Sport

Derbowa niespodzianka

Hutnik w pełni zasłużenie wygrał z Wieczystą. Najlepszy atak ligi niemiłosiernie się męczył.

Jewhienij Bełycz patrzy, czy dobrze kopnął piłkę. Za chwilę zacznie celebrować gola... Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

W sierpniu bogacze z ulicy Chałupnika postawili chłopców z Nowej Huty do kąta, lejąc ich 7:1. Gdy tydzień później podopieczni Macieja Musiała wygrali u siebie z Chojniczanką 3:2, trener krzyknął w stronę kibiców, że zrobi wszystko, by w rewanżu pokonać Goliata. W sobotę dumnie mógł ogłosić, że słowa dotrzymał, choć wiedział, jak karkołomna była to obietnica. Nie dziwi więc, że po ostatnim gwizdku szalał ze szczęścia. Takiej ekspresji nikt się po nim nie spodziewał...

Faworyt tego spotkania był tylko jeden: Wieczysta, do której składu po pauzie za kartki wrócili Michał Pazdan i Jacek Góralski. Ten drugi skończył grę po 45 minutach, bo jego zespół nie radził sobie z młodym i ambitnym składem Hutnika. Gospodarze mają wąską kadrę, a do tego ostatnio gnębią ich kontuzje. Przed starciem z lokalnym rywalem wypadł Igors Tarasovs, więc Musiałowi zabrakło czterech kluczowych graczy. Wystawił czterech młodzieżowców, a wśród rezerwowych widniało tylko siedem nazwisk. Po tym meczu wielu napisało, że Wieczysta przegrała. Warto jednak docenić gospodarzy, bo to oni wygrali. Konsekwencją ich nieustępliwości, żelaznego trzymania się planu, ciekawej i szybkiej gry była dopiero trzecia strata kompletu punktów przez wicelidera.

Można było odnieść wrażenie, że zawodnicy Wieczystej... zaspali. Pora rzeczywiście była wczesna, ale w poprzednim sezonie podejmowali rywali w południe, więc start o 11.00 nie powinien być dla nich czymś zaskakującym. Pressing gospodarzy przynosił korzyści, piłkarze Sławomira Peszki popełniali błędy, a szczególnie „elektryczny” na początku był Konrad Kasolik. W chłodny dzień Antoni Mikułko nie musiał się dodatkowo rozgrzewać, bo aktywność zapewniali mu „Hutnicy”. Niewiele pomylił się Wojciech Słomka, a po uderzeniu Jewhenija Bełycza sprzed pola karnego interweniował efektownie i skutecznie. W 43 minucie Ukrainiec zmieścił piłkę przy dalszym słupku, strzelając z „szesnastki” po zagraniu Mateusza Sowińskiego i uprzedzając wykonującego rozpaczliwy wślizg Pazdana. W odpowiedzi nieźle uderzył Góralski, ale skończyło się na strachu gospodarzy i piłce w rękawicach bramkarza. Przed drugą połową trener Peszko zmienił ogniwa w środku pola i na prawym skrzydle. Z przewagi gospodarzy w posiadaniu piłki zrobił się remis, ale Wieczysta nie stwarzała szczególnie dużego zagrożenia, jak na potencjał, który posiada. Hutnik miał przećwiczoną obronę niską i bardzo dobrze chronił pole karne. Ostatnią deską ratunku gości był Paweł Łysiak, ale w sobotę nawet często strzelający dżoker nie znalazł sposobu na Damiana Hoyo-Kowalskiego.

Michał Knura

OCENA MECZU ⭐⭐⭐

◼ Hutnik Kraków – Wieczysta Kraków 1:0 (1:0)

1:0 – Bełycz, 43 min

HUTNIK: Damian Hoyo-Kowalski – Kieliś, Głogowski, Daniel Hoyo-Kowalski, Jania – Semik – Słomka, Miszak (85. Szablowski), Bełycz (53. Wilak), Sowiński – Kuzimski (77. Zięba). Trener Maciej MUSIAŁ.

WIECZYSTA: Mikułko – Brzęk, Kasolik, Pazdan, Pietrzak – Góralski (46. Brlek) – Torres (46. Peszek), Goku (74. Łysiak), Swędrowski (46. Trąbka), Semedo – Lopes (74. Chuma). Trener Sławomir PESZKO.

Sędziował Tomasz Wajda (Żywiec). Widzów 999. Żółte kartki: Kieliś, Miszak.

Piłkarz meczu – Ksawery SEMIK


GŁOS TRENERÓW

Sławomir PESZKO: - Hutnik zaskoczył nas podejściem, determinacją. Porażka z jesieni chyba mocno w nim siedziała. Mieliśmy problemy z przekątnymi podaniami, drużyna nie wykonywała dobrze pressingu i rywale mieli dużo miejsca. W tej lidze nic za darmo się nie dostanie, trzeba grać. Walczymy o awans i pokażemy to w kolejnych meczach. Straconych punktów nie da się odrobić, ale udowodnimy, że mamy dobrą drużynę.

Maciej MUSIAŁ: - Jestem bardzo szczęśliwy! Pierwsza połowa była bliska ideału. Graliśmy w oparciu o odwagę i świadomość, gdzie szukać słabych punktów przeciwnika. W tygodniu pracowaliśmy nad obroną niską, bo wiedzieliśmy, że takie momenty przyjdą. Po trzech dobrych zmianach trenera Peszki mieliśmy problem w środku pola.