Sport

„Dedykacja” dla anonimowego kibica

Kieruje się stoicyzmem i jest głuchy na krytykę, a na konferencję prasową po „przepchniętej” wygranej ze Świtem Szczecin przyprowadził strzelca dwóch goli. Trener Krzysztof Brede zaprzecza sam sobie.

Trener Krzysztof Brede poprowadził zespół do premierowej wygranej w tym roku, ale sympatykom klubu to nie wystarczyło. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA

Była 2 minuta doliczonego czasy gry, gdy w pole karne dośrodkował Daniel Dziwniel. Lucjan Klisiewicz wyprzedził pilnującego go obrońcę i uderzeniem głową z kilku metrów umieścił piłkę w siatce. W takich okolicznościach doszło do pierwszego w tym roku zwycięstwa „Górali”, którzy pokonali drugoligowego beniaminka ze Szczecina 2:1.

Mowa ciała

- Wygraliśmy zasłużenie, grając swoją piłkę, którą chcemy grać. To zespół, który napawa mnie optymizmem, takie Podbeskidzie chcę widzieć w każdym meczu - mówił trener Krzysztof Brede. Po chwili zaczął przekonywać, że do wygranej ze Świtem podchodzi z dużą pokorą, a w życiu kieruje się stoicyzmem, który pozwala mu zachować siły i odporność na niekonstruktywną krytykę. Mowa ciała zdawała się mówić coś zgoła odmiennego. Szkoleniowiec bowiem aż „kipiał” z radości po wygranej nad zespołem, który jeszcze kilka miesięcy temu grał w 3. lidze. Skrywane emocje potwierdził już po kilku chwilach, gdy szybko zaczął zaprzeczać sam sobie. - Chce być głuchy na krytykę, która spływa nieracjonalnie - mówił i natychmiast wyjaśnił, co obok niego robi wspomniany Klisiewicz. Trener Brede chciał „zadedykować” jego gole... anonimowi kibicowi, który krzykiem z trybun domagał się jego zejścia z boiska.

Odbicie z poziomu 0

Słowa szkoleniowca bielszczan o krytyce odnosiły się najprawdopodobniej do niedawnego komentarza. Po bezbramkowym remisie w Jastrzębiu poziom zaprezentowany przez drużynę mocno skrytykowali autorzy „To my Górale”, czyli witryny internetowej stworzonej przez kibiców Podbeskidzia. W pomeczowym felietonie wskazywano, że biedniejszy GKS obnażył wszystkie słabości drużyny Bredego, który obiecywał grę w barażach, ale nie mówił czy o awans. „GKS długimi momentami potrafił zdominować i doskonale neutralizować ataki rywala. W pierwszej połowie Podbeskidzie nie oddało nawet celnego strzału, ba, nie oddało żadnego strzału. Właściwie tylko dzięki gwizdkowi sędziego Łężnego udało się uniknąć straty gola przed przerwą. Po zmianie stron było już trochę lepiej, ale co to znaczy lepiej? Bo poprawa jest taka, że po prostu odbito się od poziomu 0 i wskoczono na poziom 2, no może 3 w 10-stopniowej skali. Taka to była poprawa. Zupełnie niewspółmierna do potencjału i oczekiwań” - słusznie pisali sympatycy.

Solidność na... papierze

Zdaniem serwisu, budżet, potencjał i aspiracje Podbeskidzia są znacznie wyższe niż miejsce w tabeli; po 22 kolejkach jest 11. „Zespół został wzmocniony solidnymi - tylko na papierze - nazwiskami, na ławce zasiadł dobrze kojarzony Krzysztof Brede, a w końcówce rundy jesiennej pogoniono z klubu Krzysztofa Przeradzkiego. Każdy myślał więc, że teraz to już ruszy, szczególnie że zimą do zespołu sprowadzono trzech bardzo dobrych - znów, przynajmniej na papierze - piłkarzy” - pisali kibice, mając na myśli Marcina Urynowicza, Maciej Górskiego i Wojciecha Szumilasa. W kontekście szkoleniowca padł jeszcze jeden mocny argument - średnia punktowa. „1,17 to przeciętna na poziomie wstydliwie wspominanych Roberta Podolińskiego i Dariusza Dźwigały. Obaj na takim etapie swojej przygody w Podbeskidziu zostali z klubu pogonieni, a i trenerów lepiej punktujących zwalniano. Nie trudno odnieść więc wrażenia, że Krzysztofa Bredego w Bielsku-Białej broni nie obecna kadencja, a sentyment z poprzedniej, podczas której wywalczył awans do ekstraklasy. Aktualnie bowiem strata do 6. miejsca wynosi aż 8 punktów, co przy tej kadrze jest po prostu kryminałem” - nie owijali w bawełnę fani „Górali".

Młodzieżowy dylemat

W piątkowy wieczór trener Brede będzie miał kolejną okazję, by się im odgryźć, bo Podbeskidzie zmierzy się na wyjeździe ze Skrą Częstochowa. W zespole gości po kartkowej pauzie i zeszłotygodniowym występie w czwartoligowych rezerwach ponownie powinien wystąpić środkowy obrońca Marcin Biernat. Z kolei z powodu 4. napomnienia w sezonie zabraknie Bartosza Florka. To spory problem dla szkoleniowca bielszczan, bo skrzydłowy - wspólnie z Michałem Willmannem - od początku roku są etatowymi młodzieżowcami w prowadzonym przez niego zespole. Trudno jeszcze wyrokować, kto wobec absencji 21-latka wskoczy do składu. W wygranym meczu ze Świtem doszło bowiem do zmiany ustawienia. Drużyna grała w systemie z wahadłami i całkiem możliwe jest, że w trójce stoperów obok powracającego Biernata i Jana Majsterka pojawi się 20-letni Dawid Ściuk, który otrzymał kilka minut w ostatniej kolejce, gdy zmieniony został Florek. Jeśli na taki wariant nie zdecyduje się trener Brede, to zapewne szansę pokazania się otrzyma ofensywny pomocnik Radosław Zając.

(gru)

126 DNI czekali na zwycięstwo fani Podbeskidzia; ich zdaniem stanowczo za długo.