Sport

Czekanie na Bakisa

Miał przyjść do Górnika i zacząć strzelać bramki, a siedzi na ławce rezerwowych.

Sinan Bakis nie potrafi się odnaleźć w Górniku, do którego trafił latem. Fot. Marta Badowska/PressFocus

GÓRNIK ZABRZE

Z przyjściem do Zabrza Sinana Bakisa wiązano wielkie nadzieje. W końcu to doświadczony napastnik, który bramki – i to w całkiem sporo – zdobywał w austriackiej Bundeslidze w barwach Admiry Wacker. Ponadto gole strzelał także w nie mniej wymagającej holenderskiej Eredivisie.

Przestał grać i strzelać

Trafiał też na zapleczu jednej z najsilniejszych lig na świecie. W La Liga 2 w barwach FC Andorra w sezonie 2022/23 zdobył 12 bramek. Nic dziwnego, że zainteresował się nim sam Real Saragossa, który obecnie jest na drugim miejscu w rozgrywkach i walczy o powrót do elity w Hiszpanii. 30-letni Sinan Bakis trafił do Saragossy latem zeszłego roku i… przestał trafiać do siatki przeciwnika.

Na początku poprzednich rozgrywek jeszcze w Realu znajdował miejsce w składzie, potem grał coraz mniej, żeby na koniec wcale nie pokazywać się na boisku. Kiedy trafiał do Górnika pod koniec sierpnia, w Zabrzu miano nadzieję, że szybko się odnajdzie w nowym miejscu pracy. Obiecujący był okres przerwy reprezentacyjnej i sparing z Puszczą Niepołomice (4:2). Turek wszedł na boisko w drugiej połowie i zanotował efektowną asystę przy trafieniu Luki Zahovicia. Zaraz potem, czyli w połowie września, zadebiutował w meczu ligowym z Motorem Lublin. Następnie zagrał w końcówce przegranego spotkania z Zagłębiem Lubin na początku października i… to tyle w wykonaniu doświadczonego 30-letniego napastnika. Łącznie po dwóch miesiącach pobytu w Polsce ma rozegranych… 45 minut.

A przecież trafiając do Górnika, wysoko stawiał sobie poprzeczkę. – Jestem tu, żeby pomóc drużynie swoją dobrą grą, golami, asystami, akcjami z przodu. Moje oczekiwania względem siebie są bardzo wysokie, dużo od siebie wymagam. Myślę, że podobnie jest ze strony klubu – mówił nam we wrześniu.  

Przegrywa rywalizację

Na razie jego sytuacja w Górniku nie wygląda za dobrze. Siedzi na ławce albo w ogóle nie ma go w meczowej kadrze (tak było w derbach z GKS-em Katowice, ale wtedy akurat zgłosił uraz sztabowi szkoleniowemu). Co za tym idzie, nie pokazał się też zaraz potem w pucharowym spotkaniu z Radomiakiem.

Owszem, w historii zagranicznych transferów Górnika zdarzało się, że sprowadzeni gracze potrzebowali sporo czasu, żeby odpalić. Tak było choćby z Jesusem Jimenezem, jednym z najlepszych obcokrajowców w historii 14-krotnego mistrza Polski. Zaczął grać dopiero po kilku dobrych miesiącach, a swojego pierwszego gola zdobył w 15. występie, na dodatek z niezbyt wymagającym rywalem, bo Unią Hrubieszów w Pucharze Polski (październik 2018). A niedawny przykład sprzedanego za 2 mln euro Lawrence'a Ennaliego? Kiedy latem zeszłego roku znalazł się w Zabrzu, też był zagubiony, wchodził z ławki, grał końcówki, a gdy odpalił w listopadzie, w ekstraklasie nie dało się go powstrzymać. Jimenez i Ennali jednak pokazywali się na boiskach, choć na początku narzekano na ich postawę. Bakis tymczasem siedzi na ławce. Zapytaliśmy trenera Jana Urbana, czy nie niepokoi go ta sytuacja.

– Obserwuję go na treningach, normalnie pracuje, ale na dziś przegrywa rywalizację. Nic więcej. Gdy przychodzą nowi zawodnicy, jest taki moment, że trzeba dać im szansę. W jego przypadku jest tak, że dłużej nie grał. Najpierw musi być najlepszy na treningu, wygrać rywalizację i jak będę widział, a wydaje mi się, że trochę się znam, to wtedy dostanie swoją szansę – tłumaczy jasno i klarownie szkoleniowiec Górnika.

Michał Zichlarz     

CZY WIESZ, ŻE...

Sinan Bakis zdobył kilkadziesiąt bramek w silnych ligach. W tureckiej Super Lidze zdobył cztery bramki dla Kayserisporu, w austriackiej Bundeslidze ma 16 trafień dla Admiry Wacker. Tyle samo strzelił w Eredivisie dla Heraclesa Almelo, a 12 goli zdobył w FC Andorra w La Liga 2. Turek ostatni raz do bramki rywali trafił jednak... półtora roku temu, kiedy jego FC Andorra pokonała 4:1 Ponferradinę.