Sport

Czekam na zimowe mecze

Rozmowa z Sondre Lisethem, piłkarzem Górnika Zabrze

Sondre Liseth w tym sezonie spędził na boisku 252 minuty w ekstraklasie i zdobył dwie bramki. Fot. PressFocus.pl

Jesteście w czołówce ligowej tabeli. Jakie są plany na kolejną część rozgrywek po reprezentacyjnej przerwie?

- Pracujemy codziennie nad tym, żeby coś osiągnąć. Nie chcemy tylko być, uczestniczyć w rozgrywkach, ale coś wygrać, żeby na koniec kariery mieć poczucie osiągnięcia czegoś, zdobycia jakiegoś trofeum. W tym kierunku zmierzamy. Ta drużyna ma potencjał, żeby coś zdobyć. Ja chciałbym, żebyśmy rozgrywali takie mecze, jak z GKS-em Katowice. To było jedno z moich największych przeżyć. Pełny stadion, dobra gra, wygrana. Kibice dali wiele od siebie. To było coś!

Jaki jest w takim razie cel? 

- Mamy dobrą piłkarską kulturę w szatni wprowadzoną przez trenera Gasparika. Nie mówimy o tym, co będzie na zakończenie sezonu. Cała uwaga i koncentracja skupiona jest na najbliższym rywalu i przeciwniku. Jasne, wygrane cieszą, ale trzeba wygrywać systematycznie, bo tylko w ten sposób da się coś osiągnąć.

Przerwa reprezentacyjna pomoże?

- Nigdy nie wiadomo, jak będzie po przerwie. Wiadome jest natomiast to, że jak się wygrywa, to chce się grać od razu kolejny mecz. Taki odpoczynek się jednak przyda. Szkoda, że przed przerwą nie udało się nam zdobyć punktów w meczu z Motorem (0:1 - przyp. red.), bo ta drużyna jest głodna kolejnych zwycięstw.   

Po tym, jak w zeszłym roku pana umowa z FK Haugesund wygasła, były inne propozycje niż z Górnika?  

- Nie ma co wracać do tego, co było. Jasne, rozmawiałem ze swoim menedżerem, zastanawiłem się, co zrobić, w jakim kierunku iść. Zawsze są jakieś alternatywy. Zdecydowałem się na przejście do Polski, do Górnika i jestem z tego zadowolony.

Kiedy trafiał pan w styczniu do klubu, mówiło się, że jest pan pomocnikiem. Teraz wiemy, że tak nie jest, że gra pan w ataku.

- Często jest tak, że trzeba się zaadoptować do takich, a nie innych warunków, do tego, w jakim stylu drużyna gra. Trzeba się przystosować. Też wiadomo, że są różni szkoleniowcy, każdy oczekuje gry w wybrany przez siebie sposób, na tej czy innej pozycji. To często jest dynamiczne. W Norwegii występowałem w różnych miejscach na boisku, ale moja nominalna pozycja to napastnik.  

Grając w ojczyźnie, w takich klubach jak Mjondalen czy Haugesund, nie strzelał pan za wielu goli. W ekstraklasie w bieżących rozgrywkach jest pan najskuteczniejszym strzelcem Górnika z dwoma bramkami, zdobytymi w meczach z Pogonią i GKS-em.

- Taka jest piłka. W poprzednich klubach grałem na różnych pozycjach, nie zawsze byłem „dziewiątką”, jak teraz w Górniku. Moim głównym celem w każdym klubie jest pomoc zespołowi. Gdy gram z przodu, celem jest zdobywanie goli. Cieszę się z bramek z Pogonią czy GKS-em. To świetna sprawa, kiedy zdobywasz gole i pomagasz drużynie.  

Polska ekstraklasa z norweską Eliteserien rywalizuje o 12. miejsce w rankingu UEFA, które daje lepsze rozstawienie, a przede wszystkim dwa miejsca w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Jak pan oceni siłę norweskiego futbolu?

