Czas na debiuty
Przed Biało-czerwonymi wymagający turniej w stolicy Węgier z silnymi rywalami.
REPREZENTACJA POLSKI
W ekipie trenera Roberta Kalabera przed budapeszteńskim turniejem (8-10 listopada) z udziałem gospodarzy, Słowenii i Włoch roi się od młodych twarzy. Większość z nich ma już za sobą debiuty w reprezentacji, ale niewielki dorobek. Impreza z udziałem silnych drużyn ma potwierdzić ich przydatność do zespołu narodowego. W tym gronie jest czterech debiutantów: Szymon Kiełbicki i Jakub Ślusarczyk (obaj JKH GKS Jastrzębie), Mikołaj Syty (Energa Toruń) oraz Mateusz Ubowski (GKS Tychy). Ten kwartet napastników miał być uzupełniony przez bramkarza Mateusza Studzińskiego (Energa), ale się rozchorował i na zgrupowanie do Jastrzębia-Zdroju nie przyjechał.
Niecodzienna droga
Mikołaj Syty, 25-letni napastnik Energi Toruń, nie tak dawno otrzymał polskie obywatelstwo i także powołanie do kadry. Jeden z liderów toruńskiego zespołu przebył ciekawą podróż. Urodził się w Kazachstanie, ale po roku wraz z rodzicami, siostrą i bratem wylądował w Mińsku.
– Wówczas moi rodzice uznali, że będziemy mieli większe możliwości rozwoju i stąd przeprowadzka – mówi debiutant z Torunia. – Zacząłem grać w hokeja i z roku na rok myślałem o kolejnych przenosinach. Gdy otrzymałem propozycję klubu z Torunia ani chwili się nie zastanawiałem. Chciałem spróbować swoich w nowym miejscu pod okiem fińskiego trenera. Miałem i mam ambicję, by mnie postrzegano jako lidera zespołu. Rozpocząłem starania o polski paszport i początkowo wojewoda... odmówił. Skierowałem prośbę, wspieraną przez klub i hokejowy związek, do prezydenta kraju i nie tak dawno otrzymałem wszystkie wymagane dokumenty.
Syty zagrał w Polsce 155 meczów ligowych i zdobył 105 pkt (46 goli + 59 asyst), ale pewnie ten dorobek zostanie powiększony. Karta reprezentacyjna jest czysta...
– Wszystkie sportowe cele podporządkowałem temu, by znaleźć sięw reprezentacji – dodaje. – Teraz moje marzenia, być może się spełnią, jeżeli trener zdecyduje się dać mi szansę. Podczas zgrupowania wszystko jest nowe, ale szybko znaleźliśmy nić porozumienia. Może dlatego, że większość z nas jest w podobnym wieku. Cieszę się z tego spotkania i, mam nadzieję, że nie będzie to moje ostatnie. Podczas zajęć mam okazję poznać coś nowego, ale niczym nie jestem zaskoczony. W turnieju w Budapeszcie spotkamy się z wymagającymi rywalami i będzie okazja, by sprawdzić swoje umiejętności.
Nagrodzona cierpliwość
W połowie kwietnia 2020 r. Mateusz Ubowski wraz z Janem Krzyżkiem, Kacprem Gruźlą i Oliwierem Kasperkiem (to wychowankowie MOSM-u Tychy) podpisali pierwsze profesjonalne kontrakty z tamtejszym GKS-em. W drużynie pozostali dwaj pierwsi, bo wykazali się największą cierpliwością. Została ona jeszcze nagrodzona, bo Ubowski otrzymał po raz pierwszy powołanie do kadry.
– Przez cały okres przygotowawczy ciężko pracowałem, by znaleźć się w wyjściowym składzie, a w naszej drużynie jest mocna konkurencja – wyjawia 23-letni „Ubo”, bo tak nazywają go koledzy. – Powołanie do kadry było dla mnie trochę zaskoczeniem, ale to mocny kop motywacyjny, by dalej solidnie pracować. Mnie jest nieco łatwiej się poruszać w nowym towarzystwie, bo mam tu kilku bardziej doświadczonych kolegów z klubu i oni robią za przewodników (śmiech). Owszem, mamy przypisane poszczególne piątki, ale o wszystkim zadecyduje trener, bo on, takie odnoszę wrażenie, ciągle jest na etapie poszukiwań. Staram się wykonywać wszystkie założeń taktyczne szkoleniowca, bo one nieco różnią się od tego, co mamy na co dzień w klubie. Mam nadzieję, że będę miał okazję debiutu i już nie mogę się do tego doczekać. To ważny dla mnie moment.
Szymon Kiełbicki oraz Jakub Ślusarczyk są pod stałą opieką trenera Kalabera w JKH GKS-ie Jastrzębie i na pewno nie dostali nominacji na piękne oczy. Ten pierwszy z roku na rok czyni stałe postępy i jego powołanie nie jest zaskoczeniem. Z kolei Ślusarczyk przed sezonem przeniósł się z Witkowic do Jastrzębia i był to dobry ruch, bo teraz ma okazję gry w podstawowym składzie i zbiera niezbędne doświadczenia. Początkowo był na liście rezerwowych, ale wobec absencji bramkarza Studzińskiego wskoczył na jego miejsce i jest 14. napastnikiem z szansą debiutu.
Wczoraj kadrowicze przeprowadzili ostatni trening, ale nadal bez chorego Alana Łyszczarczyka. Dzisiaj rano ekipa Biało-czerwonych wyrusza do Budapesztu i w godzinach wieczornych ma zaplanowany trening. A w czwartek pierwszy mecz z gospodarzami turnieju.
Włodzimierz Sowiński