heikkinen – Ahopelto, Huhdanpaa – Dziubiński – Holm, Galant – Krzemień – Prusak, Kusak. Trener Antti KARHULA.
GKS: Murray; Runesson – Englund, Verveda – Norberg, Varttinen – Koponen (2), Maciaś; Wronka (2) – Pasiut – Dupuy, Mroczkowski – Sokay – Michalski, Kallionkieli – Anderson – Bepierszcz, Magee – Smal - Salituro, Jonasz Hofman. Trener Jacek PŁACHTA.
Kary: Unia – 0 min, GKS – 4 min.
Włodzimierz Sowiński
28 SEKUND pozostało do końca kary Koponena, gdy Karjalainen zniwelował nieco straty.
30 STRZAŁÓW oddali hokeiści GKS-u, zaś gospodarze 27 razy zatrudniali „Jaśka Murarza”.