- Przez ostatnie kilka lat norweskie kluby osiągały sukcesy i się rozwijały. Kolejne kluby, jak teraz Bodo/Glimt czy Brann, kwalifikują się do fazy ligowej Champoions League czy Ligi Europy. Sytuacja Bodo jest niecodzienna, bo to przecież klub z małej miejscowości. Są też inne drużyny, które również dobrze radzą sobie w pucharowych rozgrywkach. Z kolei nasza reprezentacja ma ogromny potencjał i wszyscy to zauważają. Jest mocna, ma dobrych piłkarzy, Haalanda, Odegaarda, Sorlotha, czyli czołowych zawodników na świecie. Jesteśmy blisko awansu do finałów mistrzostw świata i desperacko tego potrzebujemy, bo nie było nas wśród najlepszych na świecie od blisko 30 lat (Norwegowie trzy razy grali w finałach MŚ, po raz ostatni w 1998 roku – przyp. red.).

Większość klubów w Norwegii bazuje na własnych zawodnikach, trochę inaczej jest w Polsce. Skąd się to bierze?

- Te ostatnie lata wiązały się z dużymi inwestycjami w rozwój futbolu w Norwegii. Kluby mocno stawiają na rozwój młodych zawodników, widzą w tym duży potencjał. Jest dobry poziom w akademiach, dobra infrastruktura, stawia się na szkolenie, a jak młody zawodnik jest dobry, dostaje szanse w pierwszym zespole. Też oczywiście trzeba powiedzieć o finansowym aspekcie, który jest bardzo istotny. Norweskie kluby sprzedają piłkarzy za olbrzymie pieniądze, a potem są one inwestowane w rozwój akademii. Mamy w tej chwili dobry futbolowy okres w Norwegii.

Norwegia to przede wszystkim kraj sportów zimowych, nie piłki. Jak to wygląda z treningami w tej chłodnej porze roku?

- Treningi odbywają się na boiskach ze sztuczną nawierzchnią, wewnątrz hal, ale jeżeli nie jest bardzo zimno, jest kilka stopni na plusie, to od razu wychodzimy normalnie na boisko na zewnątrz. Jesteśmy do tego przygotowani. Zresztą, gdy trenuje się w trudniejszych warunkach, dodatkowo budowany jest charakter piłkarzy. A jeśli chodzi o popularność dyscypliny, piłkarz wszędzie jest ważny, także u nas. Sporty zimowe? Oczywiście, biegam na nartach, zacząłem gdy miałem 5 lat. U nas mówi się zresztą, że rodzimy się z nartami (śmiech). Cóż, futbol i narciarstwo biegowe, to dwie najważniejsze dyscypliny.

Można więc powiedzieć, że czeka pan na zimę?

- Tak (uśmiech). To dla mnie niepojęte, że jest wrzesień i wciąż może być 30 stopni Celsjusza. Nie jestem do tego przyzwyczajony. Ale to dobra zmiana, nie przeszkadza mi to.        

Uczy się pan polskiego?

- Staram się, ale to trudny do nauki język. Oprócz ojczystego języka znam angielski, szwedzki, duński, trochę hiszpański. Po polsku staram się wychwytywać słówka, uczyć się ich, ale nie przychodzi to łatwo. 

A nauka ogólnie?

- Skończyłem college, a zawodowo gram od 18 roku życia. Nie było wiele czasu na naukę po szkole średniej, jednak planuję studia ekonomiczne, albo pójdę w kierunku trenerskim.  

Kiedy rozmawialiśmy po jednym z meczów, mówił pan, że dobrze się pan w Polsce czuje.

- Polska to niedoceniony kraj. Z narzeczoną zobaczyliśmy już wiele ciekawych miejsc, jak Wrocław, Kraków. Doceniamy też ciekawą historię. Do tego ludzie są bardzo pomocni, gościnni i czujemy się tutaj bardzo bezpiecznie.

Rozmawiał Michał Zichlarz