Sport

Dawid kontra Goliat

Z DRUGIEJ STRONY - Michał Zichlarz

Selekcjoner reprezentacji Holandii, znakomity przed laty obrońca Ronald Koeman, cieszy się, że liczba zawodników z Kraju Tulipanów w Premier League, najsilniejszej lidze świata, jest rekordowa. Widać to też po liczbie powołanych graczy na mecze z Polską i Litwą. W 25-osobowej kadrze Oranje jest aż 14 zawodników grających w elicie na Wyspach Brytyjskich. Gra też tam dwójka z trójki powołanych bramkarzy holenderskiej kadry, o czym mówi nam w wywiadzie Daniel Bielica, golkiper NAC Breda.

Co do nas, to właśnie straciliśmy swojego przedostatniego przedstawiciela w Premier League, bo Jakub Kiwior Arsenal zmienił na FC Porto. Wcześniej ten sam kierunek obrał Jakub Bednarek. W Anglii ostał się więc tylko urodzony w hrabstwie Berkshire, w miejscowości Slough, Matty Cash. Nie tylko w tym elemencie jesteśmy Dawidem przy Holendrach.

W latach 70., w czasie chwały holenderskiej, ale i naszej piłki, potrafiliśmy z nimi konkurować jak równy z równym. Przecież prawie pół wieku temu na Stadionie Śląskim pokonaliśmy ich w eliminacjach do mistrzostw Europy aż 4:1! Po dziś dzień spotkanie rozegrane w środowe popołudnie 10 września 1975 uchodzi za najlepsze pod wodzą legendarnego Kazimierza Górskiego. Dwa razy w drugiej połowie trafił wtedy Andrzej Szarmach, wcześniej, do przerwy, Jana van Beverena pokonywali król strzelców X MŚ Grzegorz Lato i Robert Gadocha. Oranje nie pomógł wtedy nawet fantastyczny Johan Cruyff.

Teraz, tak po prawdzie, nie mamy wiele argumentów na to, żeby zaszkodzić faworytowi grupy G europejskich eliminacji MŚ. Zresztą nawet wtedy, w latach 70., po pięknej wiktorii w 1975 czy cennym remisie w Amsterdamie cztery lata później po kapitalnym trafieniu Wojciecha Rudego, przegrywaliśmy z nimi walkę o awans do europejskich mistrzostw. Obecnie? Nie te czasy i nie ci zawodnicy w naszej kadrze.

Nasi starzejący się liderzy, czyli Robert Lewandowski i Piotr Zieliński, na razie są rezerwowymi w swoich klubach. Inni, owszem, grają, zmienili, jak przykładowo Adam Buksa, kluby na lepsze, ale to niewiele znaczy w... papierowym starciu z Holendrami na ich terenie, gdzie niewielu nam daje nam szanse w rywalizacji z futbolowym gigantem, Goliatem.

Przypomina mi się sytuacja sprzed trzech lat, kiedy selekcjonerem od ledwie kilku miesięcy był Czesław Michniewicz. Wygrał baraż o katarski mundial ze Szwecją na Stadionie Śląskim, a potem w Lidze Narodów zbyt różowo nie było. W czerwcu 2022 przegraliśmy w upokarzającym stylu z Belgią w Brukseli aż 1:6, żeby trzy dni później zagrać z faworyzowaną Holandią w Rotterdamie. Wszyscy skazywali naszych na pożarcie, na kolejną klęskę, a po 50 minutach prowadziliśmy dwoma bramkami po trafieniach Casha i Zielińskiego. Skończyło się na remisie 2:2, ale pokazało, że w pojedynczym meczu jesteśmy w stanie wspiąć się na wyżyny, pokazać dobry futbol i zapunktować.

Czy podobnie będzie w czwartek? Oby! Mamy nadzieję, że pod okiem nowego selekcjonera będzie lepiej i nasza kadra zacznie grać, jak przystoi, a przede wszystkim na miarę oczekiwań kibiców i futbolowych ekspertów. Debiut doświadczonego szkoleniowca nie wypada w łatwym spotkaniu, ale Jan Urban nie z takimi problemami radził sobie w piłkarskim i trenerskim życiu. Oby dotarł do kadrowiczów, sprawił, że reprezentacyjna maszyna zacznie w końcu funkcjonować tak dobrze, że za kilka miesięcy dojedzie na amerykański mundial, co jest naszym marzeniem.