Czas na powiew świeżości
FIFA ma kilka pomysłów dotyczących zmian w przepisach i w niedługim czasie pragnie je wprowadzić w życie.
Spalone - pomimo istnienia VAR-u - dalej wzbudzają kontrowersje. Fot. Meng Dingbo/Xinhua/PressFocus
Na początku marca Międzynarodowa Rada Piłkarska podjęła decyzję o zmianie przepisu dotyczącego czasu trzymania piłki przez bramkarzy. Od teraz będą oni zmuszeni wznowić grę w ciągu 8 sekund od momentu złapania futbolówki. Przepis ten ma być ściśle kontrolowany przez sędziego, który czas ma odliczać na palcach. Jeśli bramkarz nie zmieści się w limicie, odgwizdany zostanie rzut rożny dla drużyny przeciwnej. To ważna zmiana, która modyfikuje dotychczasowe zasady. W aktualnych przepisach istnieje zapis o tym, że bramkarz może trzymać piłkę przez 6 sekund, a jeśli nie zdąży wznowić gry w tym czasie, sędzia ma prawo podyktować rzut wolny pośredni z pola karnego. Przepis ten od wielu lat jest jednak „martwy”. Bramkarze trzymają piłkę nawet przez kilkadziesiąt sekund, a sędziowie przestali zwracać na to uwagę. W skrajnych przypadkach nie odgwizdują nawet rzutu wolnego pośredniego, decydując się na pokazanie golkiperowi żółtej kartki za grę na czas. Teraz ma się to zmienić. Nowy, 8-sekundowy przepis ma być ściśle kontrolowany i obowiązywać będzie od sezonu 2025/26, a jego premiera będzie miała miejsce podczas Klubowych Mistrzostw Świata, które na przełomie czerwca i lipca odbędą się w Stanach Zjednoczonych. Jaki jest cel wprowadzenia tej zmiany? Przede wszystkim ma zwiększyć dynamikę gry. Bramkarze drużyny wygrywającej przestaną zyskiwać sekundy na tym, że przez kilkanaście sekund będą trzymać piłkę w rękach. To krok do zwiększenia widowiskowości futbolu. Im krócej piłkę będzie trzymał golkiper, tym więcej prawdziwej gry będziemy oglądać. Ta zmiana wydaje się mała, ale jest dość ważna, ponieważ odświeża przepis, który od lat nie funkcjonował, jak należy.
Pomóżmy napastnikom
Na tym jednak FIFA nie chce poprzestać. Ma bowiem kolejne pomysły na modyfikację przepisów, które w najbliższym czasie zostaną przedstawione Radzie Piłkarskiej i poddane pod dyskusję (1 marca, gdy odbyła się ostatnia sesja rady, nie przeforsowano innych pomysłów poza wyżej wymienionym). Na razie najmniejsze szanse na wejście w życie ma tzw. przepis Wengera. Były trener Arsenalu Arsene Wenger twierdzi, że lepiej dla futbolu byłoby, jeśli spalone odgwizdywane byłyby dopiero wtedy, gdy zawodnik każdą częścią ciała przekroczy linię obrony w momencie podania. Do tej pory pomysł ten nie przeszedł pozytywnej weryfikacji przez Radę Piłkarską, choć z pewnością byłby ciekawą modyfikacją. Dzięki tej zmianie zyskaliby napastnicy, a w meczach padałoby więcej goli. Snajperzy mieliby większe pole do popisu, ponieważ nie musieliby z centymetrową dokładnością uważać na linię spalonego. W momencie podania mogliby ją np. przekroczyć całą górną częścią ciała, pozostawiając tylko nogi za linią obrony, a spalony nie zostałby odgwizdany. W obecnych zasadach liczy się natomiast każdy milimetr. Jeśli zawodnik w momencie podania przekroczy linię spalonego, obojętnie którą częścią ciała (poza rękami), sędziowie muszą zatrzymać grę. Jeśli spalonego nie zauważą liniowi, do gry wkraczają arbitrzy VAR. Ci z kolei, gdy sytuacja jest stykowa, rysują na stopklatce linie, które z milimetrową wręcz dokładnością decydują o tym, czy był spalony, czy nie. To zajmuje sporo czasu i zamiast ograniczać kontrowersje, często je podsyca.
