Sport

Dbajmy o zdrowie

W polskim speedwayu znowu wiele mówi się o poprawie bezpieczeństwa na torach.

Przez wątpliwości wobec stanu bezpieczeństwa toru w Poznaniu Tobiasz Musielak zrezygnował z jazdy w eliminacjach do IMP. Fot. Marcin Karczewski/PressFocus

ŻUŻEL

Żużlową społecznością wstrząsnął wypadek Taia Woffindena z 30 marca, który wydarzył się podczas sparingu w Krośnie pomiędzy Wilkami a Stalą Rzeszów. Brytyjczyk sczepił się z motocyklami Franciszka Majewskiego oraz Bartosza Bańbora i wylądował pod dmuchaną bandą. Byłego trzykrotnego mistrza świata zabrano helikopterem do szpitala klinicznego w Rzeszowie. Tam długo znajdował się w śpiączce farmakologicznej. Dopiero 4 kwietnia został wybudzony. Żużlowiec doznał licznych złamań, ale szczęśliwie nie doszło do przerwania rdzenia kręgowego. W miniony wtorek wykonał pierwsze samodzielne kroki, podpierając się kulą. Jednak droga do powrotu na tor z pewnością będzie długa.

Nigdy więcej

Jedną z osób, które na własne oczy widziały wypadek Woffindena, był Michał Finfa. Ten karambol menedżera Wilków – jak przyznał – ogromnie przeraził. Poruszony całą sprawą osobiście ruszył na ratunek jeźdźcowi. – Takie wypadki zdarzają się raz na kilka lat. Tamten moment mocno na mnie wpłynął, tym bardziej że byłem bezpośrednio przy pomocy Taiowi zaraz po upadku. To było bardzo trudne przeżycie. Już nigdy więcej nie chciałbym doświadczać takich chwil. Dlatego trzymam jak najmocniej kciuki za bezpieczeństwo na torach. Popieram to, aby zachowywać szczególną czujność i ostrożność w tej sprawie – mówił Michał Finfa.

Ciągłe problemy

Przez wypadek Brytyjczyka podczas przedsezonowych sparingów zawodnicy kwestionowali montaż dmuchanych band (m.in. z tego powodu nie odbył się mecz towarzyski ROW-u Rybnik z Unią Leszno). Sprawa ta jednak nie zakończyła się tylko na sparingach. We wtorek podczas eliminacji Indywidualnych Mistrzostw Polski w Poznaniu swoje uwagi w kwestii ustawienia i wkopania pneumatycznych band – już na godzinę przed rozpoczęciem zawodów – zgłaszali Janusz Kołodziej i Tobiasz Musielak. Do protestu dołączył Piotr Pawlicki, który nawet wziął łopatę do ręki, pomagając w poprawie bezpieczeństwa. Ostatecznie turniej rozpoczął się z ponad godzinnym opóźnieniem. Mimo tego niektórzy uczestnicy… strajkowali. Kołodziej z Musielakiem zjeżdżali z toru już po ukończeniu pierwszych okrążeń. Po dwóch seriach startów obaj zrezygnowali z udziału w imprezie – oficjalnie z powodów sprzętowych. Na identyczny krok zdecydował się Norbert Krakowiak. Z kolei Maksym Borowiak każdy metr poznańskiego owalu pokonywał niejako w formie treningowej.

Rozwijajmy się!

Wspomniany Tobiasz Musielak często w mediach społecznościowych zabiera głos w sprawie poprawy bezpieczeństwa na żużlowych obiektach w Polsce. Uważa, że władze polskiego żużla powinny iść śladami innych dyscyplin. – Możliwości wypadków jest wiele, tak naprawdę jest ich nieskończona ilość. Czasami niestety tak się dzieje, że coś musi się stać, żeby rozpocząć dyskusję. Podobne sytuacje zdarzały się w Formule 1 czy Moto GP. Widać, że już w tej pierwszej dyscyplinie na bezpieczeństwo na torach jest kładziony mocny nacisk. Dawniej w F1, gdy kierowca wyjeżdżał poza tor, czekała na niego tylko banda… Teraz jest bezpieczniej. W żużlu też powinniśmy próbować pracować dalej w tej sprawie – stwierdził Musielak.

Przykład z innych

Temat bezpieczeństwa poruszany jest nie tylko w Polsce. W ligach z Anglii i Szwecji stosuje się montaż band otoczonych specjalnymi siatkami, które umożliwiają dodatkową amortyzację w razie ewentualnych upadków zawodników. Zdaniem Musielaka takie metody należy wprowadzić również w kraju nad Wisłą. – Naprawdę powinno się to przemyśleć i brać przykład z innych. To jasne, że mamy najlepszą ligę na świecie, lecz w kwestiach bezpieczeństwa nie chodzi o podwyżki dla zawodników… Z jednej strony szkoda, że znowu zaczęło się mówić o tym dopiero po wypadku z udziałem Taia. Z drugiej może w końcu ruszymy w dobrą stronę i będziemy polepszać bezpieczeństwo – zakończył zawodnik Wilków.

Norbert Giżyński