Czekanie na gola
Król strzelców Ligi Mistrzów CONCACAF czeka na otwarcie nowego rozdziału.
Odra Opole chce wykorzystać atuty Kacpra Przybyłki (w środku). Fot. Marta Badowska/PressFocus
ODRA OPOLE
Kacper Przybyłko ma 32 lata. Urodzony 25 marca 1993 roku napastnik, po którym kibice Odry Opole bardzo wiele sobie obiecują, w swojej bogatej karierze udowodnił, że potrafi zdobywać bramki. Jesienią 2011 roku strzelił 15 goli w 13 spotkaniach rezerw Arminii Bielefeld. Po tej kanonadzie na V szczeblu rozgrywek w Niemczech wychowanek TuS Joellenbeck rozpoczął marsz w górę. Przez IV-ligowe rezerwy 1. FC Koeln, dla których wiosną 2012 roku strzelił 10 goli w 17 występach i dorzucił 11 trafień w 22 meczach w sezonie 2012/13, jako 19-latek trafił do kadry pierwszej drużyny „Kozłów”. 31 sierpnia 2012 roku zadebiutował w 2. Bundeslidze, w meczu z Energie Cottbus, ale na debiutancką bramkę musiał poczekać do 14 kwietnia 2013 roku. Wtedy to, na kolońskim stadionie, w obecności 44 tysięcy widzów, wszedł na murawę w 81 minucie, zastępując Matthiasa Lehmanna i w 3 minucie doliczonego czasu zapewnił swojej drużynie zwycięstwo 1:0!
W 2. Bundeslidze i MLS
Nie zadomowił się jednak w Kolonii i po awansie zespołu do Bundesligi został wypożyczony na drugi poziom rozgrywkowy do Arminii Bielefeld (5 goli w 16 meczach), a po sezonie trafił do SpVgg Greuther Fuerth (5 goli w 32 meczach), żeby wreszcie zarzucić kotwicę w 1. FC Kaiserslautern (7 goli w 30 meczach). Niestety, 10 lat temu rozpoczęły się jego problemy ze stopą. Złamaną kość śródstopia dopiero pod koniec sezonu zoperowano, a dwubramkowy dorobek z 14 występów można uznać za efekt walki z samym sobą.
Po spadku z 2. Bundesligi oraz długiej przerwie Przybyłko do gry wrócił… w Major Soccer League. 20 kwietnia 2019 roku pokazał się bowiem w barwach Philadelphia Union, wchodząc na 7 minut w meczu z zespołem Montreal Impact, a tydzień później spędził na murawie cały mecz i w spotkaniu z Vancouver Whitecaps FC zdobył wyrównującego gola, ustalając wynik na 1:1. Od tego momentu przez niespełna 6 lat za oceanem w Philadelphia Union wystąpił 96-krotnie, zdobywając 40 bramek, a później w Chicago Fire w 57 spotkaniach trafił do siatki 11-krotnie.
Sukcesy za oceanem
Z drużyną Filadelfii sięgnął też po największe sukcesy. Po zwycięstwie w MLS zespół z Pensylwanii grał w Lidze Mistrzów CONCACAF i doszedł do półfinału, a Przybyłko z 5 golami w 6 występach został królem strzelców rozgrywek.
Po zamknięciu amerykańskiego rozdziału Przybyłko, korzystając z oferty FC Lugano, wrócił do Europy i w Szwajcarii występował od 30 marca 2024 roku. Grając 9 minut, strzelił gola w debiucie z FC Stade-Lausanne-Ouchy. Był to jego jedyny gol w 3 wiosennych występach w zespole, który wywalczył wicemistrzostwo i prawo gry w europejskich pucharach.
W Szwajcarii i europejskich pucharach
W kolejnym sezonie Przybyłko grał częściej (21-krotnie) i strzelał więcej (4 gole), a nawet popisał się hat trickiem w meczu 1. rundy Pucharu Szwajcarii 18 sierpnia 2024 roku z FC Bruehl. Ponadto uczestniczył w spotkaniach kwalifikacji Ligi Mistrzów, a następnie Ligi Europy i wreszcie w Lidze Konferencji – między innymi z Legią Warszawa. Na międzynarodowych boiskach jednak gola nie strzelił. Dlatego pożegnał się ze Szwajcarią i od 6 kwietnia czekał na możliwość gry. Na murawie pojawił się znowu 17 sierpnia, wchodząc na końcówkę spotkania Odry ze Śląskiem i dzisiaj ma już na swoim koncie 4 występy w I lidze, ale ostatni raz ze zdobycia bramki cieszył się 15 grudnia ubiegłego roku. Wtedy trafił w przegranym 1:4 spotkaniu z FC Lausanne-Sport.
Czekanie na gola trwa więc już sporo, a okazja do przełamania będzie dopiero 13 września, gdy Odra zagra w Krakowie z Wisłą. Czy po 272 dniach „milczenia” napastnik, mający też za sobą występy w juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach Polski, rozpocznie nowy rozdział w snajperskim dzienniku? Żeby tego dokonać, musi poprawić skuteczność, bo w ostatnim meczu opolan z ŁKS-em miał w pierwszych 10 minutach spotkania 3 okazje bramkowe, ale nie wykorzystał żadnej.
Trzeba było trafić
- Kacprowi brakowało przede wszystkim czasu spędzonego z drużyną – mówi trener Odry Jarosław Skrobacz. – Dołączył do nas 7 sierpnia, czyli już w trakcie sezonu. Dawno nie grał meczów o stawkę, a treningi to za mało, żeby nabrać pewności siebie. Plusem jest to, że już znajdował się w sytuacjach i dwukrotnie oddał celne strzały, ale bramkarz z Łodzi popisał się kapitalnymi interwencjami. Niemniej myślę, że coś z tych okazji trzeba było trafić i po spotkaniu widziałem, że Kacper jest „przyduszony”. Zdaje sobie sprawę, że to były akcje, po których powinniśmy prowadzić w tym meczu. Jednak widzę, że z każdym dniem nasz napastnik wygląda coraz lepiej i jestem pewien, że pójdzie w dobrym kierunku. Jako zespół musimy jednak też nauczyć się wykorzystywać atuty Kacpra. Na początku meczu z ŁKS-em, dzięki naszej intensywnej grze, miał sporo dośrodkowań w pole karne, a później już nam tego zabrakło. Do tego rywale zaczęli go baczniej pilnować i nie dopuszczali też do wrzutek. O jakość tych dośrodkowań było wtedy trudniej, ale znamy możliwości Kacpra i wiemy, że jemu potrzebna jest bramka, która doda mu pewności. Oczywiście wiem, że to jest zawodnik na tyle doświadczony, że nie powinniśmy o tym mówić, ale z drugiej strony jest w nowym środowisku i musi wejść w ten zespół, a gole na pewno mu to ułatwią.
Jerzy Dusik
