Sport

Czeski film w Szczecinie

Piłkarze i sympatycy „Dumy Pomorza” nie mogą spać spokojnie, bo prezes klubu Nilo Effori ulotnił się jak kamfora.

Na razie prezes Nilo Effori (w środku) robi dobrą minę do złej gry. Fot. Katarzyna Dzierżyńska / Press Focus

POGOŃ SZCZECIN

Powiedzieć, że najbliższa przyszłość „Portowców” jest niepewna, to nic nie powiedzieć. Fakty są takie, że nowy prezes Pogoni, Brazylijczyk Nilo Effori, wyjechał ze Szczecina i słuch o nim zaginął. Przypomina mi to trochę czeską komedię „Nikt nic nie wie”, jako alternatywne rozwiązanie sugerowałbym inną produkcję z tego kraju – „Nikogo nie ma w domu”.

Dobra, dosyć żartów, bo nikomu – zwłaszcza w Szczecinie – nie jest do śmiechu. W trakcie weekendu nowy sternik klubu „wysmarował” przydługawy komunikat, w którym czytamy: „Jak wielu z was wie, pomimo moich starań, główny finansujący, stojący za przejęciem Pogoni, niespodziewanie wycofał się na ostatnim etapie. Niemniej jednak, w obliczu braku jakiejkolwiek wiarygodnej i realnej alternatywy, pozostałem zdecydowany w moim zaangażowaniu w klub, jego zawodników i zagorzałych fanów miasta Szczecina. Istnieje wiele spekulacji na temat mojego wyjazdu z miasta. Chcę powiedzieć to jednoznacznie – moje oddanie codziennym działaniom Pogoni nigdy nie osłabło. Pozostaję w pełni zaangażowany w sprawy klubu, ciężko pracując, aby zapewnić klubowi silną i ambitną przyszłość pomimo wyzwań, przed którymi stoimy”.

Powody „ucieczki”

Effori dalej pisze tak: „ Chociaż ta podróż była zaplanowana, moja żona – która zasiada w radzie nadzorczej klubu i jest również moją partnerką zawodową – i ja byliśmy poddani serii niepokojących incydentów, które ostatecznie sprawiły, że poczuliśmy się niebezpiecznie w mieście. W rezultacie podjęliśmy kroki prawne, zgłaszając te sprawy zarówno polskim władzom, jak i organom w Wielkiej Brytanii. Wierzymy, że sprawiedliwości stanie się zadość i doceniam wsparcie tych, którzy skontaktowali się z nami w tym trudnym czasie. Nawet po tych niepokojących wydarzeniach nie porzuciłem klubu, jego zawodników ani organizacji. Nadal pracowałem konsekwentnie z Londynu w Wielkiej Brytanii, aby zapewnić Pogoni lepszą przyszłość. Dzisiaj z przyjemnością potwierdzam, że pozyskaliśmy nowego inwestora – wyjątkową osobę z zasobami, wizją i globalną siecią kontaktów, aby wynieść Pogoń na nowe wyżyny. To inwestor, z którego klub i miasto mogą być dumni i podekscytowani, witając go na pokładzie.

Dzięki tej nowej inwestycji wzmocnimy kierownictwo klubu dzięki ulepszonemu zespołowi zarządzającemu i radzie nadzorczej, zapewniając długoterminową stabilność i sukces. Naszym celem jest zbudowanie jednej z najsilniejszych struktur zarządzania w Polsce – takiej, która będzie w stanie doprowadzić ten klub do bezprecedensowych osiągnięć. Jesteśmy zaangażowani w odbudowę i podniesienie Pogoni do pozycji, na jaką zasługuje” – zaznaczył prezes od pewnej chwili na... uchodźstwie.

Puste deklaracje (na razie)

„Walne zgromadzenie akcjonariuszy zaplanowano na 21 marca, aby sformalizować te zmiany i powitać nowego inwestora. Ponadto prowadzimy aktywne rozmowy z wierzycielami klubu w celu zorganizowania płatności i ustanowienia ustrukturyzowanego planu stabilności finansowej. Zapewnienie, że wynagrodzenia zawodników zostaną uregulowane przed 14 marca, pozostaje najwyższym priorytetem. Jesteśmy przekonani, że bez niepotrzebnych przeszkód rzucanych nam w ciągu ostatniego tygodnia, osiągniemy ten cel. To czas na jedność, a nie podziały. Zapewnienie przyszłości klubu z odpowiednim inwestorem i wiarygodną strategią musi być naszym wspólnym priorytetem. Pogoń ma dumną historię i świetlaną przyszłość. Żadne osobiste plany ani próby zdyskredytowania mojej reputacji tego nie zmienią. Moim zobowiązaniem jest sukces klubu, a przy odpowiednim przywództwie i ambicji zbudujemy klub, z którego nasi kibice będą dumni”.

„Wykiwani” piłkarze

Słowa prezesa zostały pięknie „opakowane”, lecz za nimi nie poszły konkrety. Na ten moment fakty są takie: udało się wypłacić marcowe pensje pracownikom oraz przekonać SEC, żeby nie odcinać energii, natomiast piłkarze na razie wyszli na tej transakcji wyszli jak Zabłocki na mydle. Nie dostali ani grosza z zaległych pieniędzy, bo w klubie nie ma gotówki, którą obiecał prezes Effori. Pogoń potrzebuje pieniędzy nie za miesiąc, czy tydzień, ale na już. I co na to powiesz, drogi Watsonie?

Bogdan Nather