VAR z tłumaczeniem
Kolejna potencjalna zmiana dotyczy systemu VAR. FIFA zastanawia się nad możliwością wprowadzenia opcji tłumaczenia kibicom przed odbiornikami i na stadionie decyzji sędziów od razu po analizie VAR. Miałoby to wyglądać podobnie, jak w Stanach Zjednoczonych w lidze futbolu amerykańskiego (NFL). Tam sędziowie na bieżąco wyjaśniają - używając mikrofonu - swoje decyzje. Taka modyfikacja przepisów pozwoliłaby na lepsze zrozumienie tego, co arbitrzy mieli na myśli i dlaczego podjęli taką, a nie inną decyzję. Często przecież spotykamy się z sytuacjami boiskowymi, które nie są zero jedynkowe. Co więcej, będąc na stadionie, często nie wiemy, co w danym momencie jest analizowane przez system VAR. Dzięki wprowadzeniu możliwości tłumaczenia decyzji na żywo, sędziowie mogliby przedstawić swój punkt widzenia na konkretną sytuację i rozjaśnić widzom, co zostało przeanalizowane i dlaczego podjęto konkretną decyzję. Zresztą system ten został już przetestowany podczas mistrzostw świata kobiet w 2023 roku. Arbitrzy mogli przekazać swoje myśli od razu po analizie VAR i niewiele było głosów sprzeciwu wobec takich „zabiegów”.
Prośba o sprawdzenie
Rozważane jest również wprowadzenie VAR-u na żądanie. W jaki sposób miałby on działać? Miałoby to być narzędzie dla trenerów, którzy mogliby poprosić o weryfikację na monitorze, żeby zbadać kontrowersyjną kwestię. Z pewnością, jeżeli przepis miałby zostać wprowadzony, musiałyby zostać wyszczególnione przykłady sytuacji, w których szkoleniowiec mógłby zareagować i poprosić o wideoweryfikację. System ten miałby ograniczoną liczbę użyć przez trenerów, aby ci nie mogli domagać się interwencji VAR-u w każdej możliwej sytuacji. To dość zasadny pomysł, który czerpie z innych dyscyplin. W siatkówce zespoły mogą prosić o challenge. Podobnie zresztą jest w tenisie, w którym odpowiedzialność za podjęcie decyzji o sprawdzeniu kwestii spornej spada na zawodnika.
Czas stop!
Ostatnią potencjalną zmianą, do jakiej przymierza się FIFA, jest zatrzymywany czas podczas przerw w grze. W futbolu niezmienne przez lata pozostało to, że gdy piłka opuszczała plac gry lub gdy dochodziło do faulu, nie zatrzymywano czasu podczas oczekiwania na wznowienie rywalizacji. Dla tych, którzy śledzą futbol, jest to naturalne, podobnie jak korzystanie przez sędziów z doliczonego czasu w pierwszej lub drugiej połowie, gdy przerw w grze jest zbyt wiele. W wielu innych dyscyplinach czas jest zatrzymywany i do podstawowego niedoliczane są kolejne minuty. Takie zasady panują nawet w odmianach piłki nożnej (np. w futsalu). Piłkarska centrala nie chce jednak przechodzić z jednej skrajności (brak zatrzymywanego czasu) do drugiej (zatrzymywanie czasu przy każdej przerwie). Pomysł polega na tym, że to sędziowie podejmowaliby decyzję o tym, kiedy czas należy zatrzymać (np. gdyby zawodnik doznał poważnego urazu lub gdyby wideoweryfikacja była długotrwała). W ten sposób dałoby się uniknąć sytuacji, w której arbitrzy są zmuszani do dodawania np. 10 minut do którejś z połów po tym, jak zbyt długo trwała analiza VAR lub mecz został przerwany z powodu racowiska.
Zmiana taktyki
Na razie zmiany są jedynie pomysłami na to, jak sprawić, żeby futbol stał się jeszcze ciekawszy dla widza. Spośród wszystkich wymienionych koncepcji, najciekawszym wydaje się potencjalna zmiana zasad spalonego. Gdyby rzeczywiście udało się wprowadzić „przepis Wengera”, byłby to z pewnością powiew świeżości. W końcu prowadziłby on do zmiany w taktyce obronnej wielu zespołów, które często korzystają na tym, że VAR wychwytuje nawet centymetrowe spalone. Wzorem takiej drużyny jest Barcelona pod wodzą Hansiego Flicka. „Duma Katalonii” potrafi przesuwać się w linii defensywnej w taki sposób, że przeciwnicy wpadają w pułapkę ofsajdową. Doskonałym przykładem możliwości „Blaugrany”, która wręcz w skrajny sposób korzysta na dobrodziejstwie nowoczesnych technologii analizy wideo, był mecz z Realem Madryt, który odbył się w październiku 2024 roku. Wówczas piłkarze „Los Blancos” dali się złapać na spalonego aż 11 razy! Gdyby natomiast istniał „przepis Wengera”, sędziowie liniowi w tym konkretnym spotkaniu nie musieliby podnosić chorągiewki tak często. Co więcej, mecz wcale nie musiałby się skończyć porażką madrytczyków 0:4!
Kacper Janoszka
Może być tak, że wkrótce sędziowie częściej będą podchodzili do monitora... Fot. Alter Photos/SIPA USA/PressFocus