Czkawka lidera
Główny kandydat do mistrzowskiego tytułu został zatrzymany przez „czerwoną latarnię” tabeli.
W bieżących rozgrywkach „Kolejorz” przyzwyczaił do zwycięstw. Przed ostatnią kolejką dwa razy znalazł pogromcę. Został z pustymi rękami po meczach z Widzewem Łódź (1:2) i Motorem Lublin (1:2). W sobotę podopieczni trenera Nielsa Frederiksena byli zdecydowanymi faworytami w potyczce z Puszczą Niepołomice, która zamykała ligową tabelę. Tymczasem polegli i nie miał praktycznie żadnych argumentów, by sensownie usprawiedliwić wpadkę. Dla mnie nie jest takowym czerwona kartka dla Michała Gurgula w 23 minucie, bo dzień później byłem świadkiem „kalkomanii” na meczu drugiej ligi, w którym GKS Jastrzębie podejmował rezerwy ŁKS-u Łódź. Różnica polegała na tym, że łodzianie grając od 24 minuty w dziesiątkę potrafili strzelić gola i utrzymać korzystny wynik do końcowego gwizdka sędziego.
Wstrząśnięci i rozczarowani
24-letni bramkarz drużyny z Bułgarskiej Bartosz Mrozek zachował czyste konto w ośmiu spotkaniach ligowych, na stadionie Cracovii wyciągał futbolówkę z siatki dwa razy i musiał przełknąć gorycz porażki. - Rozczarowanie jest duże, bo chcieliśmy wygrać i utrzymać naszą dobrą passę - powiedział załamany golkiper. - Cóż, trzeba włożyć głowę do lodówki i trochę ochłonąć, bo tak nie powinno być, że przyjeżdżamy na mecz z Puszczą i przegrywamy. Jeżeli chcemy grać o poważne cele, a chcemy, to musimy takie starcia wygrywać. Jeśli chcesz być najlepszy w kraju, to musisz pokazywać siłę z każdym rywalem, nieważne czy jest to ostatnia w tabeli Puszcza, czy Legia. Czerwona kartka? Nie rozumiem tej decyzji, z mojej perspektywy był „stempel”, który jednak nie przerwał korzystnej akcji, bo napastnik Puszczy tę korzystną sytuację miał i mógł strzelić gola. Szedł przecież po chwili sam na sam. Gdyby nie było tej stuprocentowej okazji, to OK, a tak wyszła duża kontrowersja. Ta kartka oczywiście wybiła nas z rytmu, bo straciliśmy zawodnika i musieliśmy walczyć o jednego mniej.
W podobnym tonie wypowiedział się pomocnik Lecha, Ali Gholizadeh. - Czerwona kartka oczywiście miała duży wpływ na przebieg meczu, ale mimo niej mogliśmy pokusić się o zwycięstwo - przyznał Irańczyk. - Taka jest jednak piłka nożna, że trudno przewidzieć, co wydarzy się na boisku i o tym boleśnie przekonaliśmy się. Mam wrażenie, że mimo gry w dziesięciu dało się zrobić więcej i to powoduje u mnie największe rozczarowanie. Patrzymy tylko na każdy kolejny mecz i to się nie zmienia, więc do następnego weekendu musimy zrobić wszystko, by być w pełni gotowi.
Euforia u outsidera
Trener zwycięskiej drużyny Tomasz Tułacz oczywiście cały był w skowronkach. - Bardzo cieszymy się ze zdobytych punktów, bo już dawno nie mieliśmy poczucia takiej satysfakcji - stwierdził. - Jestem zadowolony z tego, jak zespół pracował pod względem fizycznym, także mentalnie uniósł ten mecz. Dlatego założenia taktyczne były lepiej realizowane. Wygraliśmy z liderem, to powinien być spory impuls dla zespołu. Oczywiście, mamy świadomość, że to pierwszy, czy drugi krok w realizacji naszego celu, ale teraz się cieszymy.
Bogdan Nather